cytaty

  1. IL GIORNO – 18/05/2023
  2. CORRIERE DELLA SERA – 17/05/2023
  3. THE DAILY TELEGRAPH REVIEW – 15/04/2023
  4. INEWS – 15/02/2023
  5. LE PARISIEN 28/01/2023
  6. GOOD LIFE FRANCE MAGAZINE 30/11/2022
  7. 20 MINUTES.FR – 13/05/2022
  8. TELE 7 JOURS -14-20/05/2022
  9. POP NIE JEST POWIERZCHOWNY – LE SOLEIL 02/04/2022
  10. LA REPUBBLICA – 18/03/2022
  11. LE JOURNAL DU DIMANCHE – 25/10/2021
  12. CORRIERE – 26/10/2021
  13. TELE 7 JOURS – 02/10/2021
  14. VANITY FAIR FRANCE – SIERPIEŃ 2021
  15. STYLE MAGAZINE ITALIA N.5 – 28/04/2021
  16. 7 JOURS – 08/04/2021
  17. 7 JOURS – 18/03/2021
  18. ECHOS VEDETTES – 18/03/2021
  19. tele 7 jours – 15/03/2021
  20. le monde- aperitif z miką 05/02/2021
  21. CORIERRE DELLA SERA 23/10/2020
  22. PARIS MATCH – 01/10/2020
  23. LE PARISIEN – 24/08/2020
  24. MIKA w Atenach podczas kwarantanny – athens voice 06/05/2020
  25. PROJECT U: Nic Kelly rozmawia z MIKĄ o spuściźnie artystycznej, sile popu i dlaczego będzie to robić aż do śmierci.
  26. Mika cieszy się z entuzjazmu koreańskich fanów: brytyjski piosenkarz i autor tekstów jest podekscytowany swoim siódmym od 2009 roku występem w Seulu
  27. DNA 10/02/2020 – 10 PYTAŃ DO MIKI
  28. TETU 27/11/2019 -chciałem mieć swobodę kochania mężczyzn
  29. tv8 16/11/2019 „W SZWAJCARII ŁADUJĘ AKUMULATORY”
  30. ELLE 18/10/2019
  31. LE FIGARO 27/09/2019 „AUTOPORTRET EKLEKTYCZNEGO ESTETY”
  32. PARIS MATCH 26/09/2019 „ma mere, ma force, mon hero”
  33. MIKA – The boy who knew too much is all grown up 29/08/2019
  34. Wired.it „Muzyka pop została wykastrowana w najgorszy możliwy sposób”19/06/2019
  35. Brainy Quote
  36. Psychologies
  37. BlackBook
  38. TimeOut Shanghai
  39. Windy City Times
  40. Revolart
  41. Paris Match
  42. Vulture
  43. Le Monde – Mika: W szkole byłem kosmitą.
  44. „W poszukiwaniu zagubionego światła”- artykuł dla Corriere della Sera, 14/02/2019

starsze artykuly z BRAINY QUOTE, PSYCHOLOGIES, BLACKBOOK, TIMEOUT SHANGHAI, WINDY CITY TIMES, REVOLART

IL GIORNO – 18/05/2023

Mika w Castello Sforzesco:

„Na scenie jestem wolny” / Ekskluzywny wywiad wideo

Piosenkarz i postać telewizyjna w Piano City przedstawia swój świat w kolorze (jego prawdziwe imię to Michael Holbrook). Po koncercie w Mediolanie światowa trasa koncertowa

Wilgotny wieczór pełen popowych sugestii zeszłej nocy w Castello Sforzesco na przedpremierowym pokazie Piano City. Na scenie Mika ze swoim kolorowym światem, ale także Michael Holbrook, jak go nazywają w urzędzie stanu cywilnego, by zbliżyć obie postaci przed klawiaturą „również jako prowokację wobec siebie”. Wyjątkowe wydarzenie, po którym nastąpi oczekiwana światowa trasa koncertowa w Japonii, Korei, Francji, Wielkiej Brytanii, Maroku, Grecji, Hiszpanii, Szwajcarii i ponownie we Włoszech w środku lata.

Mika, co to znaczy znaleźć się w trasie?

„Powrócenie w trasę jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ odrywa mnie od telewizji, mojej głównej pocovidowej aktywności, aby wrócić na scenę. Dlatego też wybrałem miejsca o pojemności od trzech do pięciu tysięcy miejsc, w których mogę wyrazić siebie z maksymalną swobodą. Ponieważ nie mam albumu do wypromowania, a jedynie energię do podzielenia się. Właściwie nagrałem dwa albumy (jeden po francusku i jeden po angielsku), ale będą one wydane dopiero w 2024 roku”.

Dlaczego?

„Ponieważ najpierw chcę ‚zresetować’ swoją karierę, tworząc nową więź między mną a publicznością. Zrozumiałem, że wielka sztuka powoduje wielką intymność. I tę magię można też odnaleźć na koncercie, czując się samotnym na sali, nawet w otoczeniu piętnastu tysięcy ludzi; samotny mieszkaniec małego świata sam na sam z artystą”.

Muzyk, którego chciałbyś mieć na scenie?

„Marisa dos Reis Nunes, a właściwie Mariza, jak ją wszyscy nazywają. Portugalka z matki z Mozambiku, uważam, że jest dziś największą śpiewaczką fado na świecie. Kiedyś spotkałam ją w restauracji w Lizbonie i o drugiej w nocy, po długich namowach, zgodził się zaśpiewać, ale pod jednym warunkiem. Chciała, żeby sala była zupełnie pusta, żeby zrobić to tylko dla mnie i moich przyjaciół, tworząc ten kontakt, o którym wspomniałem”.

Piosenkarz, performer, aktor, prezenter telewizyjny, w swojej karierze przekroczył kilka obrotowych drzwi.

„Są takie momenty w sztuce, kiedy życie może się odmienić. Miałem ich dwa może trzy, ale pamiętam pierwszy, kiedy jako dziecko w Royal Opera House w Londynie wystawiałem „Die Frau ohne Schatten”, „Kobietę bez cienia ”Richarda Straussa. Miałem dziewięć lat i nerwowość pierwszego dnia prób z sześcioma czy siedmioma rówieśnikami była wyczuwalna”.

Trochę jak rzucenie się na głęboką wodę, aby nauczyć się pływać.

„Tak, ale za kulisami spotkaliśmy staruszka, który dla rozluźnienia napięcia zaprosił nas do wspólnej zabawy. Weszliśmy do pokoju i znaleźliśmy się przed makietą scenografii, która znajdowała się kilka metrów dalej. Ten pan zaczął bawić się tymi miniaturami, a ja, który byłem już zachwycony operą, zakochałem się w nich do szaleństwa. Reżyserem był Bernard Haitink, tenorem Paul Frey, a dżentelmenem, który z nami się bawił, był sam scenograf: wielki Dawid Hockneya”.

tekst źródłowy:

https://www.ilgiorno.it/milano/mika-incanta-al-castello-sforzesco-sul-palco-sono-libero-il-video-del-concerto-4f65f87e

CORRIERE DELLA SERA – 17/05/2023

Mika: „Mój fortepian i ja, pierwsze lekcje w Paryżu, ucieczka (razem) do Londynu. Tylko on wie o mnie wszystko”

„Tylko przed nim mogłem się całkowicie szczerze otworzyć, dać upust swoim lękom, wypłakać się na osobności, ale bez poczucia osamotnienia. Napisałem z nim ponad połowę moich piosenek”.

Fortepian był w moim domu od zawsze. Najpierw brązowe pianino wypożyczone ze sklepu w 13. dzielnicy. Miałem pięć lat i mieszkaliśmy w Paryżu. Za namową matki razem z siostrami brałyśmy lekcje gry na pianinie. Wtedy w nasze życie wkroczyły dwie panie, dwie siostry po sześćdziesiątce, które w odstępie kilku lat przybyły do ​​Francji z Europy Wschodniej. Jedna miała włosy spięte w ciasny, lśniący kok; druga pozostawiła je luźne, długie i dzikie. Piły dużo kawy, a każdy ich gest wydawał się zsynchronizowany, w rodzaju wyreżyserowanego kontrapunktu skinień, spojrzeń i akcentów. Jedna zaczynała zdanie dokładnie o jeden takt, zanim druga skończyła mówić: słowa i znaki , wszystko w wielkiej zgodzie. Gdyby chciały postąpić inaczej, wydawaliby się niespójne i może trochę szalone: to całość utrzymywała ich w równowadze.

Ich synchronizacja wzmocniała niezwykłą metodę nauczania. Siostra z kokiem siedziała po mojej prawej stronie i pracowała wyłącznie z moją prawą ręką, podczas gdy ta z rozczochranymi włosami siedziała po lewej stronie i myślała o tej stronie. Każda przemawiała do ręki, którą się opiekowała, a czasami ręka przemawiała w ich imieniu, od lewej do prawej, nawet prosząc ją o zrobienie tego czy tamtego.

Przyznaję, brzmi to surrealistycznie, ale była to jedyna wersja lekcji gry na pianinie, jaką znałem, i nic mnie w tym nie śmieszyło. W rzeczywistości było magicznie. Siostry były jak lalkarze w przedstawieniu z czterema bohaterami: moja lewa ręka, moja prawa ręka, fortepian, ja.

Kiedy w wielkim pośpiechu wyjechaliśmy z Paryża, miałem siedem lat. Kłopoty finansowe nie pozostawiły moim rodzicom innego wyboru niż ucieczka z kraju i szukanie szczęścia gdzie indziej. Prawie wszystkie nasze meble zostały sprzedane, ale dwa miesiące przed naszym wyjazdem sklep z fortepianami zbankrutował, został zamknięty i wystawiony na aukcję. W ten sposób instrument pozostał w naszym posiadaniu, jako jedna z nielicznych rzeczy, które towarzyszyły nam w przeprowadzce do Londynu, razem z garnkami i patelniami, stołami i krzesłami. Za nami został Paryż i dwie nauczycielki.

Kiedy pianino w końcu dotarło do Londynu, wyglądało dziwnie, jak przyjaciel z innego świata. Stanęło w suterenie, na wprost okna i pomalowaliśmy je na biało, jak wszystkie meble – nieliczne – które przywieźliśmy z Paryża. „Na rozpoczęcie nowego życia” – mawiała moja mama.

I moje nowe życie naprawdę zaczęło się tam od nowa, siedząc przy białym teraz fortepianie, w suterenie, gdzie zaszyłem się, by grać, z dala od reszty rodziny. Muzyczne przedstawienie kukiełkowe, które zachwycało moje lekcje muzyki we Francji, zniknęło natychmiast i teraz bez pomocy dwóch nauczycielek zacząłem samodzielnie poznawać instrument. To już nie była praca dla czterech aktorów, ale po prostu rozmowa dwóch osób, fortepianu i mnie, i jak w każdej normalnej rozmowie, fortepian grał, a ja odpowiadałem śpiewając.

Nasze grane i śpiewane dialogi odbywały się każdego dnia, godzinami i trwały przez kolejne tygodnie, miesiące i lata. To było jedyne miejsce, gdzie mogłem się całkowicie szczerze otworzyć, dać upust swoim lękom, wypłakać się na osobności, ale bez poczucia osamotnienia. Gdzie mogłem wypowiedzieć swoje życzenia, i prawie jakby po potarciu magicznej lampy, pojawiał się dżin. Gdzie mogłem mówić o pieniądzach, seksie, wyimaginowanych miłościach. Intensywna rozmowa zawsze toczyła się twarzą w twarz z moim fortepianem. Z biegiem czasu tematy stały się bardziej złożone, a reakcje fortepianu bardziej wyraziste, ale głos i fortepian zachowały równowagę, służąc sobie nawzajem, ogarnięte melodią.

Stałem przy oknie w suterenie: kiedy patrzyłem w górę, widziałem nogi ludzi idących chodnikiem. Oni byli tam, fortepian i ja byliśmy w naszym świecie. To uczucie ciepła, które ogarnia cię, gdy udaje ci się zbudować swój własny świat z niczego, nigdy cię nie opuszcza, gdy raz go doświadczysz. To nie jest zwykła emocja, nazywam to superemocją, zdolną przemienić cię w bohatera lub potwora, w delikatny drżący liść lub promiennego boga uwodzenia. Nigdy nie oddałbym mojego pianina, wiedziałem, że te muzyczne rozmowy ratują mi życie.

Fortepian ma w sobie coś niezwykle wszechstronnego, jakość nieporównywalną z innymi instrumentami. Po naciśnięciu klawisza pojawia się idealna nuta. Naciśniesz mocniej lub delikatnie, krótkim lub przytrzymanym dotykiem, a nuta będzie zawsze precyzyjna i dostrojona. To instrument dla każdego, od londyńskich pubów, przez zadymione kluby jazzowe, po najbardziej prestiżowe filharmonie. Wokół fortepianu budują się światy lub gromadzą się rodzinne uczucia, ale żaden nie jest podobny do innego głosu lub osobowości.

Moje stare pianino wciąż stoi w domu na Wetherby Place. Biała farba odprysła, odsłoniła stary brąz. Wciąż tam jest, w tym samym miejscu, przy oknie, czekając na następne spotkanie. Napisałem z nim ponad połowę moich piosenek, ale jego możliwości są nieograniczone, podobnie jak nieograniczone są tematy. Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale czuję, że przeznaczeniem było spotkać się w Paryżu, a potem być tam z nim, przy londyńskim oknie, patrzeć na świat na zewnątrz, na spacerujących tam i z powrotem ludzi.

Pewne rozmowy opuszczają pokój i lądują w słuchawkach AirPods i telefonach tych samych osób, którzy mijają moje okno, podczas gdy inne rozmowy pozostają ściśle prywatne. Są też piosenki i teksty, piękne, przejmujące, które na zawsze pozostaną zamknięte w tych murach i nigdy nie będą słyszane przez nikogo. Oto tajemnica, która napędza nasze rozmowy, gdy stoję twarzą w twarz z moim fortepianem: są rzeczy, które pozostaną tajemnicą.

End

End

THE DAILY TELEGRAPH REVIEW – 15/04/2023

„Nikt nie zmusi mnie do milczenia”

Kiedy kariera Miki na szczycie list przebojów w Wielkiej Brytanii „zatrzymała się”, znalazł sposób aby podbić Europę.

Czy jesteśmy gotowi na drugie przyjście Miki? Ekstrawagancko utalentowany piosenkarz i autor tekstów będzie głównym bohaterem wieczoru otwierającego Cheltenham Jazz Festival 26 kwietnia. Będzie to jego pierwszy koncert w Wielkiej Brytanii poza Londynem od 10 lat. Rola 39-latka jako jurora w przebojowym reality show Channel 4 The Piano przywróciła go brytyjskiej publiczności, chociaż festiwal jazzowy prawdopodobnie nie jest miejscem, w którym można by się spodziewać tego dostawcy ekstrawagancko ekscentrycznego popu .

„Całą karierę spędziłem w miejscach, do których niekoniecznie należę” — śmieje się Mika. „Gram na festiwalach elektronicznych, na których jestem jedynym nieelektronicznym wykonawcą, oraz na festiwalach jazzowych, na których wszyscy grają jazzowy repertuar. Uwielbiam to. Myślę, że chodzi o sposób, w jaki interpretujesz swój materiał, by być kreatywnym w sposobie, w jaki grasz”.

Ale czy to jest jazz? „Czy to pop?” kontruje żartobliwie Mika. „Czym w ogóle jest pop, czy ktoś wie? Jestem zbyt zajęty próbowaniem różnych rzeczy i znajdowaniem swojej drogi przez s-show robienia kariery w pieprzonym świecie.

W latach dziewięćdziesiątych Mika był na szczycie popowej listy, brawurowy showman w stylu Eltona Johna, śpiewając żywiołowe piosenki z dowcipnymi tekstami głosem, który mógł przechodzić od słodkiego tenora do tłuczącego szkło falsetu. Jego singiel Grace Kelly z 2007 roku był hitem numer jeden w Wielkiej Brytanii, a jego debiutancki album Life in Cartoon Motion sprzedał się w ponad pięciu milionach egzemplarzy na całym świecie. Ale ta chwila nie trwała długo. Mika zdobył pięć hitów z pierwszej dziesiątki z rzędu, po czym szybko zniknął, a każdy z jego kolejnych albumów odnotowywał spadek popularności i sprzedaży, przynajmniej tutaj, w Wielkiej Brytanii. Być może słyszeliście, że był wielki w Belgii, popularny we Francji i prezentował programy we włoskiej telewizji. Ale nie był już częścią brytyjskiego firmamentu popowego.

– Nie rozumiem, co się stało – przyznaje. „Mogę wyprzedać areny w Europie i Korei Południowej, ale w Wielkiej Brytanii wszystko się zatrzymało”.

Zastanawiam się, czy Mika nie był po prostu zbyt duży jak na mainstreamową przestrzeń, na którą prawie przypadkowo się natknął, zbyt campowy, zbyt artystyczny, zbyt potrzebujący. Jest pewna desperacja w jego największym hicie, z powtarzającym się refrenem „Dlaczego mnie nie lubisz?”

Michael Holbrook Penniman Jr miał uprzywilejowane, ale perypatetyczne wychowanie, urodzony w Bejrucie w rodzinie często nieobecnego izraelsko-amerykańskiego biznesmena i libańskiej matki, wychowany w Paryżu i Londynie, uczęszczający do Westminster School i Royal College of Music.

Zmagał się z dysleksją, zastraszaniem i niepewnością co do swojej orientacji seksualnej. „Grace Kelly została napisana o godzinie 11 w nocy w mojej sypialni. Powstałą w bardzo rzemieślniczy, ręcznie robiony sposób, z czystego pragnienia, by czuć się dobrze z tym, kim jestem. Cała moja muzyka powstała z pragnienia, by nie dać się skopać”.

Opisuje destrukcyjne doświadczenie bycia „katapultowanym” do sławy. Publicznie był ostrożny w kwestii swojej seksualności i uważał, że fascynacja brytyjskich mediów tym tematem jest lubieżna i wroga. „Ludzie byli dupkami, ludzie byli okrutni, używając tego niemal w destrukcyjny sposób. Wszystkie te kwestie związane z seksualnością i tożsamością, z którymi borykasz się jako dziecko, nadal są z tobą, a sposób, w jaki byłem traktowany nie był ani wrażliwy, ani życzliwy ani pełęn szacunku”.

Nie ujawnił się publicznie jako gej, dopóki nie skończył 29 lat i nie był w związku ze swoim wieloletnim partnerem, greckim filmowcem Andreasem Dermanisem. „Lubię myśleć, że świat się zmienił. Zdecydowanie, z perspektywy mediów, nastąpiła pozytywna zmiana, chociaż media społecznościowe wciąż są prawem samym w sobie”.

Mika rozmawia ze mną przez Zoom ze swojego domu w Miami, okazałej 100-letniej willi w stylu hiszpańskim, którą kupił dziesięć lat temu w stanie ruiny („była zbudowana z cementu z piasku plażowego i cała się rozpadała”) i wraz z rodziną i przyjaciółmi skrupulatnie odnowił coś, co określa jako „żywy projekt artystyczny”. Każdy pokój jest misternie ręcznie malowany, z ręcznie wykonanymi meblami, aby pomieścić studio nagrań, pracownię artystyczną i montażownię. „Pieniądze się skończyły, wszystko się zatrzymało, a ja musiałem więcej pracować, aby wszystko znów ruszyło. Trwało to o wiele za długo i kosztowało o wiele za dużo, ale to piękne, szalone miejsce, pełne małych baniek marzeń poświęconych tworzeniu rzeczy”.

Gdy jego kariera ostygła w Wielkiej Brytanii, Mika skupił się na terytoriach międzynarodowych, gdzie jego muzyka wciąż rezonowała. „Nie każą mi siedzieć cicho lub po prostu zniknąć, dlaczego miałbym to robić? Postanowiłem ruszyć dalej i znaleźć inny poziom, gdzie być może powietrze i temperatura będą dla mnie bardziej odpowiednie”.

Zaczął budować karierę telewizyjną, prowadząc programy we Francji i we Włoszech. „Naszym największym wyzwaniem w sztuce jest ciągle słyszane „nie”, wszystkie twoje pomysły są odrzucane w ciągu dwóch sekund. Musisz znaleźć sposób na zrównoważenie swoich artystycznych marzeń z pewnym rodzajem widoczności. Zdecydowałem się zająć telewizją, aby dać sobie choć cień szansy na realizację moich projektów muzycznych. Musisz o to walczyć. To część procesu prawdziwej kariery artystycznej”.

Myślę, że cała Wielka Brytania była zaskoczona, kiedy Mika pojawił się, prezentując Eurowizję we Włoszech w zeszłym roku. „Uwielbiam Eurowizję. Jestem Amerykaninem, jestem Libańczykiem, jestem Europejczykiem, wychowałem się i wykształciłem we Francji i Anglii. W najbardziej wzniosłym sensie Eurowizja to nie tylko program rozrywkowy, to ćwiczenie z uniwersalności”.

W tym roku Wielka Brytania jest reprezentowana przez Mae Muller, która zadebiutowała w wieku dziewięciu lat jako słodkie dziecko w teledysku Miki Grace Kelly. „Och, to nie jest jej powód do sławy, biedna dziewczyna, daj jej spokój” – protestuje w jej imieniu Mika. „Nie sądzę, żeby ludzie w Wielkiej Brytanii zdawali sobie sprawę, jak duży sukces odniosła w innych miejscach. Ma ogromny hit w Stanach [z 2021 z przebojem disco Better Days]. To jedna z tych piosenek, które słyszysz tak często, że nie chcesz ich więcej słuchać”. Wszystko, co powie o jej eleganckim, popowym utworze na Eurowizję I Wrote a Song, to to, że „jest zoptymalizowany do streamingu. To bardzo sprytne. Po zwycięstwie Ukrainy w Eurowizji w 2022 roku, ze względów bezpieczeństwa tegoroczny konkurs odbędzie się w Liverpoolu w maju. „To interesująca mieszanka w kwestii Wielkiej Brytanii i UE oraz sposób, w jaki BBC podchodzi do hostingu w imieniu innego kraju, który jest strefą wojny. Nie mogę się doczekać.”

Ze wszystkich rzeczy, które zrobił, Mika sugeruje, że The Piano, format wymyślony przez producenta Great British Bake Off Richarda McKerrowa i prowadzony przez Claudię Winkleman, jest jednym z najbardziej przypadkowych. „Po prostu się pojawiliśmy, a Rich powiedział:„ W pubie wpadłem na świetny pomysł, więc zróbmy program telewizyjny ”.

Sam Mika kształcił się na pianistę klasycznego, ale wyznaje: „Naprawdę nie podoba mi się idea »muzyki klasycznej«. O muzyce powinniśmy mówić w kategoriach doskonałości, kto robi coś ciekawego, coś, co może wywołać emocje. Niezależnie od tego, czy jest to jazz, rap, eksperymentalne elektro, Szostakowicz czy Scarlatti, wszystko to jest częścią naszej zbiorowej historii. Nie chodzi o styl życia, nie chodzi o podzbiory i gatunki, chodzi o twoją naturę, jak się czujesz. Muzyka łagodzi. I jest tam dla Ciebie. I to za darmo”.

Ostatnim projektem Miki była ścieżka dźwiękowa do francuskiego filmu Princes of the Desert (premiera we Francji w lutym), nad którym pracował z Orkiestrą Filharmonii Paryskiej i berberyjskimi muzykami z Maroka.

„Ponieważ jestem dziwakiem, spędziłem siedem miesięcy na symfonicznej ścieżce dźwiękowej, zamiast upewnić się, że mam angielski singiel, kiedy byłem na antenie z The Piano”.

Pracował także nad swoim pierwszym albumem w języku francuskim i nowym albumem w języku angielskim, zbudowanym wokół pętli fortepianowych i sampli. „Tak, jestem najgorszym koszmarem wytwórni płytowej. Ale to nic, bo ostatecznie gram na festiwalach muzyki jazzowej i elektronicznej. Przeżyję. Chyba.”

Tekst źródłowy:

https://www.telegraph.co.uk/music/artists/mika-eurovision-pop-europe/

End

INEWS – 15/02/2023

Co prawda nie jest to wywiad, ale artykuł, ale zamieszczam go, ponieważ od dawna brytyjska prasa nie pisała tak dogłębnie o historii Miki.

https://inews.co.uk/culture/television/mika-interview-the-piano-channel-4-brazen-homophobia-2150003

W 2007 roku Mika był wszędzie. I jak bardzo różnił się od zwycięzców landfill indie, nu-rave i X Factor, którzy zapychali listy przebojów: wiązka wibrującej energii śpiewająca genialne, kalejdoskopowe popowe piosenki, takie jak „Love Today” i „Grace Kelly” w absurdalnym, wysokim- do niskich oktawowych zakresów wokalnych. Nazwany BBC Sound of 2007, natychmiast stał się gwiazdą: jego debiutancki album Life in Cartoon Motion sprzedał się w ośmiu milionach egzemplarzy.

Jednak wiele osób nie było pewnych, co o nim sądzić (a krytycy mogli być zjadliwi: jeden powiedział, że słuchanie Miki było jak „bycie trzymanym na muszce przez Bonnie Langford”). Niektóre z tych rzeczy były dość niewinne: sam Mika uważa, że jego trudny do uchwycenia styl muzyczny promieniujący „rażącą radością popu” odstrasza ludzi. Ale często było to bardziej podstępne.

Mika, urodzony jako Michael Holbrook Penniman Jr, zawsze był przedwcześnie rozwiniętym talentem: po raz pierwszy pojawił się na scenie w wieku ośmiu lat, śpiewając w chórze opery Straussa w Royal Opera House, a w wieku 15 lat wystąpił jako chłopiec-sopran w tamtejszej produkcji Wędrówka pielgrzyma Vaughana Williamsa.

Urodził się w Bejrucie z matki Libanki i ojca Amerykanina – rodzina uciekła przed eskalacją wojny domowej, gdy Mika miał rok, przenosząc się najpierw do Paryża, a następnie do zachodniego Londynu, gdy miał dziewięć lat (uczył się we francuskiej szkole, gdzie był zastraszany, następnie w Westminster School, a później w Royal College of Music). To tło było artystycznym dobrodziejstwem, ale przysporzyło mu „prawdziwego bólu głowy dla wielu ludzi”. Media były zdezorientowane, brakowało im wrażliwości na jego pochodzenie lub bagatelizowały części jego tożsamości (jeden z ankieterów powiedział mu kiedyś, że nie widzi w nim nic „amerykańskiego”). „Kiedyś byłem świadomy tej wieloetniczności”.

Jeszcze gorsze były ciągłe spekulacje i naciski na niego, aby dyskutował o swojej seksualności (Mika ujawnił się jako gej dopiero w 2012 roku). Jeden z artykułów Guardiana z 2007 roku zawierał zdumiewający nagłówek: „Dlaczego Mika nie daje prostej odpowiedzi?” „Było zamieszanie:„ kim on jest? ”Całe to kwestionowanie seksualności oraz emocjonalnego, muzycznego i stylistycznego entuzjazmu, który jest celebrowany w dzisiejszej popkulturze”.

Pamięta, jak Amerykanie rozmawiali o jego piosenkach „i po prostu mówili„ chcielibyśmy zagrać tę piosenkę, ale jest trochę zbyt gejowska ”. Robi skomplikowaną, zszokowaną minę. „Myślę, że dzisiaj niektóre z tych komentarzy i artykułów nie mogłyby się ukazać. Oskarżono mnie o bezczelność, ale myślę, że to była bezczelna homofobia. Mam teraz 39 lat, świat poszedł do przodu, więc nie boję się tego powiedzieć. Wtedy to była zwykła strata czasu”.

Mika jest na wideo z Paryża, gdzie spieszy się ze studia – kiedy loguje się do rozmowy, wydaje jęk na widok swoich rozwianych wiatrem włosów. „Kiedy byłem młodszy, nie przeszkadzało mi to” – śmieje się. „Teraz, jeśli ktoś nie robi mi włosów, wyglądam tak”. Jest świetnym mówcą: zabawny, entuzjastyczny, trochę bezczelny, ale także rozważny i wrażliwy. „Kiedyś czułem się nieswojo, udzielając takich wywiadów w Wielkiej Brytanii”, mówi mi. Nigdy byś nie zgadł, ale być może to wyjaśnia, dlaczego jest w nastroju do refleksji: nie robił tego od wielu lat, w tym czasie był w dużej mierze nieobecny w Wielkiej Brytanii, zamiast tego skupiał się na swoim ogromnym sukcesie na kontynencie (mieszka za granicą od 2013 r., głównie w Toskanii). Od tego czasu upłynęło dużo wody i jasne jest, że chce teraz coś powiedzieć.

Mimo to jest cudownym kompanem, często ma promienny, ujmujący uśmiech (pasuje do jego prostego białego T-shirtu). Zwłaszcza wtedy, gdy mówi o The Piano, nowym reality show w Channel 4, w którym (potajemnie) ocenia pianistów-amatorów grających w miejscach publicznych w całym kraju. „To piękny program” — mówi Mika. „To sprawiło, że poczułem, że świat jest w porządku”.

Mika zajmuje odrębną pozycję w krajobrazie muzyki pop, łącząc różne kultury, gatunki i dyscypliny. Chociaż nie utrzymał gigantycznej sprzedaży swojego debiutu, nadal tworzy albumy w różnych odcieniach, współpracując z takimi artystami jak Madonna i Pharrell Williams (jego ostatnia płyta, My Name is Michael Holbrook z 2019 roku, była osobistym albumem napisanym i wydanym podczas choroby i śmierci matki).

Ale stał się erudytą: był jurorem zarówno we włoskim X Factor, jak i we francuskiej wersji The Voice, podczas gdy we Włoszech prezentował swój własny program rozrywkowy. W 2015 roku użyczył głosu w francuskojęzycznym filmie animowanym The Prophet ; brał udział w projektach artystycznych w Paryżu i ma historię filantropii, w szczególności jego telewizyjny koncert I Love Beirut z 2020 r., w którym wystąpili Kylie Minogue i Rufus Wainwright, i zebrał 1 milion euro dla ofiar wybuchu w Bejrucie.

Tylko w zeszłym roku prezentował i występował na Konkursie Piosenki Eurowizji w Turynie, występował w Filharmonii Paryskiej, grał na głównej scenie podczas Coachelli, napisał muzykę do francuskiego filmu Zodi et Tehu, Freres du desert, jednocześnie pisząc angielski album popowy i kręcąc program The Piano. „W pewnym momencie twoja głowa może eksplodować” – mówi. „Ale to wszystko jest częścią odnalezienia swojej tożsamości i nie bania się bycia poza systemem”.

Wydaje się być autentycznie zaskoczony, kiedy mówię mu, że słuchałem jego ścieżki dźwiękowej Zodi et Tehu, Freres du desert. „Naprawdę? Moja rodzina nawet tego nie słuchała!” O fabule filmu mówi: „weź E.T. i zastąp istotę pozaziemską wielbłądem”. Oboje zaczynamy się śmiać. „Ja tylko napisałem muzykę!” protestuje, śmiejąc się.

Twarz Miki się rozjaśnia, kiedy po raz pierwszy wspominam The Piano. W programie prezentowanym przez Claudię Winkleman pianiści-amatorzy udają się do publicznych fortepianów na czterech stacjach kolejowych w całym kraju, myśląc, że biorą udział w filmie dokumentalnym o rozwoju gry na pianinie ulicznym. Nie wiedzą, że biorą udział w konkursie reality TV: grając dla osób dojeżdżających do pracy, Mika i wirtuoz chiński Lang Lang potajemnie oglądają z zaplecza („podczas fali upałów bez klimatyzacji!”), aby ocenić występy i przeprowadzili swoich faworytów do wielkiego finału, który odbył się w londyńskiej Royal Festival Hall.

Program został okrzyknięty jako „Bake Off for pianos” (wykonany przez tę samą firmę produkcyjną). – Nie jestem pewien, czy można to tak nazwać – mówi, krzywiąc się. „To nie jest konkurencja w ten sam sposób”. Ale ma podobnie dobry klimat, z poruszającą obsadą odmiennych postaci ze wszystkich środowisk (pracownik budowlany, 92-letni opiekun, drag queen jako akt hołdu dla Tori Amos), które dają serialowi serce.

To skłoniło Mikę do zastanowienia się, co sprawia, że jest się świetnym pianistą. „Tak, to bardzo interesujące. To jest jak to, co czyni świetnego piosenkarza”. Wymienia Toma Waitsa i Judy Garland – namiastkę zainteresowań Miki – jako przykłady wokalistów niedoskonałych technicznie, ale potrafiących przekazać surowe emocje. „To samo dotyczy gry na pianinie. Niesamowite w tym projekcie jest to, że stwierdziliśmy, że tak jest. Ludzie grający naprawdę prosto lub grający rzeczy, które sami skomponowali, prawie zawsze wywoływali więcej emocji niż ktoś, kto grał bardzo trudny technicznie utwór Chopina”.

Spektakl rzuca światło na mieszczańską społeczność: ulicznych pianistów. Nastąpił wzrost, ponieważ publiczne pianina pojawiły się w całej Wielkiej Brytanii. Podczas gdy umiejętności uczestników są imponujące, to ich naiwność nadaje programowi uroku. „Nie przyszli tu bo liczyli na 15 minut sławy. Byli tam tylko po to, żeby coś zagrać i porozmawiać o sobie. Wiele z tych osób nie ma w domu pianina. Nie stać ich na to lub nie mają miejsca. Nie spodziewałem się, że program będzie tak poruszający, różnorodny czy wpływowy. To bardzo szczególny program, w dość dziwnym czasie w Wielkiej Brytanii”. Dziwny w jakim znaczeniu? „Ze wszystkim, co się dzieje, ze wszystkimi walkami i strajkami. Wydaje się, że czasami możemy stwardnieć. A ten program jest tego zaprzeczeniem. Sprawia, że czujesz, że świat jest milszy”.

The Piano to trochę ponowne wprowadzenie Miki do brytyjskiej publiczności. Na kontynencie jego profil jest taki, że w 2019 roku wystąpił na szczycie Wieży Eiffla w ramach obchodów jej 130-lecia. Jednak kiedy został ogłoszony gospodarzem Eurowizji, prasa brytyjska opublikowała podobne artykuły na temat „co porabia Mika w tych dniach?” Na Eurowizji wykonał spektakularną składankę największych hitów dla 200-milionowej publiczności, ale przyznaje, że „musiało to być dziwne dla ludzi w Wielkiej Brytanii, którzy nie widzieli mnie od dawna w telewizji, kiedy nagle zobaczyli mnie w takim kontekście”. Myśli przez chwilę. „Pozytywnym, miejmy nadzieję”.

Co on myśli o swoim niższym profilu tutaj? – Nie mam nic przeciwko – mówi powoli. „Nigdy za tym nie goniłem”. To mało powiedziane: jego występ na Cheltenham Jazz Festival w kwietniu będzie jego pierwszym koncertem w Wielkiej Brytanii poza Londynem od 2010 roku. „Jestem tego świadomy”, mówi rozczarowany. „Powinienem był częściej wracać. Ale nie myślałem o tym [o jego profilu], kiedy siedziałem i rozmawiałem w The Piano. Myślałem o tym, że mogę wyrażać się z pełną swobodą”.

Nie zawsze tak było. Mówi, że w przeszłości odrzucał wiele brytyjskich programów telewizyjnych (i wywiadów). „Zawsze czułem się dobrze, robiąc telewizję we Włoszech lub we Francji, ale czułem się naprawdę nieswojo, robiąc to w Wielkiej Brytanii” — mówi. „To samo z wywiadami. I teraz zdaję sobie sprawę, że to trochę głupie”.

Częściowe wyjaśnienie leży w tym, że martwił się, że jego prawdziwa osobowość będzie w pełnym blasku. Kiedy dostał pracę w The X Factor, nie potrafił mówić ani słowa po włosku: po szybkiej nauce języka w ciągu dwóch miesięcy rozpoczął się proces opuszczania gardy. „Kiedy występowałem we włoskiej telewizji, znacznie bardziej martwiłem się, czy będę w stanie się wysłowić!” śmieje się, „niż o próbie ukrycia mojej osobowości. Jak możesz być skrępowany czymś, na co nie masz wpływu?

„To zawsze zajmuje trochę czasu, ale nauczyłem się być sobą. Szczerze mówiąc, nie zmieniam się już tak bardzo. Byłem takim dziwnym ekscentrykiem w swoim własnym popowym świecie” – mówi. „I będę się tego trzymał”.

Mówi, że teraz jest to o wiele łatwiejsze niż kiedyś. „Branża nie była wówczas jednym z najbardziej przyjaznych ani sprzyjających miejsc, w których można było czuć się swobodnie z własną tożsamością lub seksualnością.

„Moją zadaniem było wejść na scenę, znaleźć sposób na opowiedzenie mojej historii i znaleźć miejsca, w których zechcą ją usłyszeć. Nie chodziło o rywalizację, ale o znalezienie własnej przestrzeni, w której mógłbym się rozwijać”. Uśmiech na jego twarzy pokazuje, że Mika właśnie to mu się udało.

LE PARISIEN 28/01/2023

Dlaczego ważne jest, aby jako artysta wspierać cele takie jak Pieces Jaunes w telewizji?

MIKA. Kiedy masz to szczęście, że masz szczególną więź z publicznością, masz również obowiązki, w szczególności promowanie wspólnego życia. Jak wszyscy, oczywiście jestem wrażliwy na te dzieci, które są dotknięte chorobą. Wydaje mi się naturalne, że mogę im trochę pomóc.

Pieces Jaunes pomagają również dzieciom, które są ofiarami zastraszania. Temat, który dotknął mnie osobiście (Mika był w młodości ofiarą szkolnej przemocy). Chcę móc im powiedzieć, że pewnego dnia wyjdziemy z tego.

Przygotowaliście z Orkiestrą Filharmoniczną bardzo szczególny występ. Czy ważne było, aby z tej okazji zaoferować coś wyjątkowego?

To, co mnie napędza za każdym razem, to oferowanie nowych, innych rzeczy, które pozwalają mi poszerzać swoją artystyczną paletę. Zgodnie z tym, co udało mi się zainicjować w Philharmonie de Paris (podczas serii koncertów jesienią 2021 r.), cieszę się, że mogę podzielić się tym w prime time na antenie France 2 z jak największą liczbą osób.

Podczas prób i wieczoru Brigitte Macron stała w pierwszym rzędzie. Czy była ważnym wsparciem dla artystów?

Pierwsza dama chciała pokazu godnego sprawy, której broni (jest prezesem Fondation des hôpitaux i sponsorem Operacji Pieces Jaunes). Chciała, aby artyści czuli się dobrze, aby mogli dawać z siebie to, co najlepsze.

To także najlepsze miejsce do zaprezentowania „Keep it Simple”, waszego nowego singla w duecie z Vianney. Czy to wzmacnia dla ciebie stronę wydarzenia?

Wcale nie było to w celu promocyjnym. Z ekranu bije nasza świetna współpraca z Vianney. Z radością zaśpiewaliśmy w tej sprawie.

Link do strony źródłowej:

https://www.leparisien.fr/culture-loisirs/tv/gala-des-pieces-jaunes-sur-france-2-en-tant-quartistes-on-a-des-responsabilites-explique-mika-28-01-2023-56DLAP5UXZDDLMHQG4R3VWJ2UY.php#xtor=AD-1481423553

GOOD LIFE FRANCE MAGAZINE 30/11/2022

20 MINUTES.FR – 13/05/2022

Eurowizja 2022: „Stéphane Bern, bądź dla mnie miły, proszę cię”, zachęca Mika.

(Stephane Bern to znany dziennikarz, miłośnik historii, który komentuje Eurowizję w telewizji francuskiej).

Znaliśmy Mikę jako piosenkarza i trenera w The Voice. W tym tygodniu odkrywamy animatora Mikę. Obok Laury Pausini i Alessandro Cattelana jest jednym z mistrzów ceremonii Eurowizji, która odbywa się w Turynie. Wciąż tak żywy jak zawsze, 38-latek nigdy nie przestaje gonić za czasem. Od poniedziałku do soboty robi próby i występy na żywo. Jednak w czwartek znalazł przerwę między najlepszą krawcową a półfinałem na żywo, aby odpowiedzieć na pytania dla 20 Minutes.

Jak odebrałeś koncert pierwszego półfinału we wtorek? Co pamiętasz?
Uważam to doświadczenie za niezwykłe. RAI postanowiło zainwestować w trzy wieczory w ten sam lub prawie taki sposób, jest to bardzo odważne, a nawet bardzo ryzykowne. Takie show jest trudne. Przygotowanie programu trzy razy w tygodniu jest niespotykane. Czuję się zelektryzowany tym, co się dzieje. Sekret tego wszystkiego polega na tym, że zaczęliśmy pracować nad pisaniem scenariusza z Laurą [Pausini] i Alessandro [Cattelanem] kilka miesięcy temu, zdalnie lub razem. Dyskutowaliśmy o strukturze, narracji, tonie tego, co widzimy, wstępach, przedstawieniach.

Wszystko jest bardzo precyzyjne. Nie ma miejsca na improwizację. Dla kogoś tak spontanicznego jak ty, czy to nie frustrujące?
Ten stoper i precyzja nie ułatwiają zadania. Wszystko to opiera się na interpretacji, energii, czasem nawet małym spojrzeniu lub geście, który trzeba będzie wzmocnić… To naprawdę język telewizji. Jesteśmy w telewizji makro. Ponieważ wszyscy mówią naszym głosem, to pierwsza rzecz, którą musisz zrozumieć. Więc wszystko jest w geście, spojrzeniu, w połączeniu między nami [z Laurą Pausini i Alessandro Cattelanem] a kamerą. Jak tylko wejdziemy na tę arenę, robimy telewizję dla ludzi w domu. Musisz rozmawiać z kamerą 99% czasu, a nie z publicznością w arenie. Tak samo improwizujemy, ale z precyzją, w określonym czasie. Powiem ci prawdę, jeśli jestem przygotowany, uważam to za zabawne. Przygotowuję się na tyle, na ile to możliwe, żebym, jeśli się pomylę, szybko się ogarnął i pozostał ludzki i szczery, ale nie zamarł z przerażenia.

We włoskim czasopiśmie „Sorrisi e Canzoni” niedawno oświadczyłeś, że francuscy komentatorzy byli w przeszłości „cattivissimi”, „bardzo niemili”. Czy masz wiadomość dla Laurence Boccolini i Stéphane’a Berna, którzy skomentują sobotni finał France 2?
(śmieje się) Dobrze wiemy, że byli już dużo gorsi niż Stéphane Bern. Marc-Olivier Fogiel, którego znam bardzo dobrze, i Dave’a zostali odsunięci od komentowania, bo byli tacy złośliwi… Jednocześnie to trochę część zadania, prawda? Ta dwoistość, są rzeczy, które lubimy, te, których nie lubimy, upadki… To część gry, ale Stéphane, bądź dla mnie miły, proszę cię.

Kilka lat temu wyraziłeś się dość ostro o Eurowizji. Jak dziś oceniasz konkurencję?
Zawsze są rzeczy, które naprawdę lubisz i rzeczy, których nie lubisz. Ten format odniósł niezwykły sukces w ostatnich latach dzięki streamingowi. Jeśli Albania zaprezentuje dobrą piosenkę lub jeśli przebój pochodzi z Holandii, może stać się hitem na całym świecie. Kiedy Włochy prezentują piosenkę taką jak „Zitti e Buoni”, liczba słuchaczy jest niesamowita. Streaming zmienił sposób, w jaki ludzie postrzegają tę konkurencję. Kaliber autorów, kaliber artystów, portale społecznościowe pozwalają zrozumieć, kim jest osoba śpiewająca, skąd pochodzi, o czym jest ich piosenka… Te piosenki niekoniecznie są wieczornymi odkryciami finału. Zwiększyło to wiarygodność muzyczną tego konkursu.

Ta edycja odbywa się w szczególnie napiętym międzynarodowym klimacie, w szczególności w jednym z uczestniczących krajów, Ukrainą, która znajduje się w środku wojny. Jakie masz wrażenia: ludzie są w nastroju na imprezę?
Impreza jest bardziej niż kiedykolwiek w sercach. Nie wszyscy jednak ciągle skaczą. Kiedy wczoraj wieczorem pojawiła się Ukraina [w półfinale we wtorek], było dużo łez. Była intensywność. Pomyślałem: „Cholera, będę pamiętał ten moment do końca życia. „Nigdy nie wyobrażałem sobie, że będę w programie rozrywkowym, konkursie piosenki i doświadczę intensywnych, zbiorowych emocji społeczno-politycznych, takich jak te, których doświadczyłem, gdy przybyli Ukraińcy [grupa Kalush Orchestra], a ludzie będą krzyczeć i wiwatować, bez względu na to jaką flagę mieli w rękach. Bardziej niż kiedykolwiek, należy celebrować nasze różnice na tej samej scenie. Udzieliłem wywiadu dla New York Times, w którym starałem się, aby Stany Zjednoczone zrozumiały, na czym polega fenomen Eurowizji… Wyjaśniłem, że częściej niż kiedykolwiek artyści śpiewają w swoim własnym języku i jest to dość zaskakujące, ponieważ wcześniej było to pomysł, że istnieje „dźwięk Eurowizji”. Teraz słyszymy różne języki, ale także instrumenty z różnych kultur, widzimy hafty, wzory… Choćby to, że Francja zagłosowała na bretońską grupę, która miała ją reprezentować na Eurowizji… czy nam się to podoba czy nie? To kolejne pytanie. Ale czy jest to interesujące ze społeczno-politycznego punktu widzenia? Oczywiście że tak !

Nikos Aliagas wysłał ci wiadomość z gratulacjami po pierwszym półfinale?
Nie. Nie pisał do mnie. Właściwie nie wiem dlaczego.

Czy tego oczekujesz? Czy jest jakaś wiadomość do przekazania?
Tak kocham go ! On również jest dotknięty tym, o czym właśnie mówiłem. To byłoby dla niego dobre pytanie: w sobotę wieczorem, kogo będzie wspierać? Będzie krzyczał dla Francji? Czy Grecji ? A jeśli to jedno i drugie, dla którego krakju będzie krzyczeć głośniej?

Nikos Aliagas wkrótce powróci do prowadzenia „Star Academy”. Byłeś dyrektorem artystycznym wersji z Quebecu, czy byłbyś zainteresowany powtórzeniem tego doświadczenia we Francji dla TF1?
W Quebecu byłem gościnnym dyrektorem artystycznym. Na razie we Francji nie było żadnej dyskusji między mną a Star Ac’, więc wszystkie zapowiedzi, które się pojawiają, nie mają związku z rzeczywistością.

Czy wkrótce zobaczymy się ponownie we Francji?
Mój nowy singiel Yo Yo, który ukaże się w ten piątek, na pewno zabierze mnie do Francji. Mam nadzieję, że szybciej usłyszycie mnie we Francji, zanim mnie zobaczycie. Tego lata zagram na wielu festiwalach w Europie. Jest chwila na telewizję, chwila na muzykę i chwila na scenę. Wszystko musi zająć swoje miejsce w odpowiednim czasie. To dla mnie bardzo ważne, dlatego zaśpiewam w finale Eurowizji. Jestem gospodarzem, potem stanę się Jekyllem i Hyde’em, całkowicie zmienię swój strój i postawę i stanę się artystą na scenie.

TELE 7 JOURS -14-20/05/2022

La Surprise de l’Eurovision

POP NIE JEST POWIERZCHOWNY – LE SOLEIL 02/04/2022

https://www.lesoleil.com/2022/04/02/mika-la-pop-nest-pas-superficielle-88dc3c0e00e9ab3dbc0930f8d1304e4c

Mika: „Pop nie jest powierzchowny”
Valerie Marcoux

Tej wiosny międzynarodowa ikona popu Mika wyrusza w trasę po Ameryce Północnej. Zatrzyma się w Quebec City 7 kwietnia, Montrealu 9 i Saguenay 11. Le Soleil zdołał porozmawiać z artystą tuż przed jego przylotem z Włoch na krótki postój w Londynie przed wyjazdem do Bostonu.


P. Trzy kraje w ciągu 24 godzin z przymiarką kostiumów w międzyczasie, to idzie szybko!
A. Szczerze zdaję sobie sprawę, że to mnie stresuje. Jestem gotowy do pracy, naładowałem akumulatory, ale to tempo podróży i życia jest naprawdę przerażające. Zdajemy sobie sprawę, że wracamy na trasę i wszystko zaczyna się od nowa! Szybkość podróżowania sprawia, że ​​zupełnie zapominasz, gdzie jesteś i myślisz tylko o pracy.

P. Jak radzisz sobie ze stresem?
A. Uprawiam dużo sportu i gotuję. Nawet gdy jestem sam, gotuję dla dziewięciu osób, bo umiem gotować tylko dla rodziny. Więc potem rozdaję rzeczy sąsiadom lub kolegom.

Są do tego tak przyzwyczajeni, że istnieje prawie stały system, w którym oddają mi talerze i naczynia sprzed tygodnia.

Inną rzeczą, którą robię, gdy wszystkiego jest naprawdę za dużo, jest kąpiel z wodą tak gorącą, że ledwo to wytrzymuję.

Q. Klô Pelgag otworzy twoje występy w Quebecu. Co sprawiło, że ją wybrałeś?
A. Kocham ją! Poprosiłem mojego promotora i firmę nagraniową o przesłanie mi małej próbki artystów i był to całkowicie oczywisty wybór. Ona jest świetna. Myślę, że ma szaloną kreatywność i energię. Lubię to, co robi. Czujemy, że sprawa jest poważna i że jej kariera będzie ciekawa.

P. Wspomniałeś o kostiumach i przymiarkach w Londynie. Czego możemy się spodziewać wizualnie na scenie podczas twoich występów?
O. Wszystko opiera się na kolorze i energii. Ubrania są bardzo ważne. To rodzaj metamorfozy. Praktycznie przebieram się na scenie. Zaczynam jako jedna wersja siebie i za chwilę staję się kimś innym.

Podszedłem do tego inaczej niż dotąd. Współpracuję z mniej znanymi i młodszymi projektantami, a także z rzemieślnikami.

Artysta powinien zawsze bardziej interesować się stylem i historią niż modą. Nie powinniśmy sprzedawać rzeczy. Powinniśmy opowiadać historie naszymi kostiumami.

Q. Pracujesz nad swoim szóstym albumem. Czego możemy się spodziewać?
O. Mój poprzedni album, zatytułowany My Name Is Michael Holbrook, był albumem, przy którym przechodziłem osobiste wyzwania; choroba mojej mamy, śmierć mojej mamy…

Ten album był trochę poszukiwaniem mojej tożsamości i historii moich rodziców, aby zrozumieć, skąd pochodzę i kim chciałbym się stać.

Teraz, dla odmiany, odnajduję się z albumem, na którym nagle pojawia się absurdalna wolność, odpuszczanie. To tak, jakbym miał wiatr pod skrzydłami i nie wiem, skąd ten wiatr się bierze. Może to duchy wszystkich ludzi, których kocham i których straciłem w ciągu ostatnich kilku lat, niosą mnie z lekkością. To coś, co nazywam trochę punkowym duchem, ale jednocześnie bardzo poetyckim i bardzo popowym.

Pop nie jest powierzchowny. Pop może wypełnić Twoje serce, sprawić, że Twoje serce zacznie bić szybciej, sprawi, że będziesz bardziej odporny na życie i codzienne wyzwania. Ten album to naprawdę hołd dla tego.

P. Czy mieszkańcy Ameryki Północnej usłyszą podczas twojej trasy koncertowej jakieś nowe piosenki?
A. Będzie kilka niespodzianek. Pomyślałem, że tam mogę poeksperymentować i poprawić co trzeba. Jednocześnie będzie zawierała wszystkie piosenki, które wszyscy znają i kochają. To mieszanka wszystkiego.

P. Wygląda na to, że telewizja zajmowała cię podczas pandemii…
A. Tak, powiedziałem kiedyś, że nie chcę już robić telewizji i nagle moja trasa została odwołana. Miałem z tym wielkie szczęście, ponieważ miałem sposób na dalsze komunikowanie się z ludźmi, a to jest bardzo ważne.

Natomiast złożyłem sobie obietnicę. Telewizja pochłania czas i uwagę, a nawet emocje. Proces twórczy zostaje przerwany. Więc powiedziałem sobie, że zamierzam zachować niezwykle surową dyscyplinę.

Chciałem robić telewizję, ale też pisać, tworzyć, być gotowym na nowe pomysły, nowe piosenki i nowe podejście, gdy wszystko zacznie się od nowa.

P. Właśnie przyjąłeś duży kontrakt jako prezenter Eurowizji 2022 wraz z Alessandro Cattelanem i Laurą Pausini…
A. To szalone! Praca nad scenariusze jest o wiele większa, niż mogłoby się wydawać. To prawdopodobnie największy program telewizyjny na świecie. To bardzo szczególny czas dla Europy, gdzie idea uniwersalności, którą reprezentuje, jest naprawdę kwestionowana.

Musimy koniecznie powiedzieć o tym, co się dzieje, ale musimy to zrobić we właściwy sposób. Trzeba prowokować emocje i empatię bez przytłaczania rozrywkowej części tego konkursu. To taka delikatna równowaga. Nie jesteśmy tylko prezenterami, ale także wykonujemy gesty artystyczne i muzyczne.

END

LA REPUBBLICA – 18/03/2022

Wersja włoska tylko dla abonentów La Repubblica;

https://www.repubblica.it/spettacoli/musica/2022/03/18/news/mika-341892547/

Wkrótce tłumaczenie na polski.

LE JOURNAL DU DIMANCHE – 25/10/2021

W tej rozmowie Mika wymienia Polskę!

„Marzę o śpiewaniu z Françoise Hardy”

Trener w telewizji w sobotę, na klasycznej scenie Filharmonii w najbliższą niedzielę, wokalista Mika opowiada o swoim eklektycznym weekendzie.

Finał The Voice (sobota wieczór na TF1) i cały weekend w Philharmonie de Paris, do niedzieli wieczorem (20:30). To za mało, jeśli powiem, że ten tydzień Miki był wypełniony sesjami zdjęciowymi i próbami. „Eklektyzm, bycie wszędzie na luzie, a przede wszystkim niebycie snobem, zawsze był moją siłą napędową”, wyjaśnia brytyjsko-libański piosenkarz. Czternaście lat po Life in Cartoon Motion, tym kolorowym popowym projekcie ze różnorodnymi wpływami, które uczyniły go sławnym, Mika eksploruje nową dziedzinę ekspresji. 38-letni piosenkarz i autor tekstów postanowił ponownie zagrać 22 swoje utwory w wersji symfonicznej z towarzyszeniem 130 muzyków z orkiestry Ile-de-France w Filharmonii, tak jak zrobił to w Opera Royal de Versailles w grudniu 2020. Potem wróci do studia nagrywać nowy album.

Czy symfoniczne wykonanie twoich piosenek to powrót do domu dla ciebie, byłego studenta Royal College of Music w Londynie?

Nie chodzi tylko o powrót do muzyki klasycznej w prosty sposób. Interesuje mnie również korzystanie z instrumentów z Afryki Północnej czy Wschodu. Przełamywanie gatunków muzycznych jest dla mnie niezbędne. Z wiekiem rozwijamy skrzydła i czuję potrzebę poszerzenia mojej palety dźwiękowej o nowe doświadczenia. Minęło siedem lat, odkąd dojrzewałem do tego projektu z muzykiem z Quebecu, Simonem Leclerc’em. Jako wielki fan muzyki filmowej znałem jego pracę jako dyrygenta w Paramount Pictures. Zmieniliśmy wszystko i dogłębnie przerobiliśmy każdą piosenkę. Trudność polegała na odtworzeniu oryginalnego groove’u z fagotami, fletami i wiolonczelami.

Aby emocje wydostały się z ciała, trzeba je regulować jak precyzyjny mechanizm”

Czy to kierunek, który planujesz obrać na swoim następnym albumie?

Jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić, ale pomysł powrotu ze zwykłym jedenastoutworowym albumem i trasami koncertowymi wydaje mi się kompletnie przestarzały. Ten model już nie funkcjonuje! Mogę wam tylko powiedzieć, że mój projekt będzie podzielony na cztery etapy, jak wiele eklektycznych rozdziałów.

Jakiej muzyki słuchasz dzisiaj?

Nadal kocham muzykę Vivaldiego i renesansu tak samo jak zawsze, ale słucham także niemieckiego DJ-a Purple Disco Machine czy amerykańskiego rapera Tylera, the Creatora. To daje mi energię. Ale obecnie w mojej garderobie słucham w kółko projektu „Lovotic” Charlotte Gainsbourg.

Wróćmy do Filharmonii. Czy przeszedłeś jakieś specjalne szkolenie?

Od rana pracuję z osteopatą i trenerem sportowym. Każdy mój ruch jest przestudiowany. Aby emocje emanowały z ciała, muszą być regulowane jak mechanika precyzyjna. Bo na scenie nie mogę schować się za puzonistą.

Więc nie ma telepromptera?

Oczywiście nie! Za kogo mnie uważasz?

Długo się wahałem, zanim zgodziłem się wystąpić w tego rodzaju formacie. Musiałem znaleźć w tym spójność”

O kim pomyślisz przed wyjściem na scenę?

Moje przedstawienie w Operze Królewskiej w Wersalu zadedykowałem mojej mamie. Tak bardzo chciałem, żeby zobaczyła mnie po raz ostatni na scenie [zmarła w lutym]. W Filharmonii pomyślę o 200 fanach, którzy przyjechali z całego świata, od Japonii po Polskę, żeby mnie posłuchać. Czy zdajesz sobie sprawę, że oni wynajęli statek na Sekwanie, żeby być razem? Jako pierwsi pobiegli do kas, gdy bilety trafiły do sprzedaży. To piękne, prawda?

Sobotni koncert również zgrał się z emisją programu The Voice na żywo. Jak sobie z tym poradziliście?

Sześć miesięcy temu, kiedy potwierdzałem swoją obecność w Filharmonii, termin finału The Voice All Stars nie był jeszcze zaplanowany. Zorganizowaliśmy się odpowiednio, nagrywając w warunkach na żywo występy sześciu kandydatów i reakcje publiczności. Ale ostateczne głosowanie musi się odbywać na żywio. Znaleźliśmy rozwiązanie – połaczenie wideo: ja z mojej garderoby w Philharmonie, wszyscy inni w studio telewizyjnym w Saint-Denis, ale mój ulubiony talent pozostał ten sam: Terence [który był w jego zespole].

Jesteś także w X Factor we Włoszech i Star Academy w Quebecu. Lubisz takie programy?

Długo się wahałem, zanim zgodziłem się wystąpić w takim formacie. Musiałem znaleźć w tym spójność. Nigdy nie zapomniałem magii, która emanowała z audycji Carpentier czy Studio Uno we Włoszech. Nie wspominając o wspaniałych programach w Stanach Zjednoczonych z Elvisem Presleyem, Cher czy Frankiem Sinatrą. Nawet Glenn Gould robił telewizję. To jest moje najgłębsze życzenie: aby telewizja pokazała swój romantyczny aspekt.

Catherine Ringer jest boginią. Lubię w niej wszystko, jej bezczelność, drogę jaką przeszła. Ona spala się jak jej muzyka.”

Więc zamierzasz wystąpić w kolejnym sezonie The Voice?

Nigdy nie podejmuję decyzji w pośpiechu. Musisz opaść ciśnienie, bym poczuł moje pragnienia. Od początku mojej kariery było to moje jedyne kryterium. Więc poczekaj i zobaczymy!

Mówi się, że będziesz prezentować Konkurs Piosenki Eurowizji 2022. Potwierdzasz?

[Śmieje się] W ogóle nie wiem, o czym mówisz. Musiałeś coś źle przeczytać, zmień okulary!

Załóżmy, że jesteś kandydatem programu. Które francuskie piosenki chciałbyś zaśpiewać?

Każda piosenka Rity Mitsouko – Catherine Ringer jest boginią. Wszystko w niej mi się podoba, jej bezczelność, droga, którą przeszła. Ona spala się jak jej muzyka. Serge Gainsbourg też był dla mnie ważny, podobnie jak repertuar Georgesa Moustaki. Mam też szczególny sentyment do Colette Magny i Charlesa Treneta. Ale szczerze mówiąc, moim marzeniem zawsze było zaśpiewanie z Françoise Hardy.

Tekst oryginalny:

https://www.lejdd.fr/Culture/Musique/mika-au-jdd-je-reve-de-chanter-avec-francoise-hardy-4073091

CORRIERE – 26/10/2021

Nawet pop jest poezją: przemyślam piosenki w tonacji symfonicznej”

Piosenkarz: „Chcę, aby dobrze słuchano tekstów. Koncert będzie w hołdzie mojej mamie, której już tu nie ma. A teraz piszę ścieżkę dźwiękową do filmu ”

PAR: Aby nadążyć za rytmem Boum Boum Boum, onomatopeicznym tytule o miłości, która zakłóca spokój sąsiadów, pojawiają się smyczki. W innych hitach, takich jak Relax, Grace Kelly czy Love Today dodawane są instrumenty dęte i perkusja, za to nigdy bas, bębny czy instrumenty elektroniczne. Jednak w Filharmonii Paryskiej publiczność nie jest w stanie usiedzieć w fotelach podczas ponad dwugodzinnego koncertu „Mika symphonique”, koncertu 38-letniego artysty z orkiestrą klasyczną i chórem, artysty, który jutro wieczorem będzie pełnił funkcję jurora w X Factor.

Po co wymyślać na nowo klasyczną wersję piosenek?

„Chodzi o to, by wydobyć poezję z tekstów, poezję, która czasami ginie w popie, ponieważ myślimy przede wszystkim o rytmie i zachęcaniu ludzi do tańca. Lubię pokazywać wszystkie możliwe strony piosenek, a na każdym koncercie symfonicznym proponujemy inną ich aranżację. To projekt w ciągłej ewolucji, bez myślenia o modzie”.

Jak wybierasz piosenki?

„Cały koncert to historia, opowieść. Wybieram piosenki, które mogą dać mi i publiczności najintensywniejsze emocje, ale nie tworzą musicalu. Nie podoba mi się nawet wyrażenie „crossover”, które zwykle oznacza pozostawienie utworu takim, jakim jest, przez dodanie tylko miękkiego podkładu smyczków… Utwory muszą być całkowicie przemyślane”.

Jak narodził się pomysł?

„Kilka lat temu byłem na tournee po Stanach Zjednoczonych i daliśmy kilka koncertów także w Kanadzie. W Montrealu przyszła do mnie moja przyjaciółka dziennikarka Olivia Lévy. W pewnym momencie koncertu zostałem przy fortepianie, z towarzyszeniem klarnetu i akordeonu, a Olivia w końcu powiedziała mi: musisz zrobić taki koncert, z Orchestre Symphonique de Montreal. Odpowiedziałem: ok, jeśli będą chcieli, dlaczego nie? To ona była motorem wszystkiego. Mój przyjaciel Marc-Olivier Fogiel nalegał na Filharmonię Paryską. Teraz mówimy o światowej trasie od Berlina do Tokio. Przemieszczanie się całej orkiestry to logistyczny koszmar! Ale byłoby fantastycznie”.

Czy Mika Symphonic to sposób na pojednanie różnych dusz?

„To sposób na poszerzenie mojego spektrum, w wieku 38 lat staram się iść do przodu. W sobotę śpiewam z orkiestrą, w czwartek mogę być w telewizji, w niedzielę śpię na pustyni, żeby uchwycić dźwięk wiatru, a w poniedziałek mogę iść do studia nagraniowego, żeby go samplować. Piszę nowy album, a potem po raz pierwszy będę chciał poświęcić się ścieżce dźwiękowej do filmu. Osiemdziesiąt dwie minuty muzyki symfonicznej, wielkie wyzwanie dla kogoś takiego jak ja, kto nie umie czytać nut”.

Jak trafiłeś do Royal College of Music, nie wiedząc, jak czytać partyturę?

«Udawałem. Starałem się przekładać kartki we właściwym czasie. Nakryli mnie, ale odwołałem się do ustawy premiera Tony’ego Blaira przeciwko dyskryminacji osób z dysleksją… W końcu odszedłem, wybierając pop”.

Zastraszanie, dysleksja. Jak udało ci się przekuć trudności w poczucie miłości i komunii z publicznością, jak to, które było tak silne w sobotni wieczór w Filharmonii?

„Dzięki mojej mamie Joannie, której już nie ma wśród nas. Koncert jest hołdem dla niej. Ona nauczyła mnie stawiać czoła trudnościom i coś z nimi robić, razem z moim bratem i siostrami. Muzyka pomaga stworzyć rodzaj magii, jest trochę jak duch z „La Compagnia del Cigno”, serialu Ivana Cotroneo, z którym z przyjemnością współpracowałem”.

Co możesz nam powiedzieć o swojej grupie w „X Factor”?

„X Factor żyje, bo to nie jest karaoke, dzieciaki mają coś do powiedzenia. Jak Westfalia, zespół inspirowany jazzem … A potem Fellow, wyjątkowy i potężny głos i Nika Paris, 16-latka, która pochodzi z Bułgarii i śpiewa po francusku. Są wspaniali. Może nie jesteśmy najbardziej agresywną drużyną z punktu widzenia rywalizacji, ale kogo to obchodzi. Potrafimy dać ogromne emocje”.

Tekst oryginalny:

https://www.corriere.it/spettacoli/21_ottobre_26/anche-pop-poesia-7e4ab482-3681-11ec-9169-9535c00f6f72.shtml

TELE 7 JOURS – 02/10/2021

Wywiad Amandine Scherer

DLACZEGO MIKA I ZAZIE PRAWIE ODMÓWILI UDZIAŁU W THE VOICE ALL STARS

Po raz pierwszy mieliście do czynienia z bitwami krzyżowymi (cross battles), w których rywalizują ze sobą dwa talenty z dwóch różnych drużyn.

Jak tego doświadczyliście?

Zazie: Przyznaję, że się baliśmy. Tak, musieliśmy być strategami, ale nie wiadomo, co dzieje się w głowach głosujących. Czasem dotknie go technika wokalna, wygląd, odrobina kruchości… To trochę jak loteria! Łatwiej nam nie musieć wybierać, zwłaszcza gdy znamy te słynne talenty!

Kim są wasi współtrenerzy w przygotowaniu cross battles?

Mika: Przy mnie będzie Kendji.

Zazie: A ja wybrałam Maëlle. Pracowałyśmy razem nad jej pierwszym albumem. Są pewne niezbędne elementy u niektórych artystów, takich jak ona. Niektórzy mają już charyzmę, a The Voice jest dla nich wspaniałym kokonem.

Jak myślicie, co ten sezon All Stars przyniesie nowego?

Mika: Po raz pierwszy taki program pokazał ból, rozczarowanie tych, dla których wszystko nie potoczyło się tak, jak sobie wyobrażali. To jest bardzo trudne. Postawa każdego jest inna, ponieważ nie są oślepieni światłem, nie mają już tego samego podejścia.

Czy od razu zgodziście się wrócić na czerwone krzesło?

Zazie: Nie, na początku nie chciałam. Zastanawiałam się, jaki jest sens słuchania ludzi, których wcześniej słyszałam. Do tego nie brałam udziału w sześciu sezonach, więc poza Kids było całkiem sporo talentów, które mi umknęły. Jednak nasze głowy i serca zmieniły podejście w ciągu zaledwie kilku sekund.

Mika: Ja też nie byłem przekonany. Bałem się, że będę przeżywać to doświadczenie bez chęci odkrywania. Jednak , kiedy słuchaliśmy tych głosów, szybko to uczucie zostało zmiecione przez rodzaj podniecenia. Znalazłem czyste emocje, bez zblazowanego stosunku do tych talentów, które czasami już znałem z poprzednich sezonów.

Czy udało wam się rozpoznać wszystkich?

Zazie: Nie, to Jenifer pokonała nas wszystkich w tej grze! Ma ucho, powinna być piosenkarką! (Śmiech)

Jak doświadczyliście aspektu drugiej szansy dla uczestników?

Mika: Bardzo podobało mi się podejście Louisa Delorta, który miał bardzo bogaty okres projektów po występie w The Voice w 2012 roku, a potem nastąpiła cisza. Kiedy zapytaliśmy go, dlaczego zgodził się wrócić do programu, powiedział: „Wracam, bo teraz jestem szczęśliwy. Wracam na scenę, aby śpiewać w tym stanie”. Bardzo mnie to wzruszyło. Ostatecznie nie istnieje tylko jeden rodzaj sukcesu.

Czy Patrick Fiori dobrze wpasował się w drużynę?

Zazie: Ma niezawodną technikę usypiania wszystkich: kiedy zacznie mówić, może tak przez dobrą godzinę. Przez to szybko wygrywa, ponieważ wszyscy chcemy, aby ta męka się skończyła. Nawet uczestnicy! (Śmiech) Właściwie jest mistrzem świata w znieczulaniu trenerów!

END

VANITY FAIR FRANCE – SIERPIEŃ 2021

Vanity Fair France 01.08.2021

Wersja angielska opublikowana przez Mikę na Instagramie.

Tłumaczenie wersji francuskiej z Vanity Fair France.

Mój Liban

Rok po eksplozji w porcie w Bejrucie Mika opowiedział Sophie Rosemont o swoim niezachwianym przywiązaniu do swojego kraju urodzenia. Delikatne i mocne świadectwo, tak samo jak ten niepowtarzalny artysta.

4 sierpnia 2020 r. Jestem w Villa Aurelia w Rzymie, gdzie odbywają się wydarzenia organizowane przez Akademię Amerykańską. Wszyscy tam byli, od Getty’ego do Hemingwaya. W garderobie kręcono ze mną wywiad i nagle widzę przed sobą, jak zaświeca się mój telefon. Mnóstwo wiadomości: zdjęcia, filmy pojawiają się jak lawina. Na początku w to nie wierzę, myślę, że to nowa aplikacja symulująca eksplozję w porcie w Bejrucie – jesteśmy przyzwyczajeni do manipulowania obrazami. Ale to jest prawdziwe. Nagle, kiedy przebywam w tej świątyni przepychu, rozbrzmiewają we mnie dziecięce traumy, związane z wojną, nietrwałością komfortu i stabilności codziennego życia. Rozumiem wtedy, że kształtują nas emocje z dzieciństwa. Moja reakcja jest bardzo intensywna, ale bardzo cicha: ogarnia mnie ogromny smutek, smutek który przerasta nawet strach. Niesprawiedliwość tych obrazów uderza mnie wprost: dlaczego ta eksplozja w tym mieście, które już cierpi politycznie, gospodarczo, społecznie i gdzie poświęca się życie młodych ludzi? Instynktownie wiem, że to nie wina sąsiednich krajów ani bomby. Wiem, że ten dramat ma związek z tym, co gryzie Liban: korupcją. Liban to miejsce, w którym się urodziłem. Nigdy tam nie mieszkałem, ale zawsze był częścią mojego życia, jak to jest w przypadku wielu Libańczyków w diasporze. Kilka tygodni temu ktoś zapukał do moich drzwi w Montrealu. Był to libański prawnik, który przyjechał mi podrzucić torby pełne potraw ugotowanych przez jego matkę!

Moje pochodzenie jest wielokulturowe. Mój ojciec jest Amerykaninem. Syn dyplomaty z Savannah w stanie Georgia, który pracował dla rządu USA, urodził się w Jerozolimie i dorastał wszędzie, łącznie z Bejrutem. Mój dziadek ze strony mamy pochodził z dużej rodziny w Damaszku. Po walkach w arabskim buncie na początku XX wieku, w 1919 rozczarowany przybył na Ellis Island. Odbudował swoje życie w Nowym Jorku, najpierw jako dostawca tkanin, potem awansował po szczeblach kariery i zakładał fabryki w Chinach . Nadchodzi dzień, w którym jego siostra za wszelką cenę chce go ożenić. Wyjeżdża do Libanu, gdzie ona wybrała mu kobietę z dobrej rodziny. Podczas zaręczynowego koktajlu widzi kąpiącą się na plaży rodzinę. Zakochuje się w jednej z dziewczyn, anuluje swoje małżeństwo i prosi o jej rękę. Moja babcia ma 16 lat, on 60. Wyjeżdża z Bejrutu do Stanów Zjednoczonych. Mówi tylko po arabsku i trochę po francusku. Po drugiej stronie Atlantyku bardzo szybko rodzi się moja mama i cztery jej siostry, które będą rosły między kobietą pozbawioną korzeni i mężczyzną, który nigdy nie zapomniał, że jest Syryjczykiem. Wszyscy mówią i gotują po arabsku.

Moje dzieciństwo również naznaczone było widmem wojny, w tym w Kuwejcie, gdzie mój ojciec był zakładnikiem, zanim powrócił odmieniony. Moja mama, która zmarła niedawno, przekazała mi ciepło kontaktów z ludźmi i sposób reakcji emocjonalnej. To temperament i temperatura! Ta mieszanka nie raz zaskakiwała dziennikarzy podczas wywiadów ze mną…

Dorastałem z bardzo silnymi wzorcami orientalnymi – absolutną ikoną, Oum Kalthoum; braćmi Rahbani, Fairuz, którzy zbudowali most między Zachodem a światem arabskim… Uwielbiam Nancy Ajram, kocham rockowy zespół Mashrou’Leila. Lubię Gibrana, Mahmuda Darwicha, Amina Maaloufa, którego „Leona Afrykańskiego” czytałem, kiedy byłem bardzo młody. To, co również wiąże mnie z moją ojczyzną, to te 6000-letnie drzewa oliwne, które rosną wzdłuż dróg w Libanie. Ci przedstawiciele długowieczności powinni być czczeni jako bogowie i boginie.

4 sierpnia 2016 dałem swój ostatni koncert w Libanie, w Baalbek. Było fantastycznie, wszyscy rzucali w siebie poduszkami! Dwa lata wcześniej trzy razy musieliśmy przerywać koncert. Po pierwsze dlatego, że modlitwa (z meczetu) była bardzo głośno transmitowana. Potem, ponieważ rzucono tyle poduszek, że scena była nimi pokryta. Nawet je skonfiskowaliśmy, ale nie dało się grać dalej. Puściliśmy więc trochę muzyki, między innymi zremiksowane piosenki Fairuz, i wróciłem do mojej garderoby. Wśród moich najmilszych wspomnień z koncertów jest także Place des Martyrs, w 2009 roku, po klęsce Hezbollahu. To była szalona publiczność, młode dziewczyny jedne w chustach na głowach inne w podkoszulkach i gorsetach.

Jeśli napisałem ten tekst w „Le Monde” („Liban, mój kraj, umiera, a jego dzieci są zakładnikami”, opublikowana w maju 2021 r.), to dlatego, że po szoku wywołanym obrazami z wybuchu z sierpnia 2020 i entuzjazmie wywołanym przez mój koncert charytatywny (I Love Beirut, wrzesień 2020), w kolejnych miesiącach sytuacja w Libanie pogorszyła się, a społeczność międzynarodowa nie była tym tak naprawdę poruszona. Tak, eksplozja była jak porażenie prądem. Ta katastrofa wstrząsnęła światem. Jednak w świecie mediów, w którym żyjemy, czas uwagi jest dość krótki. Obraz lub informacja są konsumowane jako produkt o bardzo krótkiej dacie ważności. Jako artyści niekoniecznie jesteśmy uprawnieni do wyrażania naszego politycznego punktu widzenia, ale nie powinno to uniemożliwiać nam uzewnętrzniania naszych emocji ograniczając się do 280 znaków na Twitterze. Czasami czuję się głupio, że używam tylko słów, ale mimo to są one cennym sposobem przekazu.

Bez wchodzenia w retorykę polityczną, która nie jest moją domeną, ponieważ uważam się za zwykłego obserwatora mojego kraju, uważam, że zdecydowanie to korupcja pożarła Liban. Niektórzy mówią o koegzystencji religii. Tyle że ona istniała od zawsze! Bejrut od dawna gościł synagogi, meczety, kościoły melchickie, maronickie i katolickie. A całość stanowiła prawdziwe bogactwo kulturowe. W ostatnich latach rozpoczął się kryzys ekonomiczno-polityczny. Wzrosły napięcia społeczne, a partie starały się wykorzystać tę słabość, zerwać więź, która nas zjednoczyła. Nie bez powodu Hezbollah otworzył sklepy, w których chcąc kupić towary sprowadzane z Iraku i Iranu po rozsądnych cenach, trzeba dołączyć do partii. Tam na miejscu moi przyjaciele próbują odbudować dzielnice. Libańska architekt Hala Wardé chce odrodzić miejsca, w których dziedzictwo narodowe zostało zniszczone. Ale jak można zarządzać odbudową i niezbędnymi środkami, gdy banki przestają funkcjonować? Wynagrodzenia pięciokrotnie straciły na wartości, cena pasty do zębów szybuje w górę, tak jak chleba, kawy, mleka lub przejazdu taksówką! Teraz młody człowiek, który studiował jak szalony, żeby zdobyć dyplom, musi opuścić kraj, jeśli chce coś zrobić ze swoją wiedzą. Czy Liban jest skazany na drenaż talentów?

W tym maleńkim kraju, żyznej dolinie wciśniętej między Izrael a Syrię, będącej bramą do Europy, rozgrywa się kluczowy temat naszej przyszłości: wspólne życie. W miarę jak kurczą się nasze zasoby, jesteśmy coraz bardziej podzieleni. Nic z naszej obecnej postawy nie sprzyja wspólnemu istnieniu. To pytanie zadaje Hashim Sarkis, tegoroczny komisarz generalny Biennale w Wenecji -pyta „Jak będziemy żyć razem?” Oczarował mnie libański pawilon w Wenecji wymyślony przez Halę Wardé, nad którym pracował także mój brat Fortune, „A Roof for Silence” . Przedstawiono tam szesnaście tysiącletnich libańskich drzew oliwnych. Zostały one sfilmowane przez Alaina Fleischera. Obrazowi towarzyszy muzyczna kreacja autorstwa artystów dźwięku Soundwalk Collective. Wokół tych drzew, które widziały wszystko, znajdują się również poetyckie obrazy Etel Adnan, „Antiformes” Paula Virilio …

Oczywiście Libańczycy zawsze wykazywali wielką dumę i wielką siłę. Ale w obliczu tak wielkiej złości, frustracji, marnotrawstwa ulegają one erozji. Kluczem jest niewątpliwie młodzież, która chce na nowo wymyślić swoje społeczeństwo. Musimy dać jej narzędzia, zainwestować w te umysły, które myślą nad różnorodnością swojego kraju za trzydzieści lat. Rok po eksplozji odczuwam dużą frustrację, bolesną latencję. Tak, nie jestem zły, jestem sfrustrowany endemiczną korupcją. Nie ograniczam się do stwierdzenia, że „nic nie możemy na to poradzić, tak jest”. Jedną z obaw dzisiejszego Libanu jest to, że religie zaczęły uprawiać politykę. Nie zostawiają już miejsca na duchowość. Kiedyś, jak planeta w miniaturze, w Libanie, wszystkie wspólnoty żyły razem w radosnym charivari, jako przykład wspólnego życia i dialogu międzyreligijnego. Ale w dzisiejszych czasach wierzenia ludzi są zbyt często nadużywane do budowania murów zamiast do ich burzenia. Wiara powinna nas łączyć, wiara to dążenie do uniwersalności. Wszystkie pokolenia potrzebują duchowości, cokolwiek to jest, aby rozważać życie i śmierć.

Kiedy zamykam oczy, wyobrażam sobie siebie na tej maleńkiej plaży w Sour, niedaleko Tyru. Jemy małe barakudy smażone na oliwie z cytryną i solą. Są pyszne. Jest tam latarnia morska, a część rodziny mojej mamy zamieniła sąsiedni dom w pokój gościnny. Za nim znajdują się ogromne rzymskie ruiny, a dalej granica izraelska, gdzie nastolatki są zachęcane do rzucania kamieniami w nocy. W podziemiach tego domu, często zalewanych wodą, gdy morze jest wysokie, znajdują się ruiny fenickie pokryte piaskiem. Mimo że nie panuje tam pokój, jest tam dużo piękna. Jak te dwie rzeczy mogą współistnieć obok siebie?

END

STYLE MAGAZINE ITALIA N.5 – 28/04/2021

„Mika oskarża” .

STYLE MAGAZINE ITALIA N.5

26/04/2021

Mika

Libanie, co robisz ze swoimi dziećmi? Kobieta stoi tyłem na tarasie z widokiem na port w Bejrucie. Ze spuszczoną głową odwraca wzrok od ruin, które widzi na horyzoncie. Dziewięć miesięcy po śmiertelnej eksplozji, która zasiała chaos i spustoszenie w moim rodzinnym mieście. To zdjęcie Gianmarco Maraviglii jest jak alegoria Libanu. Ta kobieta odwraca wzrok, żeby się nie wstydzić. Jak wielu innych, i mnie czasami kusi, by to zrobić. Wstydzę się tego stanu, który prowadzi do ruiny raju, wstydzę się jego przywódców. Wstydzę się w imię tych kobiet, tych dzieci, tych starców, tych zdradzonych i porzuconych uchodźców. Dzień po 4 sierpnia 2020 roku odchodzący premier (red. Hassan Diab) powiedział głośno i wyraźnie: „Odpowiedzialni za to poniosą konsekwencje”.

Zamiast tego dziewięć miesięcy później nadal to on zajmuje się codziennymi sprawami, podczas gdy sędzia prowadzący dochodzenie został usunięty. Ta parodia sprawiedliwości jest jak druga eksplozja, druga śmierć ofiar i ich rodzin. Mój kraj umiera, a jego dzieci stają się zakładnikami, sparaliżowane nieszczęściem, oszołomione katastrofami: portem, koronawirusem i kryzysem gospodarczym. Ponad 200 zabitych i tysiące rannych po „apokalipsie”, ponad tysiąc zgonów z powodu Covid-19 w ciągu ostatniego roku, jedno samobójstwo co dwa i pół dnia, średnio wzrosła z powodu klęski gospodarki . Za tymi liczbami stoją kobiety, mężczyźni ze swoją historią, z ich mocnymi i słabymi stronami.

To są moi bracia i siostry, którzy walczą tylko o miejsce do życia, o jedzenie i opiekę. Zbliża się głód. Nawet cena kultowego tymiankowego chleba wzrosła pięciokrotnie, ponieważ etykiety cenowe w kilku pozostałych otwartych sklepach zmieniają się kilka razy dziennie. Urzędnik, który kilka miesięcy temu zarabiał 1450 euro, dziś przynosi do domu tylko 145 euro więcej. W obliczu tej rzeczywistości demonstracje jesienią 2019 roku wydają się odległe: jakże odległe … Oczywiście niektórzy odważni demonstranci nadal w niektóre dni blokują drogi prowadzące do Bejrutu lub maszerują ze znakami protestu. Nie mają nic do stracenia. Odebrano im wszystko, nawet łzy, śmiech, godność. Jestem daleko od nich i ich podziwiam. Ale ludzie są nadal na kolanach, nie podnoszą się. Aby zapobiec najgorszemu i się podnieść, muszą najpierw zobaczyć światło na końcu mrocznego codziennego życia.

Mój kraj umiera, a społeczność międzynarodowa przymyka oczy. Emmanuel Macron w trakcie swojej wizyty w Bejrucie zacytował poetę Arthura Rimbauda: „Nie mamy prawa siedzieć bezczynnie”. Trudna propozycja do obrony w kraju, który nie jest jego, wobec bezwładności skorumpowanej klasy rządzącej, zbyt zajętej liczeniem zielonych banknotów. Nawet jeśli z krainy cedrów pozostaną tylko popioły, nadal będą tam walczyć tylko o powiększenie swoich łupów. Kiedy byłem dzieckiem, moja mama powtarzała mi, że pomimo wszystkich wstrząsów w swojej historii, Liban zawsze robił wszystko, aby wydawać się beztroski, aby stawić czoła powtarzającym się cierpieniom. Dziś boję się, że mój kraj i korzenie odeszły razem z nią. Przyznaję, że czasami wątpię w to proroctwo. Bo myślę: co by było, gdyby za strachem i złością, odwagą i oporem nie było już cudownego lekarstwa? A jeśli „Bejrut Wspaniały” nie pokona swoich wrogów, którzy go pożerają? Nie mogę się poddawać. Tym tekstem chciałbym zamienić się w skromny megafon dla wszystkich, którzy nie mówią pobożnie, dla wszystkich, którzy nie potrafią już słuchać. Zapraszam mieszkańców Libanu, polityków tego kraju i wszystkich, którzy go kochają, Libańczyków żyjących w diasporze, społeczność międzynarodową i organizacje humanitarne do działania w ich miejscach. Nie pozwólmy umrzeć krajowi. Nie pozwólmy wygrać drapieżnikom. Trzeba pilnie zmienić ustrój polityczny, napisać i podpisać nową umowę społeczną. My, dzieci Libanu, weźmy za to odpowiedzialność. My, dorosłe dzieci.

END

7 JOURS – 08/04/2021

7 jours

08/04/2021

Jako dyrektor artystyczny Mika niewątpliwie odcisnął swoje piętno na emisji Star Académie z 2021 roku. Dyscyplina, śmiech i wolność są tym, czym się z nami podzielił.

Mika, czy jesteś dumny ze swojej pracy jako dyrektor artystyczny w Star Académie?

Mam specyficzne spojrzenie na dumę. Nigdy nie jestem z czegoś zbyt dumny. Jestem zbyt niecierpliwy, by być dumnym. Wiem jednak, że podobała mi się ta praca i że kilka razy pomyślałem sobie: „Wow! Nigdy nie widzieliśmy czegoś takiego gdzie indziej! ” Ale poza fajerwerkami czy napisem z kwiatów najbardziej podobały mi się chwile, kiedy Maeva i Annabel śpiewały „Boom Boom Boom”, ponieważ miałem wrażenie, że ta piosenka już nie była moja. Z wielką przyjemnością odkryłem na nowo coś, co napisałem w przeszłości.

Co daje Ci dzielenie się swoją wiedzą z młodymi artystami?

Rozśmieszają mnie! Mają tę cudowną lekkość. W pewnym momencie wydaje ci się, że widziałeś już wszystko, ale młodość niesie ze sobą nowe perspektywy.

Co chciałbyś, żeby wyciągnęli z twojej nauki?

Że musisz ciężko pracować, aby przetrwać w tym biznesie. Bez względu na to, ile masz lat.

Konkursy śpiewu są świetne, ponieważ wszędzie są światła i ekrany. Ale jak zamierzasz się bronić, kiedy będziesz musiał sam znaleźć to światło i skierować je na sobie? Tylko dyscyplina pozwoli nam to osiągnąć!

W tym sensie twoje nauczanie było życzliwe, ale także bardzo szczere!

Nie ma sensu być fałszywym i mówić: „Och, dotknąłeś mnie, jestem wzruszony!” Czasami tak, ale musi być wyjątkowa sytuacja. Myślę, że w przypadku młodych artystów potrzebna jest mieszanka czułości i entuzjazmu, ale także uczciwości i dyscypliny. Nie musisz być szorstki i czepiać się ludzi, ale miej otwartość, aby szybko powiedzieć, co jest dobre, a co złe, i nie przejmować się.

Czy miałeś czas, aby porozmawiać z innymi nauczycielami z Akademii?

Rozmawiałem głównie z Ariane Moffatt i Larą Fabian. One mają bardzo macierzyńskie spojrzenie na studentów. Dają z siebie wszystko. Hojnie dzielą się tym, co czują w swoich sercach, jak i w głowach. Nigdy nie wydaje ci się, że czytają scenariusz na iPadzie, tak jak to się dzieje na przykład w Stanach Zjednoczonych. I rozśmieszają mnie! Jest tak wiele rzeczy, których widzowie nie widzą. Na przykład podczas składanki „na specjalne życzenie” (widzowie zaproponowali piosenki, które studenci mieli improwizować bez przygotowania) z Gregorym Charlesem Lara stała na swoim fotelu i śpiewała głośniej niż studenci. To fantastyczne, ponieważ pokazuje, że bez względu na to, jak poważny jesteś w życiu, kiedy gra muzyka, czas zaszaleć!

Odwiedzstudia telewizyjne na całym świecie, czy byłbyś w stanie zidentyfikować specjalny składnik przepisu telewizji z Quebecu?

Jest to połączenie sekwencji, nad którymi naprawdę się pracuje, i innych, które są bardziej w duchu chwili, a nawet improwizowane. Ta mieszanka jest bardzo „Quebecois” i wydaje mi się podobna do tutejszych ludzi. Na przykład w Quebecu można zjeść w restauracji, w której wszystkie potrawy są bardzo wystudiowane i opracowane na poziomie międzynarodowym, ale zawsze jest to robione na luzie. Tutaj wszystko robi się dobrze, ale bez zbędnej przesady!

Studenci Akademii bardzo się wspierają… Czy na początku swojej kariery doświadczyłeś kiedyś podobnej solidarności?

Nie. Chociaż moja popularność zaczęła się w wieku dwudziestu lat, byłem na scenie od ósmego roku życia. Kiedy zaczynasz tak młodo i musisz występować przed 3000 osób, zmienia to naszą mentalność w stosunku do innych. To jest dziwna praca, w której jesteś otoczony wieloma ludźmi, a jednak czasami czujesz się bardzo samotny. Przyznaję, że widok studentów śpiewających razem po skończonym programie, rozgrzał moje serce. Nagle zobaczyłem w nich dzieci i to mnie wzruszyło.

Czego im życzysz?

Bycie na scenie jest prawie jak rytuał. Podczas dwugodzinnego koncertu twój głos, twoje stopy, twoje spojrzenie muszą przemawiać do ludzi i staje się to niemal ceremonią, ponieważ czujesz się jak opętany przez coś, co nie ma nic wspólnego z życiem codziennym. To niezwykle oczyszczające! Tym, co odróżnia amatorów od profesjonalistów, to to, że amator nie ogarnia tego wszystkiego i zadaje sobie pytania, podczas gdy profesjonalista jest zawsze płynny, odważny i wolny. Życzę im, żeby odnaleźli tę całkowitą wolność!

Co będziesz robić po Star Académie?

To były intensywne miesiące pisania. Czekają na mnie mnie we Francji i Włoszech, ale najpierw spędzę cztery dni w domu w Stanach Zjednoczonych. Przez covid byłem trochę w „zawieszeniu” i nie mogę się doczekać powrotu do domu.

END

7 JOURS – 18/03/2021

Obszerne fragmenty wywiadu dla „& Jours”

W tej chwili jesteś w kwarantannie w lesie w Quebecu. Jak to znosisz?


Obecnie jestem półtorej godziny drogi do Montrealu. Otaczają mnie drzewa i śnieg. Dzisiaj jest mój trzeci dzień samotnego pobytu tutaj. To trochę destabilizujące. Ludzie z produkcji Star Académie przynoszą mi artykuły spożywcze i zostawiają je pod drzwiami. Codziennie wypełniam kwestionariusz dotyczący mojego stanu zdrowia. Nadal wolę przejść kwarantannę, zamiast anulować kontrakt. W tej chwili czuję, że wszystko robię odwrotnie niż cały poprzedni rok, kiedy cały czas anulowałem projekty. Więc to jest mój mały opór, ale przestrzegam zasad. Zrobiłem wspaniały koncert noworoczny w Wersalu i koncert dla Bejrutu. To mój sposób, aby nie ograniczać się do śpiewania w kuchni, ale oczywiście przestrzegałem protokołów sanitarnych.

Co sprawiło, że powiedziałeś „tak” Star Académie?
Pomysł wydawał mi się trochę szalony, ale ja lubię pomysły nieco nieprzewidywalne. Mam twórcze doświadczenia związane z Quebec. Star Académie dała mi dużo swobody, bardzo mi się to podobało.

Jak wyjaśnisz to szczególne więzy z Quebec?

To dosyć proste: jest taka strona mojego życia, która jest bardzo amerykańska, bardzo nowojorska. Dorastałem także w Europie, w Paryżu i Londynie, i nagle znalazłem się w Montrealu, miejscu, gdzie jest mieszanka kultur francuskiej i europejskiej, i ta północnoamerykańska strona. Uważam, że ta mieszanka jest dość uwodzicielska i uspokajająca. Ponadto standardem tutaj jest doskonałość. To jest coś bardzo rzadkiego i bardzo czarującego. Quebec ma zupełnie inną osobowość i tożsamość i bardzo się w tym rozpoznaję. Orchestre symphonique de Montréal to pierwsza orkiestra, z którą śpiewałem; jako pierwsza zaproponowała mi współpracę. Moją pierwszą areną na świecie było Bell Center. Więc naprawdę mam szczególną więź z Quebec.

Jak będzie wyglądać Twoja współpraca ze Star Académie?

Będę tworzyć wielkie przedstawienia ze studentami i będę również śpiewać z nimi. Będę reżyserem artystycznym bardzo szczerym i jednocześnie bardzo bezpośrednim. Kocham ludzi, którzy robią rzeczy dobrze, ale mówię też co myślę i to właśnie zamierzam z nimi zrobić. Tak właśnie kształciłem się przez całe życie. Na początku mogę wydawać się bardzo wymagający, ale chcę stworzyć coś, co porwie widzów i studentów. Będą ciężko pracować, aby to się stało. Ale bardzo się cieszę, że mogę uczestniczyć w tym projekcie i nie mogę się doczekać rozpoczęcia pracy z tymi młodymi talentami.

Zostało Ci kilka dni w kwarantannie, sam, co planujesz zrobić z tym czasem?

W tej chwili wszyscy wokół mnie wiedzą, gdzie jestem. Więc wszyscy dzwonią do mnie lub łączą się przez Zoom. Myślałem, że zostanę całkowicie odizolowany, ale tak nie jest. Ponieważ nigdzie się nie ruszam, można do mnie łatwo dotrzeć. Poza tym słucham dużo muzyki i planuję występy w Star Académie. Będę przygotowywał dwa występy tydzień po tygodniu, a także warsztaty ze studentami. Program to rodzaj składanki, która opowiada historię poprzez muzykę, scenografię, inscenizację, scenografię i kostiumy. To są naprawdę świetne projekty. Nie będę dawał lekcji śpiewu na żywo. Naprawdę zamierzam zrobić z nimi coś innego i maksymalnie rozwinąć ich kreatywność. Chcę jeszcze bardziej wyciągnąć ich ze strefy komfortu.

Na zakończenie, jak widzisz swoje życie po pandemii?

Myślę, że wszystko zacznę od początku. Dlatego odwołałem trasę koncertową: chcę zapoczątkować kolejny twórczy rozdział w moim życiu. Moja ostatnia płyta My Name Is Michael Holbrook, była bardzo osobista. To był prawie film o mojej rodzinie i życiu intymnym. Obecnie to, nad czym pracuję, jest zupełnie inne; to zupełnie inna energia. Jest w tym coś bardzo wyzwalającego. Jest bardzo psychodeliczny i jest trochę reakcją na ten czas, przez który przechodzimy. Ostatnie kilka miesięcy było trudnych, również śmierć mojej mamy; wszystko to było destabilizujące i stresujące. To wpłynęło na sposób, w jaki patrzę na wiele rzeczy i to była chyba najtrudniejsza i najbardziej bolesna rzecz, jakiej doświadczyłem w życiu. Teraz jestem w okresie rekonstrukcji, chcę kontynuować tworzenie muzyki i moją miłość do niej. To najcenniejsza rzecz, którą przekazała mi mama.

END

ECHOS VEDETTES – 18/03/2021

Kanadyjski magazyn „Echos Vedettes” zamieścił krótki wywiad z Miką na temat jego udziału w Star Academie.


„ASPEKT TRANSFORMACJI SCENY BARDZO MNIE INTERESUJE”


Jako Dyrektor Artystyczny Star Academie Mika spędzi dwa tygodnie na intensywnej pracy ze studentami akademii. Oprócz warsztatów i przygotowania wyjątkowych przedstawień, chce również jak najwięcej czasu spędzić z młodymi ludźmi. Mika, przyleciałeś do Quebecu w poniedziałek 8 marca.

Jak tam twoja kwarantanna?


Przyzwyczaiłem się. Pierwszy dzień był jak w Disneylandzie. Byłem w środku lasu, w zasypanym śniegiem pięknym domu. Ale po 24 godzinach poczułem się zestresowany samotnością i faktem, że nie mogę wyjść przez dwa tygodnie. Nie spałem przez trzy noce. W końcu się przystosowałem. Spałem jak dziecko, snem, którego nie doświadczyłem od lat. Zdaję sobie sprawę, że jest to bardzo potrzebny odpoczynek. Myślę, że wszyscy powinniśmy robić coś podobnego przynajmniej raz w roku.

Czy oglądałeś wszystkie programy Star Académie od początku sezonu?


Nie widziałem wszystkiego. Myślę, że ważne jest, aby nie patrzeć na wszystko, w przeciwnym razie zaczniesz być stronniczy. Nie chcę być uwarunkowany, chcę wejść z własną energią i własnymi pomysłami. Interesują mnie codzienne spotkania na żywo, ponieważ mogę zobaczyć, w jaki sposób ci młodzi ludzie mówią, jak jedzą, śmieją się. Mogę też odkryć, który z nich jest najbardziej zakręcony, który ma bardziej klasyczny głos, który udaje wariata, ale w rzeczywistości jest niezwykle delikatny i nieśmiały … Uważam, że takie podejście jest bardziej interesujące ze względu na to, co muszę zrobić.


Jakie jest twoje zdanie na temat tej grupy studentów?

Są bardzo różni, ale mają dobrze rozwinięte głosy. W sposobie, w jaki się wyrażają, jest dużo szczerości. Chodzi o to, że kiedy wychodzisz na scenę, musisz być wykonawcą. Widza nie interesuje przez co przeszliśmy w ciągu tygodnia. Najważniejsze jest to, co im dajemy w chwili obecnej. W tym celu musisz zaprezentować jeszcze bardziej fantastyczną wersję siebie.


Co cię zaskoczyło w tych młodych ludziach?

Widzę, że bardzo się ze sobą zżyli, co jest dość szczególne. W innych krajach tak nie jest. Więź między nimi jest bardzo silna. Uwielbiam Ariane Moffatt, jest fantastyczna. Lara Fabian jest również niezwykle szczera, w bardzo przejrzysty sposób. Odkrywam ją tutaj na nowo, a sposób, w jaki rozmawia ze studentami, jest naprawdę świetny. Jest szczerość, jest widoczna, gdy te dwie kobiety się wypowiadają.


Jakie aspekty zawodu chcesz omówić ze studentami?

Chcę, żeby zrozumieli, że mają prawo do rozwijania swojej magicznej mocy, do zatrzymywania czasu, do marzeń, do prowokowania emocji i do bycia superbohaterami przez dwie minuty lub dwie godziny – wystawiają swój własny program. Muszą zrozumieć, jak ważna jest ta przemiana na scenie. Im dłużej pracujesz w tym zawodzie, tym bardziej zdajesz sobie sprawę, że jesteś dwojgiem różnych ludzi, bo nie możesz być na scenie tą samą osobą, co w życiu codziennym. Bardzo interesuje mnie transformacyjny aspekt sceny.


Jak będzie wyglądała Twoja praca z nimi?

Opiera się całkowicie spektaklach, które przygotowujemy, dwóch dużych występach 28 marca i 4 kwietnia. Każdy szczegół tych występów jest zaplanowany i dostosowany do indywidualnych potrzeb z producentami Star Académie oraz z moją firmą. Ja pracuję z moją trupą, jak z zespołem teatralnym. Ale wcześniej będzie dużo coachingu, dużo lekcji i dużo prób.


Mika będzie współpracować z akademikami od 22 marca i przygotuje występy 28 marca i 4 kwietnia.

END

tele 7 jours – 15/03/2021

LE GRAND RETOUR DU MAITRE ENCHANTEUR

Rozmawia Jeremy Parayre.

JP: Opowiedz nam o tej pięknej inicjatywie ′′Mika przywraca kolory Paryżowi”.

M: Z powodów osobistych spędziłem święta i styczeń w Paryżu. Po tym

skomplikowanym roku, w trudnym okresie związanym z moją rodziną,

przejeżdżałem przez miasto, aby odwiedzić moich rodziców i zobaczyłem te wszystkie plakaty zapowiadające filmy, które nie wyszły, wystawy, które ostatecznie się nie odbyły, odwołane przedstawienia teatralne…

Pomyślałem sobie: ′′ A gdyby tak wykorzystać tę przestrzeń i wypełnić ją czymś kreatywnym? ′′ Chciałem wykorzystać przestrzeń dostępną na kolumnach Morrisa i bilbordach, aby umieścić tam obrazy, opowiedzieć historie… Poprosiłem więc kilku artystów o stworzenie prac. Myślałem, że będziemy mieli trzydzieści lub czterdzieści lokalizacji, ale dzisiaj mamy ich 2500. Ulice Paryża stały się największą czasową galerią sztuki na świecie! Chciałem oddać głos artystom, aby opowiedzieli swoje kameralne historie, a miastu oddać kolory w przestrzeni publicznej. Tak, aby to było dostępne dla wszystkich.

JP: Ty sam również narysowałeś plakat. Powiedz nam, co on przedstawia…

M: Chciałem odtworzyć atmosferę, która przypominałaby plakaty z okresu Belle Époque, z tą feeryczną fantazją. Nawiązać do kultury tańca i muzyki klasycznej. Widzimy tam więc mężczyzn, którzy tańczą w centrum miasta. To jak taniec plemienny, w intencji wiosny.

JP: Dzielisz swoje życie pomiędzy Paryżem, Londynem, Włochami, Stanami Zjednoczonymi… Gdzie czujesz się jak w domu?

M: Wszędzie tam, gdzie mam wolność wyrażania siebie, tworzenia, kochania tego, kogo chcę kochać.

JP: Jak żyjesz w kontekście pandemii?

M: Na początku, jak u każdego z nas, było spore zamieszanie. To był wielki szok.. Od czasów II wojny światowej nie było u nas takiego „zatrzymania się”. Myślę, że kwarantanna pozwoliła nam sobie wiele uświadomić. Zastanowić się nad naszymi emocjami, nad życiem.

JP: Pomogłeś też innym: koncert „I Love Beirut”, który zorganizowałeś po wybuchu 4 sierpnia 2020 roku, był technicznym wyzwaniem i pozwolił na zebranie ponad 1 mln euro.

M: To było jednocześnie szalone i skomplikowane. W czasie kwarantanny widziałam wielu artystów śpiewających u siebie w domu. Ja nie chciałam tego robić, bo uważam, że moja praca to praca zespołowa. Kilkadziesiąt osób pracuje, żeby zrobić show. A ja gotowałem, śpiewając i tańcząc, pijąc marne czerwone wino w domu mojego partnera w Atenach. Kiedy doszło do wybuchu w Bejrucie, miałem poczucie, że musimy odpowiedzieć muzyką, ale opowiedzieć również historię. Sytuacja gospodarcza, polityczna i społeczna Libanu jest skomplikowana. Chciałem wywołać emocje. Ten koncert stworzyłem z artystami z 7 krajów. I w każdym z nich pracowały oddzielne zespoły, bo nie mogliśmy przecież podróżować. W sumie było nas 250 osób! Zaskoczyłem sam siebie robiąc rzeczy, o których wcześniej nie myślałem, że będę robił, jak na przykład zadzwonienie do włoskiego Ministra ds. Kultury w celu udostępnienia Koloseum w Rzymie na występ Laury Pausini! To dało mi odwagę i szaleństwo potrzebne, aby to wszystko zrobić.

JP: Między pandemią, wydarzeniami w Bejrucie i śmiercią twojej mamy, to był dla ciebie ciężki rok 2020. A jednak tryskasz energią, zapałem i ciągle się uśmiechasz. To przejaw twojej siły czy skromności?

M: Hmm.. obie te rzeczy krzyżują się co jakiś czas. Chcę metabolizować zarówno smutek jak i radość. Za każdym razem, kiedy tylko życie nas doświadcza, kiedy ktoś umiera, to zamyka się jeden rozdział i zaczyna się kolejny. Nie chcę być przygnieciony życiem, stresem, smutkiem. A wiem, że łatwo tak się czuć. Chcę reagować na śmierć i na życie z tą samą dzikością.

JP: Ten koncert, który dałeś w Versailles Opéra Royal jest tego pięknym symbolem.

M: chciałem zrobić coś innego. Absolutnie nie chciałem być banalny. Specjalnie dla publiczności stworzyliśmy orkiestracje do programu telewizyjnego. A opera, to dla mnie cała historia. Widzę siebie, mając 8 lat, na londyńskiej Royal Opera House w Londynie. To było odkrywcze! To był moment, kiedy zrozumiałem, co chcę zrobić ze swoim życiem. Zaraziłem się tym wirusem – nie covidem – który Jean Cocteau (francuski aktor) nazywał ′′ le mal rouge et or ′′ (′′ choroba na czerwień i złoto ′′). Mam go do dzisiaj, nigdy mnie nie opuścił i nie ma na niego szczepionki.

JP: Kiedy myśli o tym dzieciaku i o sobie dzisiaj, jaki jest twój najpiękniejszy sukces?

(Długa cisza): M: To trudne, nigdy o takich rzeczach nie myślę. Może fakt, że od ostatniego roku jestem w stanie reagować w nagłych wypadkach, nie paraliżowany przez strach lub ewentualne opinie innych. Od strony kreatywności ten rok był bogaty: koncerty dla Bejrutu i w Wersalu, plakaty w Paryżu…. Moja paleta artystyczna stała się bardzo szeroka. To mnie zachęciło do odkrywania nowych terytoriów.

JP: Masz jakieś inne projekty muzyczne?

M: Tak, jestem w trakcie pracy nad nowym albumem.

JP: Odnalazłeś również swoich przyjaciół z The Voice na dziesięciolecie programu, który we wrześniu pojawi się w telewizji.

M: Co za przyjemność odnaleźć Zazie, Florent, Jenifer! I Patricka Fiori, którego nie znałem, ale z którym od razu znaleźliśmy wspólny język. Warunki nagrywania były bardzo dziwne ze względu na sytuację, ale udało nam się to z dużą dozą szczerości, na wesoło, każdy z własnym spojrzeniem na muzykę.

JP: The Voice we Francji, X Factor we Włoszech, Star Académie w Quebecu…. Czy transmisja jest dla Ciebie ważna?

M: Tak, ale prawda jest taka, że dobrze się bawię i lepiej bawić się z osobami o różnorodnych horyzontach. Ten zawód może nas doprowadzać do samotności. Ale ja nie chcę być sam. A telewizja to niesamowita przestrzeń twórcza, ogromne źródło artystycznej inspiracji. Po prostu nie można być snobem i mieć klapki na oczach…. Ale o tym jeszcze porozmawiamy!

Być szczęśliwym według Miki:

Moje życzenie na 2021: Napić się piwa z kumplami w pubie.

Pierwsza rzecz jaką zrobię, kiedy covid będzie już za nami: Wypić 10 piw z kumplami w pubie.

Piosenka, która daje mi nadzieję: „Pata Pata” Miriam Makeba.

Czynność, która daje mi wytchnienie: Od początku pandemii dużo chodzę, wszędzie.

END

le monde- aperitif z miką 05/02/2021

Vanessa Schneider

Można by się spodziewać, że pojawi się na ekranie jak pajacyk na sprężynce, ubrany w jeden z tych niesamowitych, pikantnych patchworków, które stały się jego znakiem rozpoznawczym. Wyobraziliśmy sobie popowe wnętrze pomiędzy „Wyspą Dziecięcą” a Andym Warholem. Myśleliśmy, że jest w Miami, gdzie ma swój dom, albo w Toskanii, gdzie przebywa przez część roku, albo w Paryżu, ponieważ właśnie nagrał koncert w Pałacu Wersalskim, nadawany 5 lutego we Francji. Znajdujemy go w Atenach, w podniszczonym budynku z lat 70. Mika pojawia się w czarnej koszulce i białych spodniach i swoim telefonem komórkowym pokazuje nam pokój, w którym pisze, pokazuje bałagan, w którym nawet na podłodze piętrzą się pudła. I stosy książek poustawianych na tanich półkach.

„Tu jest okropnie, wszystko jest stare” – śmieje się Mika. Piosenkarz chce nam opowiedzieć historię tego nieprawdopodobnego miejsca. W zeszłym roku pandemia zatrzymała jego światową trasę koncertową. Po Australii i Nowej Zelandii daty i loty odwołują się jeden po drugim, w końcu w Chinach, Korei, Japonii i Ameryce Łacińskiej. Następnie Mika wraca do Paryża, aby odwiedzić chorą matkę, po czym postanawia udać się do Grecji, gdzie mieszka jego partner. „Pierwsze dziesięć dni tego uwięzienia było totalną katastrofą” – wspomina, biorąc łyk Campari. „Od piętnastu lat jestem w drodze i nagle jesteśmy ze sobą 24 godziny na dobę To było tak, jakbym zagarnął jego przestrzeń, a on moją”. Zanim zaczęli grać sobie na nerwach, mądrze postanowił wynająć mieszkanie na wyższym piętrze i tam trzymać swoje bagaże, pracę i nerwowość.

Zaskakujący i ujmujący

Kolejna zaleta tego schronienia: mały balkon z widokiem na Partenon. „Zawsze trzeba mieć jakiś widok na życie” – komentuje. Uwaga, która wydaje nam się pełna zdrowego rozsądku, podobnie jak wiele refleksji, którymi podzieli się tego wieczoru, złośliwymi i głębokimi, jest daleki od obrazu trefnisia z charakterystycznym śmiechem, którego widzieliśmy w programie telewizyjnym dla dużej publiczności. Bo szczerze mówiąc: Mika, szalony trener z „The Voice” w latach 2014-2019, ekscentryczny piosenkarz pop, nie inspirował nas za bardzo. Baliśmy się tego, że będzie irytujący i nudny, a odkrywamy, że jest zaskakujący i ujmujący.

Mówi, że spędził trzy i pół miesiąca kwarantanny w Grecji i wykorzystywał je do studiowania filozofii i stosunków międzynarodowych oraz do nauki języka arabskiego. Cztery godziny lekcji przez Zoom, do tego praca domowa narzucona przez jego zdalnych nauczycieli, pisanie szóstego albumu i przygotowywanie jedzenia. „Pewnego wieczoru, kiedy wyjmowałem coś z piekarnika, usłyszałem utwór muzyczny, który przyprawił mnie o płacz. To było jak dekompresja mózgu, nie zdarzyło mi się to od dawna. Po raz pierwszy w życiu pomyślałem: stałem się kimś, kto słucha muzyki, a nie tylko wykonawcą. Ta pandemia paradoksalnie ponownie połączyła mnie ze światem. Im bardziej byłem zamknięty w domu, tym bardziej byłem ciekawy tego co na zewnątrz”. Dobrze wspomina ten okres, mimo że miał i chwile udręki. Jego przerwana trasa koncertowa nie przyniosła zysku, muzycy zostali na lodzie. Jego matka, która ma raka mózgu, złapała Covid i leżała sama w szpitalu, zawieszona między życiem a śmiercią. Mika nie może się do niej dodzwonić przez kilka dni, przez co przechodzi z okropnym poczuciem bezradności. Matce udało się przeżyć i Mika wraca do pracy.

Mika, prawdziwe nazwisko Michael Holbrook Penniman Jr. W wieku 38 lat miał już za sobą wiele przeżyć. Urodzony w Bejrucie w rodzinie libańsko-syryjskiej matki i amerykańskiego ojca, w związku z wojną domową wraz z rodziną opuścił Liban w wieku jednego roku. Po podróży przez Cypr rodzina wylądowała w Paryżu, w 16. dzielnicy. Życie tam było dobre, dopóki ojciec, bankier, nie utknął w Kuwejcie podczas wojny w Zatoce. Spędził osiem miesięcy w ambasadzie amerykańskiej i wrócił zmieniony. Stracił pracę. Radość i śmiech są coraz rzadsze, a komornicy coraz częściej pukają do drzwi mieszkania. Kiedy Mika ma 8 lat, jej rodzice decydują się na przeprowadzkę do Anglii. Tam jest ofiarą szkolnego szykanowania, jest nielubiany przez nauczycieli, którzy nie aprobują ani jego oryginalnego wyglądu (muszka, koszula w kropki, cytrynowe lub malinowo-różowe spodnie uszyte przez jego matkę krawcową) ani jego „dziewczęcych” manier. Staje się dyslektykiem do tego stopnia, że nie jest w stanie pisać, ledwo mówi. Opuszcza szkołę rozgoryczony.

Matka nie pozostawia mu wyboru: ma śpiewać i grać na pianinie, i odniesie sukces. „Musiałem pracować nad muzyką cztery godziny dziennie. Płakałem, nienawidziłem tego, co robiła ze mną mama. Później zrozumiałem przesłanie, które chciała mi wpoić: skoro czułeś się niedowartościowany przez system szkolny, w pracy odzyskasz pewność siebie”. Wstąpił do konserwatorium, otrzymuje wykształcenie klasyczne. W wieku 10 lat jest już profesjonalnym śpiewakiem. Jednocześnie pisze swoje piosenki i komponuje popowe melodie, przygotowuje demo, które prezentuje firmom muzycznym. Nie liczył już drzwi, które zatrzasnęły mu się przed nosem, aż do sukcesu: w 2007 roku jego pierwszy album, Life in Cartoon Motion, sprzedał się w 5,5 milionach kopii na całym świecie, w tym 1,4 we Francji. Jeden przebój goni następny, Mika wypełnia stadiony i wydaje płyty (w sumie pięć).

Wymyślić siebie na nowo

Z tej barokowej podróży Mika zachował proteaniczny apetyt na życie, bogatą kulturę, własną oryginalność. Biegle włada językiem angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim. Pisze, gra, komponuje, produkuje, robi telewizję, uruchamia program telewizyjny we Włoszech, gdzie jest gwiazdą, pisze dla Corriere della Sera. Czekając na wznowienie koncertów, próbuje odkryć siebie na nowo: „Muszę otworzyć nowy rozdział w mojej twórczości na tę drugą część mojej kariery, która mnie czeka. Jeśli nie odkrywasz siebie na nowo, kiedy jesteś muzykiem, jesteś martwy. „

Dla Wersalu przygotował recital fortepianowy z towarzyszeniem orkiestry barokowej, wielkich nazwisk muzyki klasycznej i chóru gospel. „Chciałem pokazać, że jestem produktem starcia między tymi dwoma światami, klasycznym i popowym”. Z tej okazji była tam cała jego rodzina, czwórka rodzeństwa, w większości pracująca z nim, oraz tak bardzo ważna matka wraz z opiekunką. „Przez dwie godziny nie spuszczała ze mnie wzroku, powiedziałem sobie, że robię to wszystko dla niej. Ten koncert był listem miłosnym do mojej mamy i muzyki, którą kazała mi tworzyć. To ostatnie przedstawienie, jakie widziała”. Nagle szklanka Campari znika z ekranu, głos się waha, wzrok wydaje się szukać punktów oparcia na ścianach. W końcu wyrzucił z siebie: „Umarła dwa tygodnie temu”. Po raz pierwszy powiedział to komuś, kogo nie zna. Aperitif nagle nabiera tragicznego odcienia. Zapada niezręczna cisza, którą Mika łagodnie przerywa: „Dla niej będę kontynuował. Można tańczyć ze łzami w oczach”.

Link to tekstu w internecie:

END

CORIERRE DELLA SERA 23/10/2020

Corriere della sera 23/10/2020

Przeciętność umożliwia manipulację: kultura to wyzwolenie”.

Silvia Avallone

To chyba Mika przy wejściu do hotelu. Domyślam się tylko dlatego, że na niego czekam. Maska na twarzy i czapka z daszkiem sprawiają, że jest prawie nie do poznania. Podchodzi do termoskanera, dezynfekuje ręce. Zagrożenie Covid utrudnia nasze ruchy – nie wiemy, jak się przywitać bez uśmiechów i uścisków dłoni – ale także uwalnia magiczną aurę, która otacza celebrytę. Nosi taką samą maskę fpp2, co ja, ma takie same obawy jak ja. Wyobrażam sobie, że podobnie jak wszyscy inni przeszedł lockdown.

Jak trudny był dla Ciebie ten rok 2020?

„Wszystkie zasady zniknęły. To ogromne wyzwanie. Jest tak wiele zmian, że można na nie odpowiedzieć tylko kreatywnością i odwagą. Mój powrót do X Factor był również w tym duchu: wszystko się zmienia, więc ten program też”.

Prowadzi mnie przez loggię i korytarze hotelu Four Seasons, które dobrze zna, bo często tam nocował po koncertach. Może to przez freski na sufitach, kryształowe żyrandole, ale na pierwszy rzut oka wydaje mi się, że Mika jest rycerzem z przeszłości.

Renato Franco napisał w Corriere, że w tym wydaniu X Factor wyłoniły się prowincjonalne Włochy spragnione uwagi. Ty też tak myślisz?

„Czuję potrzebę poznania historii tych ludzi, co wnosi inne światło do programu. Są tam całe młode, wielokulturowe, płynne Włochy, trudne do kontekstualizacji, a najciekawsze historie często pochodzą z mniej centralnych miast. To jest aspekt, który najbardziej mi się podoba w tej edycji: nie wykorzystuje różnic, ale opowiada o ludziach”.

Wychodzimy i wita nas wspaniały włoski ogród, Florencja otacza nas swoimi kopułami, dzwonnicami: moglibyśmy znaleźć się w każdej epoce. Właśnie przestało padać. Poszukujemy suchej sofy i fotela ze stolikiem na środku. Siadamy w odległości jednego metra od siebie, zdejmujemy maski. Wtedy rozpoznaję 37-letniego mężczyznę, który ma szeroko otwarte, wyraziste oczy dziecka.

Czy myślisz, że w takim historycznym momencie, muzyka i sztuka, mogą odegrać ważną rolę?

„To bardzo komercyjna era: robimy dużo hałasu przez bardzo krótki czas. Filmy z eksplozji w porcie w Bejrucie krążyły po całym świecie, wywołując natychmiastową reakcję. A potem co? Zero zainteresowania. Algorytmy mówią „idź dalej”, to już nie jest interesujące, użytkownicy już obserwują nowego influencera. Dlatego chciałem odpowiedzieć koncertem „I Love Beirut”. Nie możemy pozostać obojętni. W obliczu tego, co się dzieje w Ameryce, z prezydentem takim jak Trump, który eroduje demokrację, nikt nie może pozostać neutralny. Muzyka, podobnie jak sztuka, ma obowiązek przemawiać. Ale w czasach, gdy próg uwagi jest minimalny, nie jest łatwo być trwałym, delikatnym, oryginalnym równocześnie. Pytanie brzmi: jak się zbuntować? Staram się być coraz bardziej … po francusku mówi się: „plastyczny”.

Pyta mnie o tłumaczenie na język włoski, zaryzykuję: giętki? Wyciąga telefon, żeby sprawdzić w słowniku. Znajduje odpowiedź, przekazuje mi ją po angielsku, a potem nadal cicho rozmawia ze mną w tym języku. Będzie to robił często podczas wywiadu: z łatwością przechodząc od jednego idiomu do drugiego. I będę mu zazdrościła tego bogactwa kulturowego bez granic, o którym marzę w przyszłość, jaką bym chciała.

Nieśmiało podchodzi do nas kelner. Mika patrzy na mnie i uśmiecha się: „To co? Zamawiamy coś?”. Przegląda menu i woła z entuzjazmem: „Wow! Weźmiemy kilka rzeczy i umieścimy je na środku stołu? Parmezan, cielęcina z sosem tuńczykowym, chcesz?”.

Tak, i podoba mi się naturalność, z jaką proponuje mi ten wspólny obiad, który łagodzi rygorystyczny dystans między nami. Kiedy przynoszą potrawy, patrzę, jak je z apetytem. Jest międzynarodową gwiazdą muzyki pop, wolnym i eklektycznym człowiekiem telewizji. Ale jest też świadomym dorosłym człowiekiem twardo stąpającym po ziemi, na którym sława nie odcisnęła śladu. I znowu z jego twarz przypomina twarz małego chłopca oczarowanego i ciekawego świata. Przez ten krótki czas chciałabym znaleźć klucz do tej polifonii.

Pojawiłeś się na świecie, również artystycznie, jako projekt swojej matki. Twój pseudonim sceniczny, Mika, jest tym samym imieniem, którym nazywała cię jako dziecko. Dopiero na ostatnim albumie, „Nazywam się Michael Holbrook”, wróciłeś do swojego oficjalnego imienia. Czy czujesz, że stałeś się kimś innym niż to dziecko?

„To był mój projekt, tylko mój. Oczywiście, wymuszony przez życie. Musiałem poradzić sobie z chorobą mamy. Czułem, że muszę to zrobić dobrze, oddać hołd także strachowi i smutkowi”. Odwraca się, by spojrzeć na idealnie przycięte żywopłoty, stare drzewa. Milczy.

„Serce mi pęka, kiedy z nią rozmawiam, a ona często nie może mi odpowiedzieć. A co można zrobić, kiedy osoba, którą tak bardzo kochasz i która zawsze była obecna w twojej pracy, już ci nie odpowiada? Kiedy pracowaliśmy przy Casa Mika, była tam na wózku inwalidzkim codziennie do 3 nad ranem. Mówiła do mnie: „Ostrożnie, nie rób fałszywych rzeczy. To nie jest wiarygodne, to nie jest uczciwe”. Ona nie była managerem, była przewodniczką”.

Jak wyglądała twoja nauka z nią?

„Wielokrotnie upokarzano mnie odrzuceniem. Moja mama wpychała mnie siłą do biur głównych agencji fonograficznych, żebym puszczał moje demo sekretarkom siedzącym na recepcji. Ona czekała na zewnątrz a ja naciskałem guzik „Play” na odtwarzaczu i jeszcze dodawałem: „Mam też wersję bez głosu. Jeśli chcesz, zaśpiewam na żywo”. Prawie zawsze mnie wyrzucali. Czasami jednak uważali mnie za interesującego, więc mogłem wejść piętro wyżej i zagrać na fortepianie. Kiedy byłem dzieckiem, udało mi się dostać do czwartego piętra. Na to ostatnie, na którym podpisywane są kontrakty, dotarłem dopiero mając 22 lata”.

Zamknął oczy, uśmiechając się, jakby na nowo przeżywał rozkosz tego osiągnięcia.

„Ale na początku nie wiedzieliśmy, co robić, ja i moja mama. Za każdym razem wspólnie decydowaliśmy co robić. Pamiętam siebie w wieku 10 lat, rozpaczliwie płaczącego w toalecie Royal Opera House w Londynie, ponieważ po trzech tygodniach prób nadal byłem w rezerwie, czyli mogłem śpiewać tylko wtedy, gdy ktoś zachorował. To trwało kilka lat. Miałem dość. Mama popatrzyła na mnie i mówi: „Masz już tego dość”? „Tak!” – krzyknąłem. A ona siłą wyciągnęła mnie na korytarz i mówi:„Śpiewaj!”. Posłuchałem jej i godzinę później miałem główną rolę. Teraz to ja miałem dublera”. Śmieje się.

Jak twoja mama zrozumiała, że masz talent do muzyki?

„Nie chodzi o to, że miałem dar” – robi grymas, jakby to słowo go brzydziło.” Wyczuła, że razem możemy być architektami naszych marzeń. Powtarzała mi to: „Jeśli uda ci się zbudować świat, o którym marzysz, możesz budzić się w nim każdego ranka. O ile jest on wiarygodny”.

Czy chodziło o ten świat, o którym marzyłeś w swoim najciemniejszym okresie? Po wojnie w Zatoce, kiedy ty i twoja rodzina spaliście w samochodzie przed teatrem, aby towarzyszyć ci na próbach?

„W białej Toyocie Previa. Jeździliśmy tym samochodem po Europie. To była nasza bańka teleportacyjna. Nazywaliśmy to kabusem. Przejechał 197 000 mil. Mil a nie kilometrów. Teraz nie może już jeździć, ale co roku wydaję kupę pieniędzy, aby utrzymać go przy życiu i nie pozwolić mu odejść. Przeniosłem go nawet do garażu, w którym znajdują się luksusowe samochody. Trzymam go tam jakby to było Ferrari”.

Próbuję go sobie wyobrazić z rodzicami, trzema siostrami i bratem, z siedmioma osobami wciśniętymi w Toyotę, by podążać za wymarzoną pracą Miki.

„To było również smutne miejsce” – mówi. „Straciliśmy wszelką stabilizację, nie tylko ekonomiczną. Rodzice się kłócili. Ale z czasem udało nam się zbudować równowagę i dobrze się bawić. Kiedy zaczęliśmy podróżować po świecie samolotem, pierwotny duch został zachowany, nasz wehikuł zmieniła tylko kształt. Yasmine i Paloma, moje starsze siostry, pracowały ze mną od samego początku. Ale podczas wszystkich moich podróży zawsze było miejsce dla wszystkich członków rodziny. I tak – uśmiecha się figlarnie – mój partner też musiał się dostosować”.

Właściwie to rozumiem, że obecność Twojej rodziny jest trochę uciążliwa …

„Tak, ale na szczęście trzeba dostrzec w tym również jej bogactwo. Jestem wytworem długiej historii imigrantów z historią ich krajów w plecakach i impulsem pchającym ich ku przyszłości. Dla mnie Bejrut to możliwość wspólnego życia w części świata, która raczej zachęca do separacji. Mój dziadek ze strony mamy dużo podróżował, wyemigrował do Nowego Jorku, a następnie wrócił do Libanu. Mój dziadek ze strony ojca był dyplomatą, entuzjastą jazzu i przyjacielem Niny Simone. Moja rodzina łączy wszystko: wschód i zachód, północ i południe. Prawda jest taka, że mój partner i ja jesteśmy najbardziej tradycyjną parą: jesteśmy razem od 15 lat”.

Jak sobie z tym poradziłeś?

„Od początku było między nami wiele napięć, które są ważniejsze niż miłość. Miłość to gra świateł, i ona czasami okazuje się ulotna. Na dłuższą metę liczy się współpraca i umiejętność wspólnej zabawy”.

Nie myślisz o ślubie?

„Nie odczuwamy potrzeby posiadania papierka ani uroczystości. Ale zdecydowanie popieram potrzebę, aby dać każdemu wybór. W Westminster School wraz z przyjaciółmi założyliśmy satyryczny magazyn Pink. Różowy był oficjalnym kolorem szkoły. Członkowie zespołu wioślarskiego nosili różowe krawaty do mundurków. Ale dla nas był to kolor wolności seksualnej, a magazyn był sposobem na okazywanie bezczelności i obalania ustalonych zasad. Nie uważam, żeby osobiste oceny innych ludzi miały mieć wpływ nasze na życie. Dotyczy to małżeństwa, ale także posiadania dzieci: chcę mieć taką możliwość wyboru. Jeśli chodzi o mnie, uważam, że moja praca, mój rytm życia są trudne do pogodzenia z dzieckiem. Jestem zadowolony, że jestem wujkiem”.

Mam taką teorię, że każda pasja wywodzi się z pustki, którą staramy się wypełnić. Gdybyś jako dziecko nie przeżył tych wszystkich bolesnych chwil, myślisz, że i tak narodziłaby się twoja muzyka?

„Nie. Użyłbym raczej określenia „ potrzeba opowiadania historii”. Wydaje mi się, że narodziło się to we mnie, kiedy straciłem głos i czułem się bezsilny w stosunku do tego, co chciałem powiedzieć. Chciałem walczyć z uczuciem, że nie mam głosu. Miałem dysleksję, miałem duże problemy w szkole”. Koncentruje się: „W okresie mojego dzieciństwa w Paryżu żyliśmy jak w bańce: w społeczności Bejrutu. Każdego wieczoru, od czwartku do niedzieli, dorośli spotykali się w salonie, aby dyskutować o polityce, sporządzać listę utraconych przyjaciół i rodzin, zniszczonych domów. My, dzieci, słuchaliśmy. To były odgłosy wojny, ale one tworzyły również bogactwo. We francuskiej szkole dobrze się czułem, uczyłem się muzyki. A potem… ”.

Mika łapie głęboki oddech.

„Porwanie. Tata utknął w ambasadzie Kuwejtu. Wrócił po 8 miesiącach, ale w międzyczasie wszystko się dla nas zawaliło. Byliśmy zmuszeni wyjechać z Paryża, bo nie byliśmy w stanie zapłacić czynszu. Mieszkaliśmy w pensjonacie „bed and breakfast”w Londynie, gdzie moja mama pracowała w kuchni i na recepcji, podczas gdy tata szukał nowej pracy. Ja z małej paryskiej szkoły, do której uczęszczało stu uczniów, ląduję w szkole z 1500 uczniami, pełnej nietolerancji i zastraszania. Wszystkie te zmiany odebrały mi głos. Przestałem czytać, przestałem pisać. Miałem też nieszczęście spotkać nauczycielkę, który upokarzała uczniów. Pewnego ranka moja siostra Paloma znalazła mój tornister przed domem: Byłem tak zobojętniały, że porzuciłem go na ulicy. Przychodzi do szkoły, żeby mi go przynieść, wchodzi do klasy i na własne oczy widzi to, czego nie mogłem jej powiedzieć ”. Mika milknie.

Co ona zobaczyła zobaczyła? Jeśli chcesz o tym mówić.

„Mnie, zmuszonego do stania na ławce szkolnej przez czterdzieści minut. Nie mogłem iść do łazienki, nawet jeśli oznaczało to sikanie w spodnie. Potem mój ojciec ostro rozmówił się z nauczycielką i opuściłem szkołę”.

Czy w reakcji na ten ból narodził się Mika?

„Moja mama wzięła sprawy w swoje ręce:„ Będziesz śpiewać ”. Każdego popołudnia przez cztery godziny rosyjska nauczycielka uczyła mnie Schuberta, Straussa. Ponieważ nie czytałem partytury, powtarzała mi piosenkę dwa razy,a ja uczyłem się jej na pamięć. To przyspieszenie spowodowało, że zacząłem pracować bardzo wcześnie, a praca przywróciła mi wartość i samoocenę”.

Dla mnie szkoła zawsze była synonimem sukcesu. Dla ciebie to chyba coś przeciwnego?

„Jakiś czas później wprowadziliśmy się do domu, który dzielił ogród z małą szkołą St. Philip. Chłopcy uczyli się i widzieli przez okno, jak bawię się na trawniku. Aż pewnego dnia przyszedł dyrektor.” Czy twój syn mówi po angielsku ? „zapytał mamę.” Tak „.” Czy on czyta? „.” Nie „.” Pisze? „.” Nie „.” Cóż, może być już tylko lepiej „, powiedział do mnie ze śmiechem. Mój egzamin wstępny to była katastrofa, ale dzięki niemu znowu zacząłem chodzić do szkoły, a szkoła zostawiła mi trzy wolne popołudnia w tygodniu na śpiewanie ”.

Swoją drogą, czy to prawda, że zadebiutowałeś w 2007 roku za pośrednictwem Myspace?

„To prawda. Nikt nie rozumiał moich piosenek. Poszedłem więc do Yasmine i powiedziałem:„ Udawajmy, że jestem już sławny”. Przygotowaliśmy bardzo zadbaną prezentację: profesjonalne zdjęcia, ręcznie rysowane okładki. Każda płyta była obwiązana czerwonymi jedwabnymi wstążkami. Przeprowadziłem nawet wywiad z samym sobą”!

Śmialiśmy się.

„Zaprezentowałem więc dema wytwórniom i podpisałem kontrakt z Universalem. Ale oni po prostu nie wiedzieli, jak mnie wypromować. Otworzyłem więc stronę na Myspace, umieściłem na niej kilka piosenek. Pewnego dnia blog, który już nie istnieje – Popbitch – mówił o mojej muzyce jako o objawieniu i w ciągu 24 godzin zanotowałem skok z 4 000 odsłon do 250 000. Potem sztokholmska stacja radiowa wykradła Relax z mojego profilu… ”.

Zostałeś katapultowany do światowego sukcesu.

„Tak, z produktem domowej roboty. Wracam myślami do letniej nocy 13 lat temu, do dyskoteki nad morzem niedaleko stąd, gdzie jak wszyscy tańczyłem i śpiewałem: Relax, take it easy…, teraz oboje tu jesteśmy, jako dorośli ludzie”.

Jak się żyje po takim debiucie?

„Ech. Mój projekt był ambitny, ale był też intymny. Teraz znalazłem dużą publiczność, ale myśl o konieczności natychmiastowego powtórzenia sukcesu z nową płytą była niepokojąca. Nie miałem zespołu ani innych autorów, którzy mogli by mi pomóc. A jednak zawsze będę pamiętał, kiedy wytwórnia płytowa zadzwoniła do mnie, żeby mi powiedzieć: „ Zorganizowaliśmy trzytygodniową sesję z najlepszymi światowymi autorami”. Najpierw się zgodziłem, potem dwa dni później wszystko odwołałem. Powiedziałem sobie: „Nawet jeśli ryzykuję, że nie uda mi się odnieść sukcesu komercyjnego, wolę dalej robić wszystko po swojemu. Wytwórnie płytowe uważały, że jestem szalony. I może jestem”?

Mam wrażenie, że to, czego żąda rynek, jest niemożliwe, bezsensowne. Zawsze zachowują się, jakby to się liczyło …

„Ale to się liczy” – odpowiada natychmiast Mika. „A jeśli zdecydujesz się nie podążać za statystykami, musisz bronić swojej pozycji, uzasadniać ją czasem, kreatywnością. Pewne drogi być może pozwalają stać się bardziej sławnym, bogatszym. Ale ja nigdy nie miałem żadnych wątpliwości. Dla mnie nie liczy się rozpoznawalność, ale to, co mnie uszczęśliwia”.

Żyjemy w epoce, kiedy media społecznościowe oczekują od nas poświęcenia w celu zadowolenia innych. Czy uważasz, że ważnym jest, aby się temu nie poddać?

Mika obserwuje wróble, które skaczą wokół nas, zwłaszcza wokół mnie: kiedy on jadł obiad, ja nie odłożyłam długopisu nawet na sekundę i mój talerz był do połowy pełny.

„Tak, tak i tak. Oto moja odpowiedź. Ale pytanie jest bardziej złożone. Poświęcenie siebie w takim czy innym sensie jest czymś, co trzeba zrobić. Trzeba odrzucić ego za każdym razem, gdy publikujesz powieść, płytę. Ale bardzo trudno jest znaleźć odwagę, by być sobą, jeśli brakuje narzędzi. Aby być wiernym sobie, a raczej stać się sobą, potrzebujesz treningu i wiedzy. Tego właśnie brakuje, kiedy czasami przeglądam media społecznościowe: przeciętność sprawia, że jesteśmy manipulowani. Zdaję sobie sprawę z wielu swoich niedociągnięć i staram się je wypełnić, pozostać ciekawym świata. Może zabrzmi to snobistycznie, ale dla mnie kultura krzyżuje się z wyzwoleniem”.

Nie tylko nie uważam tego, co mówi za snobistyczne, ale w pełni się z tym zgadzam. Absolutnie w to wierzę.

Jesteśmy tu od dwóch godzin, kelner wraca, żeby zabrać talerze, a ja próbuję skończyć moją parmigianę.

Nad czym teraz pracujesz?

„Nad trzema różnymi EPkami, którym się intensywnie poświęcam. Następnie jest projekt, który łączy wideo i muzykę. Wreszcie instalacja w przestrzeni, o której nie mogę teraz nic powiedzieć, ale gdzie znajdziecie wszystkie rodzaje sztuki, z którymi lubię pracować: z muzyką, dźwiękiem, oświetleniem, scenografią, ubraniami”.

Czy twoja mama nadal jest pierwszą osobą, która ocenia twoją pracę?

Na twarzy Miki przez moment pokazuje się gorzki uśmiech.

„Chciałbym nią potrząsnąć i krzyknąć: powiedz mi, co o tym myślisz! Ale nie możesz wymuszać życia, kiedy ciało atakuje choroba…”.

Myślę, że każdemu jest trudno stać się silniejszym od swoich rodziców.

„Tego lata przez chwilę pomyślałem to samo. Ale wiesz, co sobie powiedziałem? Że chociaż moja mama traci siły fizyczne, jej oczy pozostały bardzo silne, silniejsze niż u wielu ludzi młodszych i zdrowszych niż ona. Zbyt dużą wagę przywiązujemy do ciała, zamiast myśleć o duszy. Bo to dusza człowieka pozostaje. Mamy obowiązek to zrozumieć i przełożyć na naszą pracę, pozwalając jej dalej istnieć ”. .

Czy ona jest największą miłością i motorem twojego życia?

„Nie” odpowiada zdecydowanie. „Ona jest tą, która dała mi, mojemu bratu i siostrom determinację i poczucie spójności, wartości, które pozwoliły nam się rozwijać”.

Wstajemy. Oboje czujemy, że nadszedł czas. Park wokół nas jest tak majestatyczny, że postanawiamy przejść przez niego zachowując dystans jednego metra od siebie. Dystans, który wydaje ni się teraz jak 3 centymetry. Kiedy opuszczamy Four Seasons, ponownie zakładamy maski. Mika zakłada czapkę z daszkiem i znów staje się nierozpoznawalny. Pyta mnie: „Czy jesteś samochodem?”. Nie, pociągiem. „W takim razie odprowadzę cię”.

Idziemy więc ulicami pełnymi kałuż, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie. Mika zatrzymuje się przed oknem antykwariatu, w którym starszy mężczyzna gra na fortepianie nieznaną melodię. Zerkam na niego, jak słucha muzyki i wydaje mi się, że ma tak głębokie zaufanie do Włoch, że powoduje to u mnie wzruszenie.

Dochodzimy do Piazza del Duomo. Jesteśmy zachwyceni, mogąc go podziwiać, jakbyśmy widzieli go po raz pierwszy. Florencja nigdy nie była tak cicha i pusta od turystów, kameralna i prawie zawieszona. W tym zawieszeniu, w zniknięciu wszystkich pewników, z czym musieliśmy się zmierzyć w 2020 roku, zgadzam się z Miką: nie liczy się to co ważne, ale to, co nas czyni szczęśliwymi, wyznaczanie swojej drogi.

END

PARIS MATCH – 01/10/2020

Paris Match 10.01.2020

Mika «Bejrut, moja miłość! „

Aby zobaczyć jego program „I Love Beirut”, emitowany w Internecie i na VOD od 19 września, trzeba było zapłacić 10 euro. W menu: piosenki artysty w małym toskańskim teatrze, prestiżowi goście – między innymi Kylie Minogue, Rufus Wainwright, Salma Hayek, Louane, Fanny Ardant – oraz relacje ze zniszczonego miasta. Ten charytatywny koncert mający na celu zebranie funduszy na pomoc ofiarom eksplozji, Mika wymyślił w swoim sercu. Sukces przerósł jego oczekiwania.

Zebrałem milion euro, aby pomóc mojemu rodzinnemu miastu”

Paris Match: Ile zgromadziłeś pieniędzy tym spektaklem, o który walczyłeś z ciałem i duszą?

Mika. Po odliczeniu kosztów mogę ogłosić, że przekażemy nieco ponad 1 mln euro. Empatia dla tego programu była ogromna. Bilety zakupiono w 120 krajach. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło, nawet podczas tras koncertowych największych gwiazd. Dziękuję całemu światu za okazaną miłość.

Fundusze trafią do Libańskiego Czerwonego Krzyża i Save the Children Lebanon. Do czego konkretnie zostaną wykorzystane?

Do zakupu karetek pogotowia, do pomocy bezdomnym i poszkodowanym dzieciom. Przede wszystkim, aby dać gotówkę 10 000 rodzin w trudnej sytuacji, co jest bardzo ukierunkowanym sposobem pomocy, zatwierdzonym przez ONZ, ponieważ pozwala tym, którzy jej potrzebują, być niezależnymi. Wybrane organizacje pozarządowe wiedzą, gdzie są oczekiwania, jakie są sytuacje kryzysowe. Libańczycy im ufają.

Ten koncert był również dedykowany twojej mamie …

Mamie, babci, ciotkom. Jestem im winien swoją libańską kulturę, za tę bańkę kulturową, którą udało im się zachować w domu, kiedy mieszkaliśmy we Francji czy Anglii. To są moje korzenie, mocna część mojej tożsamości, mimo że opuściłem Liban, gdy miałem 1,5 roku.

Podczas kwarantanny przekazałeś niepokojące wieści o swojej matce, która walczy z rakiem mózgu. Czy ona ma się teraz lepiej?

Jej i tak już niepokojący stan zdrowia pogorszył się z powodu Covid. Ale walczyła i miała szczęście, że z tego wyszła. Moja mama odegrała fundamentalną rolę w rozwoju mojej kreatywności i zawsze ze mną pracowała. Byłem bardzo przejęty tym, że mogła zobaczyć ten koncert, ale także bardzo smutny, że nie mogła aktywnie uczestniczyć w tej przygodzie.

Chcesz jak najszybciej wrócić do Libanu?

W 2015 roku odwiedziłem obozy dla uchodźców z Syrii. W następnym roku, dokładnie 4 sierpnia, dałem koncert w Baalbek. Dwie mocne chwile, paradoksalne, reprezentujące pryzmat emocji charakterystycznych dla Libanu. Wrócę jak najszybciej, aby zobaczyć na własne oczy sytuację, jaka tam teraz panuje.

Mówisz, że Bejrut znowu się podniesie. Skąd się bierze zaciekła siła tego narodu?

Z bogactwa historii przodków. Liban zawsze był otwartym oknem między Bliskim Wschodem a Europą. Wpływ tego małego kraju jest niesamowity. Jak mówi Salma Hayek w moim programie, Libańczycy na całym świecie są z tego dumni. To jest fenomenalne. Ta siła – wiem, że zawsze ją nosiłem w sobie – to mieszanka smutków i lęków, radości, a nawet tańca. Liczy się to, jak reagujemy na smutek, w jaki sposób na niego odpowiadamy. „I Love Beirut” jest tym, co zawsze robiłem i nigdy nie przestanę robić: odpowiadać sercem na wszystkie życiowe problemy.

„I Love Beirut” zostanie wyemitowany we France 2 1 października.

END

LE PARISIEN – 24/08/2020

Stéphanie Guerrin 24 sierpnia 2020

Eksplozje w Bejrucie: Mika: „taka katastrofa wymaga działania”

Głęboko poruszony dramatem, który miał miejsce w Bejrucie, jego rodzinnym mieście, piosenkarz opowiada nam o koncercie charytatywnym, który organizuje 19 września.

Przede wszystkim nie pozostawajcie bezczynni w obliczu tragedii. Mika, urodzony w Bejrucie w 1983 r., którego matka jest Libanką, chce na swój sposób uczestniczyć w okazaniu solidarności ze swoim krajem pochodzenia, dotkniętym tragedią 4 sierpnia, kiedy to dwie eksplozje spustoszyły stolicę. Zapowiedział w piątek zorganizowanie koncertu 19 września na rzecz ofiar pod tytułem „I Love Beirut”. Program będzie transmitowany na żywo w YouTube na całym świecie, z jego ogrodu w Toskanii (Włochy).

Z okazji otwarcia kasy sprzedającej bilety w poniedziałek, 24 sierpnia o godzinie 10, piosenkarz zwierza się z tematu, który jest mu bardzo bliski. Dochód z koncertu zostanie przekazany libańskim oddziałom Czerwonego Krzyża i organizacji Save The Children. Jednocześnie współpraca z serwisem GoFundMe pozwoli na zbieranie dodatkowych darowizn dla tych organizacji.

Jakie są wieści o twoich krewnych w Libanie?

MIKA: Jak wszyscy Libańczycy, znamy ludzi, których życie uległo dramatycznej zmianie. Moi krewni nie zostali ranni. Ale wielu ich przyjaciół było ofiarami eksplozji, niektórzy byli ranni, inni ponieśli szkody materialne. I wszyscy mi mówią, że ta katastrofa to trauma, która na długo pozostawi swoje konsekwencje.

Jesteś bardzo przywiązany do swoich libańskich korzeni, mimo że mieszkałeś w Libanie tylko przez pierwsze 1,5 roku swojego życia. Jak to wytłumaczysz?

Właściwie to dość fascynujące. Jeśli porozmawiasz z kimś, kto ma libańskie pochodzenie, wszyscy powiedzą ci to samo: bez względu na to, w jakim procencie jesteś Libańczykiem, jest coś, co w tobie pozostaje. Aby zachować tę część swojej tożsamości, setki tysięcy ludzi wysiedlonych przez wojnę domową kultywuje ją w swoim życiu codziennym i kulturalnym w swoich domach. Więc chociaż przebywałem tam tylko półtora roku, gdybyś przyszedł później do naszego domu, to zobaczyłbyś, że dywany pochodziły z Libanu, jedzenie też, słuchaliśmy w salonie płyt piosenkarki Fairuz. To jak mitologia Libanu, która pozostaje żywa dzięki diasporze, zawieszona we wszystkich tych małych domowych bańkach na całym świecie. Dlatego, kiedy zobaczyłem obrazy eksplozji w Bejrucie, głęboko mnie to zszokowało, zresztą jak wielu ludzi pochodzących z różnych pokoleń. Taka katastrofa wzywa do działania, zaangażowania.

Więc zdecydowałeś się zorganizować „I love Beirut”. Jak będzie wyglądał ten koncert?

Moim głównym priorytetem jest zrobienie czegoś pięknego, co ma sens, ma za sobą prawdziwy artystyczny wymiar, a równocześnie opowie historie. W czasach, gdy prawie nie zwraca się uwagi na statystyki, które codziennie widzisz w wiadomościach, obowiązkiem muzyka takiego jak ja jest przekazywanie emocji i wzbudzanie empatii. Nie wystarczy po prostu zebrać pieniądze. Postrzegam „I Love Beirut” jako projekt artystyczny obejmujący 360 stopni. Jest to koncert, który zagram we własnym ogrodzie, na świeżym powietrzu. Zaprosiłem także zespoły techniczne z całego świata, reżyserów, fotografów. Będą różne rodzaje treści, ale punktem centralnym będzie muzyka.

Czy możesz nam powiedzieć więcej o gościach, którzy będą uczestniczyć?

Nie będzie gości pojawiających się w pewnej kolejności, nie będzie to kolaż wystąpień jak w aplikacji Zoom, ale spektakl z przemyślaną koncepcją, narracją. Będzie to koncert Miki z udziałem Libańczyków, Francuzów, Meksykan, Włochów, Amerykanów, Anglików …

Ostatni raz byłeś w Libanie cztery lata temu …

Tak, na Międzynarodowym Festiwalu Baalbek (przyp. niedaleko granicy syryjskiej, na miejscu ruin rzymskich zabytków) i w dniu eksplozji była to właśnie rocznica tego koncertu! To takie dziwne, ponieważ tego ranka, kiedy patrzyłem na Instagram, wiele osób publikowało zdjęcia z tego koncertu. Wieczorem przeglądałem w Internecie diametralnie inne zdjęcia Libanu.

Jakie wspomnienia zachowałeś z koncertów w Libanie?

Cudowny chaos emocjonalny (śmiech). Grałem w różnych miejscach w Libanie, ale Baalbek jest wyjątkowy. Kiedy ludzie są szczęśliwi, rzucają poduszkami w powietrze, tworząc bardzo piękną falę, która zaczyna się z tyłu widowni i powoli zbliża ku scenie. Nieuchronnie poduszki w pewnym momencie lądują na scenie. Kiedyś musieliśmy przerwać koncert na 25 minut, żeby się od nich uwolnić i przeinstalować sprzęt. W przerwie puszczaliśmy muzykę. Ludzie zaczęli tańczyć w środku tych rzymskich ruin. To było jak szalony klub nocny. Skończyło się na tym, że skonfiskowaliśmy poduszki, które złożyliśmy w świątyni Jowisza, abym mógł kontynuować występ. W Baalbek ludzie płaczą, śmieją się, krzyczą, tańczą… To naprawdę jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie na koncert. Oczywiście bardzo bym chciał, żeby „I Love Beirut” można było zagrać w Libanie, ale nie da się tego teraz wykonać. Więc postaramy się zrobić to tak, aby było prawie tak samo dobre.

W swoim liście otwartym do Libanu i Bejrutu, opublikowanym zresztą w Journal du Dimanche, wyraziłeś ostre słowa przeciwko rządowi Libanu …

To, co krytykuję, to retoryka polityczna. Kiedy libański premier mówi, że „winni zostaną pociągnięci do odpowiedzialności” po takiej katastrofie, jest to czysto polityczna gra lustrzana. Kiedy ludzie tracą życie – 200 zabitych, 6 000 rannych, 300 000 bez dachu nad głową – znajdujemy się w środku najgorszego kryzysu finansowego i gospodarczego, jaki kiedykolwiek miał miejsce w Libanie, kiedy poziom ubóstwa pogłębił się z dnia na dzień, ten rodzaj politycznej retoryki coraz bardziej irytuje.

Posuwasz się nawet do stwierdzenia, że w ciągu trzydziestu lat kraina cedrów stała się krainą popiołów … (gra słów w języku francuskim „cedres” i „cendres”)

To jest charakterystyczne dla wojny. Spójrz, co wydarzyło się w Syrii, kolebce tak wielu kultur. Wojna zabiera to, co najszlachetniejsze i zamienia w popiół, bez różnicy.

Doświadczyłeś tej trudnej rzeczywistości, szczególnie w 2015 roku, kiedy odwiedziłeś Liban w ramach wyjazdu z ramienia Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców …

To była bardzo trudna podróż przez różne regiony kraju, w kontakcie z wieloma narodowościami i historiami. Na przykład lekarze lub inżynierowie, którzy uciekali z Syrii i stracili wszystko. Potem znalazłem się w centrum wsparcia zlokalizowanym w tajnym miejscu w Bejrucie, którego celem jest pomoc uchodźcom, którzy są członkami społeczności LGBTQI. Usłyszałem tam nieprawdopodobne historie, jakich nigdy w życiu, wcześniej nie słyszałem. To, co jest niezwykłe w tego rodzaju zaangażowaniu, to koncentracja na życiu, z którą się spotykamy. Właśnie dlatego koncert „I Love Beirut” musi opowiadać historie, ponieważ wiem, jaki mogą one mieć wpływ emocjonalny.

I Love Beirut”, 19 września na YouTube o 21:00 czasu europejskiego.

Bilety w cenie 10 euro na Ticketmaster w sprzedaży od poniedziałku 24 sierpnia od godziny 10:00. Możliwość dokonywania dodatkowych darowizn za pośrednictwem serwisu GoFundMe (nie mylić z możliwością zakupu biletu).

tekst oryginalny:

https://www.leparisien.fr/culture-loisirs/musique/explosions-de-beyrouth-pour-mika-un-tel-desastre-appelle-a-l-action-24-08-2020-8372241.php

END

MIKA w Atenach podczas kwarantanny – athens voice 06/05/2020

Jak do tego doszło, że spędzasz czas kwarantanny w Atenach?

Mój partner, który jest z pochodzenia Grekiem, ma tutaj mieszkanie. Byłem w trakcie światowej trasy koncertowej. Właśnie skończyłem występy w Australii i Nowej Zelandii, kiedy cała azjatycka trasa została odwołana. Nie mogłem wrócić do Włoch z powodu całkowitej blokady i nie chciałem być sam w Stanach Zjednoczonych, ponieważ byłbym zbyt daleko od rodziny w Paryżu. Przyjechałem do Aten 6 tygodni temu, nie wiedząc dokładnie, co się wydarzy.

W której części Aten mieszkasz?

W Pagrati. Wydaje mi się, że w okolicy mieszka co najmniej 4 Żydów. Nie spotkałem ich, ale słyszę, jak ćwiczą co godzinę. Pianiści, śpiewacy, saksofoniści. Wysłuchałem już wielu koncertów: Bach, Cole Porter, portugalskie Fado i inne nieokreślone utwory. Muszę przyznać, że członkowie tej „nieoficjalnej orkiestry” są znacznie lepsi od wielu innych! Mimo że gra nie zawsze jest perfekcyjna, to naprawdę lubię być na ulicy, gdzie nikogo nie widzisz, ale słyszysz muzykę, którą grają. To jest bardzo poetyckie.

Czy byłeś już kiedyś w Atenach?

Wiele razy. Chociaż zawsze mi się spieszyło. Wcześniej mój najdłuższy pobyt wynosił 4 dni. Mogę powiedzieć, że teraz odkrywam to miejsce po raz pierwszy w sposób normalny. Co za ironia losu: wszystko musiało zostać zamknięte, abym mógł normalnie poznać miasto. Usiąść, spacerować, słuchać, by lepiej zrozumieć, nie wpadając w pułapkę przebywania w tych samych restauracjach i hotelach. Fascynuje mnie to miasto i naprawdę zaczynam je kochać. Tak naprawdę myślę o tym, aby uczynić je bardziej trwałą częścią mojego życia.

Jakie jest twoje ulubione miejsce w Atenach?

Lubię piątkowe wieczory w różnych dzielnicach miasta, a zwłaszcza w Mets. W tej chwili mam możliwość biegania wokół Akropolu i Obserwatorium bez obecności tysięcy turystów. To jest niesamowite. Czuję się bardzo, bardzo szczęśliwy, że mogę zobaczyć te miejsca w ten sposób. Biegam wokół Wzgórza Filopappou, a widok na miasto fascynuje mnie za każdym razem. Ateny pełne są miejskich tajemnic, które na pierwszy rzut oka nie są oczywiste dla turystów; sklepy z etnicznymi potrawami i restauracjami w dzielnicy Omonia, Victoria Square, targ miejski oraz fakt, że morze i góry są tutaj obok ciebie. Uważam to miasto za wyjątkowe. Ale moją ulubioną rzeczą są tarasy. Siedzę na balkonie i szpieguję innych ludzi, i żyję ich życiem. Dzięki tarasom i niskim budynkom wokół, mogę widzieć morze. O północy, w Noc Zmartwychwstania, spektakularne było zobaczyć, jak miasto ożywa.

Jakie jest twoje ulubione jedzenie w Atenach?

Przez te ostatnie tygodnie gotowałem w domu. Bardzo szybko znudziło mnie zamawiane jedzenie! Ponadto wiele dobrych restauracji nie prowadzi sprzedaży z dostawą do domu. Zostałem więc ekspertem w sklepach spożywczych w mojej okolicy! Wiem, który rzeźnik jest dobry, a który nie. Wiem, który warzywniak po drodze sprzedaje najlepsze pomidory. Dowiedziałem się również, którzy pracownicy są przyjaźni, a których należy unikać! Pani, która ma piekarnię w pobliżu, sprawia, że uśmiecham się za każdym razem, gdy tamtędy przechodzę. Na początku było to trudne, ponieważ nie mówię po grecku, ale teraz, ilekroć idę na zakupy, mówię dzień dobry dziesięciu różnym osobom.

Dajesz lekcje gotowania online. Czy możesz mi coś powiedzieć o swoim gotowaniu?
Nauczyłem się gotować wyłącznie poprzez kopiowanie. Widziałem jak to robi moja mama i inni członkowie rodziny. Ale chociaż podoba mi się to, muszę powiedzieć, że jestem lepszy w „konsumowaniu” jedzenia niż gotowaniu! Ponieważ byłem w trakcie światowej trasy, chciałem zrobić coś, co pozwoliłoby mi utrzymać kontakt z moimi fanami. Nie chciałem śpiewać przed kamerą, zresztą nie mam tutaj fortepianu. Pomyślałem więc o zrobieniu czegoś, co robię każdego dnia w domu. O gotowaniu… słuchaniu muzyki, tańczeniu, jakby nikt mnie nie obserwował i śpiewaniu piosenek, których słów nie znam!

Widzieliśmy, że w dniach kwarantanny czytasz kilka bardzo interesujących książek. Czy możesz coś o nich powiedzieć?

Bardzo podoba mi się książka australijskiego autora Christos Tsiolkas zatytułowana „Damaszek”. Są to historie o życiu różnych postaci, w tym św. Pawła, o pokoleniu po śmierci Chrystusa. Jest to bardzo piękna książka i dzięki tym opowieściom przenosisz się w ten ważny moment narodzin chrześcijaństwa. W tej chwili należy przeczytać coś niesamowitego, ponieważ nasza rzeczywistość została w jakiś sposób zawieszona. Przeczytałem także książkę Ismaila Kadare’a „Chronicle in Stone”. Jest to opowieść o chłopcu, który dorastał w Albanii podczas II wojny światowej. Nie wiem dużo o Albanii, ale jestem jej bardzo ciekawy. Bałkany są ogólnie bardzo interesujące i myślę, że – przynajmniej w Wielkiej Brytanii – nie dowiadujemy się zbyt wiele o tej części świata. A szkoda. Ale moją ulubioną książką jest obecnie „Dżuma” Alberta Camusa. To niesamowita książka. Jestem pod wrażeniem uderzających podobieństw między tym, co opisuje Camus podczas zmyślonej epidemii z lat czterdziestych, a tym, przez co przechodzi świat teraz. Wszystko, od emocji po politykę, jedzenie, picie i seks. Tym, co czyni książkę jeszcze bardziej niezwykłą, jest fakt, że epidemia, którą opisuje Camus, tak naprawdę nigdy się nie wydarzyła. Uważam, że czytanie książki, która jest tak blisko związana z tym, w czym żyjemy, jest niezwykle pocieszające. Zacząłem ją czytać, a potem zacząłem słuchać w formie audiobooka, biegając ulicami, wykonując codzienne ćwiczenia. Ta książka, w połączeniu z otaczającymi mnie starożytnymi zabytkami, bardzo zainteresowała mnie filozofią. Więc znalazłem profesora uniwersyteckiego z UCL w Londynie, który zaczął mnie uczyć przez FaceTime. Obecnie studiuję dogłębnie Platona i Sokratesa. To niesamowite, że śpię tylko kilka kilometrów od miejsca, gdzie była Akademia Platona.

Masz również zegarek Swatch i długopisy Pilot. Czy w ogóle malujesz podczas pobytu w kwarantannie?

Mam małą firmę projektową z moją siostrą Yasmine. Właśnie zakończyliśmy duży program projektowania produktu, który zostanie wydany pod koniec tego roku. Projekt okazał się znacznie bardziej skomplikowany niż się spodziewaliśmy, ale mamy do dyspozycji o wiele więcej czasu! Prawdopodobnie więc klient miał szczęście. Czasami maluję dziwne rzeczy. Nie wiem, dlaczego ale muszę je namalować. Czytam obecnie historię o rdzennych Amerykanach i oto, co namalowałem kilka dni temu:

Zawsze maluję za pomocą tej samej techniki: ołówka i pióra, które maczam w atramencie.

Co sądzisz o tej całej sytuacji z koronawirusem? Czy uważasz, że na dłuższą metę zmieni to nasze życie? Czy jesteś optymistą?

Jestem optymistą, nawet jeśli realistycznie podchodzę do bolesnych konsekwencji społecznych i ekonomicznych, które to spowoduje, i z którymi będziemy musieli sobie poradzić. Dla mnie osobiście ta cała sytuacja dała mi możliwość dekompresji. Tak bardzo byłem ciekawy i niecierpliwy, aby dowiedzieć się o nadchodzącej przyszłości. Czułem się tak jak nastolatek! Ucierpiałem od strony finansowej, ale wierzę, że dobrze wyjdę na tej sytuacji. Przynajmniej mam taką nadzieję! I ta nadzieja utrzymuje mnie w optymizmie. To jest straszny wirus. Mogłem zobaczyć, co może zrobić z moimi bliskimi. Możliwość załamania się jest przerażająca. Myślę, że nadszedł czas, aby zadać sobie i światu wokół nas jak najwięcej pytań. Myślę, że odpowiedzi mogą i nadejdą później.

Wydałeś swój album w październiku 2019 i kwarantanna rozpoczęła się, gdy zacząłeś trasę koncertową. Opowiedz mi o albumie i trasie.

Album był moją własną reakcją na moment niestabilności w moim życiu osobistym. To była bardzo silna, twórcza reakcja na różne wyzwania, w tym śmierć kilku osób w mojej rodzinie i przyjaciół, na walkę mojej matki z nieuleczalną chorobą, zmiany w moim życiu oraz fakt, że musiałem radzić sobie z dorastaniem w branży, która ma obsesję na punkcie młodości. Moją reakcją było trzymanie się moich kolorów i uczynienie ich jeszcze bardziej jasnymi a nie wyblakłymi. W muzyce melodia jest kolorem, dlatego chciałem napisać album pełen melodii i obrazoburczych tekstów, które byłyby zarówno osobiste, jak i zabawne. Trasa była tego kontynuacją. To ogromny show, który choć ma scenografię i oświetlenie wypełniające 6 ciężarówek, jest zbudowany wokół mnie jak dla one-man-show. Chciałem stworzyć coś, co byłoby spektakularne, ale także bardzo intymne. Coś w rodzaju cyrku. Jak dotąd to była moja najbardziej ulubiona trasa w mojej karierze i miała być największą. Mieliśmy zagrać na dużych arenach w Korei Południowej, a także na festiwalach Loolapaloza w Ameryce Południowej i Coachelli. A następnie przez dwa miesiące mieliśmy koncertować w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. I WSZYSTKIE te koncerty zostały anulowane! I wygląda na to, że wszystkie letnie festiwale w Europie, na których miałem zagrać, zostaną również anulowane. Więc podjąłem decyzję. Kiedy wszystko znów wróci do normy, będę kontynuować od miejsca, w którym skończyłem, i zagram na wszystkich festiwalach w przyszłym roku, gdzie miałem zagrać w tym roku. Będzie jeszcze ciekawiej, ponieważ w międzyczasie będę się zmieniać, rozwijać i tworzyć nową muzykę. Oznacza to, że pomysł występu będzie ewoluować i z czasem będzie jeszcze bardziej interesujący. Ta przerwa może naprawdę być jedną z najważniejszych i najbardziej produktywnych rzeczy, które przytrafiły mi się w moim życiu artystycznym. Jestem pewien, że z tego okresu powstanie coś ogromnie twórczego. Mam nadzieję, że to, co dzieje się w moim procesie twórczym, dzieje się także z innymi artystami; co oznacza, że w nadchodzących latach będziemy mieli wiele niespodzianek i ciekawych wydarzeń.

Przez ostatnie 7 lat mieszkałeś i pracowałeś we Włoszech. Co sądzisz o tym kraju i co masz do powiedzenia na temat niedawnej tragedii?

Spędzam tam dużo czasu, ale nie mieszkam na stałe we Włoszech. Myślę, że sytuacja jest strasznie smutna, a konsekwencje nie są jeszcze jasne. Nadal jesteśmy w środku wiru i mamy do czynienia z tą burzliwą sytuacją. Przeraża mnie to, co stanie się potem: jak zachować morale i nadzieję, kiedy ludzie będą zmęczeni, kiedy gniew zastąpi adrenalinę. Istnieje wiele konsekwencji psychologicznych, które nie są jeszcze jasne. Dlatego myślę, że nadszedł czas, aby zacząć o to pytać. Włochy bardzo ucierpiały i nie sądzę, aby Unia Europejska poradziła sobie politycznie z tym kryzysem we właściwy sposób, zwłaszcza na początku. Na pewno Włochy będą potrzebować pomocy. Mam nadzieję, że wkrótce będę mógł tam pojechać. Włosi są bardzo silni i dumni z tego.

Czym dokładnie jest kampania @vanityfairitalia?


To była kampania solidarnościowa. Zrobiłem kilka okładek do włoskiego wydania Vanity Fair i zostałem poproszony o udział w kampanii solidarności i dumy. I oczywiście zrobiłem to z wielką radością. Kampania nie dotyczy wyłącznie celebrytów, ale także chodziło o zjednoczenie się artystów, pisarzy, muzyków, lekarzy, bez względu na to, czy są Włochami, czy nie. Wszyscy zjednoczeni w swojej miłości do tego kraju, w miłości i dumie, które są równowartościowe z patriotyzmem i narodowością które wskazuje twój paszport.

W jaki sposób ta pandemia zmieniła cię, jako człowieka i jako artystę?

Na wiele sposobów. Czuję to. Czuję, że mój umysł oddycha. Zwracam większą uwagę na ludzi, których kocham. Nawet jeśli pojawia się niepokój to istnieje również więź. Jestem również bardzo ostrożny z ludźmi, z którymi nie chcę mieć kontaktu! Moja ciekawość naprawdę się zwiększyła i jestem pewien, że bardzo mnie to zmieni. Jak dokładnie? Nie wiem i nie muszę w tej chwili wiedzieć. To jest czas na zadawanie pytań. Odpowiedzi nadejdą później.

Link do oryginalnego tekstu w języku greckim:

https://www.athensvoice.gr/life/urban-culture/athens/644720_o-mika-stin-athina-tis-meres-tis-karantinas?fbclid=IwAR14KtMKTajzjdKUlGL478qDTzg4n1SQUs6O5SAiGz0UYIGfaubmeAK9Hls

END

PROJECT U: Nic Kelly rozmawia z MIKĄ o spuściźnie artystycznej, sile popu i dlaczego będzie to robić aż do śmierci.

Mika dał 3 wspaniałe koncerty w Australii. Przyjęcie fanów przeszło jego oczekiwania. Oto jeden z ciekawszych wywiadów, jakie Mika udzielił w tamtejszych mediach.

Nic Kelly: Chciałem najpierw porozmawiać z tobą o twojej spuściźnie artystycznej. Naprawdę wierzę, że dla wielu ludzi stajesz się artystą, który ma w sobie wielkie dziedzictwo. Ludzie najpierw cię odkryli, potem przez ostatnich piętnaście lat poprzedzających nowy album wydany w zeszłym roku prowadziłeś niesamowicie różnorodne życie. Czy uważasz, że stworzyłeś swoje dziedzictwo, a jeśli tak, to na czym ono polega?

MIKA: Czuję się dumny z tego, że bronię czegoś zupełnie nonkonformistycznego w świecie popu, który nie daje wielu opcji, jeśli naprawdę nie chcesz podążać tą samą ścieżką. „Jeśli nie zamierzasz podążać tą ścieżką, zejdź z drogi i zniknij” – to rodzaj przesłania, które przemysł muzyczny wysyła do ciebie. I jeśli się z tym nie zgodzisz to będziesz musiał ostro zapieprzać. Jak wariat. Dzięsieć razy więcej.

NK: Czy początkowo istniała pokusa, by podążać tą ścieżką?

Mika : Nie, od początku zaplanowałem całkowicie niekomercyjne podejście. Próbowałem tworzyć komercyjną muzykę. Wysyłałem ją do wytwórni i za każdym razem byłem odrzucany. Więc co miałem robić?

 NK: Zrobiłeś zwrot?

 Mika: Zacząłem pracować nad własnym brzmieniem. Tak, masz rację, zrobiłem zwrot. I dzięki temu uświadomiłem sobie, co sprawiało mi radość wtworzeniu piosenek i po prostu podążałem za tymi kolorami i emocjami. I to wszystko! Tak to wygląda. To takie proste i tak skomplikowane zarazem. Więc jest w tym sporo dumy, ale to naprawdę zadziałało. I to zadziałało bardzo szybko w czasach, gdy pop był po prostu wspaniały. To naprawdę sprawiało mi przyjemność. Pamiętam występy, które robiliśmy. Ja, Amy Winehouse, a potem jeszcze Lily Allen. To był nasz pomysł, żeby do piosenek pop powróciły prawdziwe, osobiste historie. Wiesz, historie Amy były tworzone z potrzeby serca. Dlatego były tak poruszające, ponieważ były prawdziwe. To były jej opowieści. Lily Allen miała w sobie taki rodzaj luzu, który powalał. Ten sukces dał mi wtedy energię, której potrzebowałem, aby zbudować podstawy mojego własnego świata, koncertów, które chciałem zrobić, życia artystycznego, które chciałem zbudować dla siebie. Ale – jak powiedziałem na samym początku tej długiej odpowiedzi – Jeśli się nie dostosujesz, to musisz pracować o wiele ciężej.

 NK: Czy są jakieś szczególne momenty ciężkiej pracy, które pamiętasz z początków swojej kariery jako ikona popu?

 Mika: Um, musiałem przyzwyczaić się do tego, że ludzie mają o tobie opinie, o którym nigdy byś nie pomyślał. Trzeba stać się na tyle twardym, aby cię to nie dotknęło. Ale też nie chcesz być zbyt twardy, bo wtedy nie możesz pisać, nie możesz odczuwać. To taki dziwny rodzaj tańca między byciem naprawdę twardym i miękkim w odpowiednich proporcjach.

 NK: Czy ćwiczysz koncetrację? Wydajesz się być osobą świadomą, uważną. Czy ćwiczysz tego rodzaju rzeczy?

 Mika: W pewnym sensie. Pochodzę z rodziny, w której najważniejszą rzeczą dnia jest jedzenie, które będziesz jadł. Gotowanie. Jedzienie. Muzyka, która gra w tle w czasie gotowania. To jest naprawdę ważne. To jest forma koncentracji. To forma łączności. Nie musisz być w klinice w austriackich górach, aby jeść spokojnie i ćwiczyć uważne jedzenie…

NK: Można to robić w kawalerce w Londynie, prawda?

 Mika: Dokładnie! Otoczony przyjaciółmi z college’u, robiąc sos przez trzy godziny. Poza tym myślę, że dobrym miejscem są koncerty. Są momenty, kiedy całkowicie sie zatracam i zaczynam fruwać. To jest moja najskuteczniejsza forma medytacji, moje koncerty.

 NK: Widziałem wideo z występu w Brisbane, w którym na scenie wystąpiła z tobą drag queen.

 Mika: To było niesamowite. Dosłownie było tak, jakbyśmy to ćwiczyli. To było perfekcyjne.

 NK: Podszedłeś do brzegu sceny i wróciłeś razem z nią.

Mika: Wiesz, że ona czekała w kolejce przed salą przez jakieś pięć godzin?

 NK: To jest niesamowite.

 Mika: Ludzie mówili: „to było udawane”. A ja na to, że nie. Wszyscy na widowni wiedzieli, że to nie było przygotowane, ponieważ ona była pierwsza w pierwszym rzędzie, z boku. Popijała drinki i rozśmieszała wszystkich wokół. To była na półtorej godziny, dwie godziny przed występem. Gdyby to było przygotowane, po prostu pojawiłaby się jak diva na końcu i udawałaby, że jest w tłumie. Ale nie, on była tam od południa.

 NK: Jeśli jesteś tak bardzo skoncentrowany na scenie i masz wokół siebie zaufanych ludzi, jak to się dzieje, że ktoś z z publiczności jest w stanie coś zmienić?

 Mika: O nie! Jest całkiem odwrotnie. To że jestem skoncentrowany w czasie koncertu i otwarty na wszystko znaczy, że ufam wszystkim bez wyjątku. Nie ukrywam się za moim zespołem. Jestem całkowicie otwarty. A publiczność jest również całkowicie otwarta na mnie. Co wieczór koncert wygląda inaczej, ponieważ publiczność ma na to wpływ.

 NK: Rozmawialiśmy o o początkach twojej kariery i tych niesamowicie kształtujących nagraniach…

 Mika: Tak, ale nie wiem, co to znaczy być artystą ze spuścizną. Nie wiem co to znaczy? Być może dzieje się tak, ponieważ obecnie zmienia sie znaczenie tego określenia? Dla mnie artystami ze spuścizną byli zawsze tacy naprawdę bogaci ludzie, którzy nagrywali płyty w latach 80. i 90., kiedy płyty faktycznie się sprzedawały.  Mają za sobą liczne terapie odwykowe, wspaniałe domy na wzgórzach Malibu i jak dla mnie, naprawdę brak gustu w doborze marynarek.

 NK: Ujmę to w ten sposób. Czy kiedy wydałeś Life In Cartoon Motion, widziałeś siebie w 2020 roku? Wiedziałeś, że nadal będziesz tworzyć znaczące płyty i będzie grał koncerty?

 Mika: Bedę to robić aż do śmierci. Nieważne, czy to będzie reżyserowanie przedstawień w Opera House, kiedy będę miał 65 czy 70 lat, czy to bedą wystawy w galerii sztuki… Ale to wszystko jest połączone. To jest wszystko to samo. Wszystko pochodzi z tego samego pragnienia. Pragnienia, aby świat stał sie dla mnie bardziej sensowny.

 NK: Wrócmy do roku 2019. Do tego niesamowitego, prawie samozwańczego albumu. Pod koniec robi się on taki bardziej poważny. Ale jest na nim dużo radości?

 Mika: Jest poważnie, ale w piękny, ciepły sposób. Na przykład moja mama śpiewa na końcu. Moja mama i moja siostra. Nawet w smutku można ograć serce, dzięki czemu czujesz się trochę lepiej.Nawet w obliczu bardzo smutnych chwil. Muzyka potrafi to sprawić. Muzyka pop potrafi to sprawić.

NK: Tak. To jest siła popu, prawda?

 Mika: To jest siła melodycznej muzyki pop. To jest radosna płyta, ponieważ była tworzona w czasie rzeczywistym przez półtora roku.

 NK: Czy jest chronologiczna?

 Mika: Prawie. Tak, prawie, jeśli się nad tym zastanowić. Ale wspólnym mianownikiem są osobiste historie. Osobiste opowiadanie historii jest jedynym punktem wspólnym na tym albumie. Nie odnosi się do żadnego stylu muzycznego, czegokolwiek, co słyszymy w radiu. Zainspirowały mnie płyty Harry’ego Nilssona – jestem jego wielkim fanem – ten rodzaj pysznego poetyckiego surrealizmu. Czy też płyty Rufusa Wainwrighta. Uwielbiam go. Te nagrania są wieczne, niech trwają wiecznie, ponieważ powstały z osobistych historii i – mimo upływu czasu – pozostaną aktualne, bo powstały z czegoś osobistego.

NK: Chodzi o osobiste przeżycia i absolutną szczerość zapisaną na płytach.

Mika: Tak, ale w piosenkach możesz kłamać, bo to nie są prawdziwe kłamstwa. Po prostu marzysz o tym, żeby być kimś innym i to też jest fajne.

NK: Co to za piosenka, gdzie na początku jesteś w barze i mówisz ze staroamerykańskim akcentem?

Mika: „Blame It On The Girls”.

 NK: No własnie. Słyszę to i mówię: „OK, to inny styl Miki. To jest Mika aktor. ” Czy kiedykolwiek marzyłeś o aktorstwie?

 Mika: Nie, nigdy. Jestem zbyt niezdarny i mam głupi wyraz twarzy.

 NK: Więc wykorzystaj to! Przypuszczam, że kolejne pytanie jest dość oklepane, ale bardzo mnie to interesuje. Co dalej? Jesteś już od długiego czasu w trasie koncertowej, promującej twoją wspaniałę płytę. Zakładam, że wkrótce się to skończy?

 Mika: Nie! Muszę grać dalej. Trasa koncertowa kończy się w listopadzie.

 NK: O mój Boże!

 Mika: To zaskakujące, ale moje rezerwacje na festiwale są najlepsze od 2009 roku.

 NK: Wow! Jakie to uczucie?

 Mika: Mam zarezerwowanych ogromne ilości festiwali. Od Coachella (w USA) po mnóstwo innych w całej Europie. Tak, to jak naprawdę… szalona… liczba rezerwacji, ponieważ… może jest prawdą to, co powiedziałeś…  może jestem nową wersją artysty ze spuścizną? Ma to swoją wartość. Ale nie wolno spoczywać na laurach. Jeśli to zrobisz, że już nie żyjesz.  Równie dobrze możesz po prostu zejść ze sceny.. Więc dla mnie trasa koncertowa naprawdę trwa i trwa w sposób, którego się nie spodziewałem. Ale co będzie później? Nie wiem. Sam jestem tego ciekawy. Co będzie dalej? Myślę, że fizyczne albumy są już przeżytkiem. Jeśli chodzi o format. Musimy to przyznać. Myślę, że EP są bardziej aktualne niż kiedykolwiek.

NK: Czy myślałeś o koncepcji mixtape? Wiele osób to robi.

Mika: Tak, ale wolę koncepcję EP. Wolę coś w rodzaju opowiadania historii w pięciu utworach. Myślę, że to naprawdę ma moc. Myślę, że jest to odpowiedni format dla platform, które obecnie mamy. Myślę też, że oznacza to, że możesz łatwiej zanurzyć się w świecie dźwięku i dobrze się z nim bawić. Wiesz, dwa kluczowe utwory oraz trzy lub cztery piosenki wokół nich, które naprawdę opowiadają historię. To mnie najbardziej podnieca. Ponieważ wtedy możesz powiedzieć: „OK, zrobię coś zainspirowanego muzyką arabską”. Albo „zrobię to z grupą moich ulubionych meksykańskich artystów. ” Teraz mamy taką swobodę.

 NK: Jeśli będziesz chciał  stworzyć tematyczną EP-kę, która mieści się w konkretnym brzmieniu, to gdzie, jak myślisz, to cię zaprowadzi? Czy to coś, co znalazłeś w trakcie trasy koncertowej i co rezonuje z publicznością podczas występów? Jak myślisz, co to może być za brzmienie?

 Mika: Słuchałem płyty Beck’a  „Odelay”. Z jaką zawrotnością ją zrealizowano i z jaką swobodą on śpiewa. To jest genialne. To naprawdę jedna z najlepszych płyt popowych, jakie kiedykolwiek powstały. I to było naprawdę inspirujące. Ponieważ myślę, że jako autor tekstów, musisz również umieć opowiedzieć swoją historię poprzez dźwięk. To nie tylko tekst i melodia. Myślę, że to co obecnie mnie interesuje,to to, że album i pisanie piosenek są nieodłącznie związane z brzmieniem na przykład pięciu utworów na EP.

Link do wersji oryginalnej wywiadu:

https://www.projectu.tv/mika-interview-michael-holbrook-legacy-pop-love-today-grace-kelly/

 END

Wywiady z koreańskich mediów internetowych

MENGNEWS.COM oraz ZENITHNEWS.

Mika cieszy się z entuzjazmu koreańskich fanów: brytyjski piosenkarz i autor tekstów jest podekscytowany swoim siódmym od 2009 roku występem w Seulu

Piosenkarz Mika wystąpi w Jamsil Arena w południowym Seulu 4 i 5 marca. Koncert 4 marca został dodany do harmonogramu trasy piosenkarza po tym, jak koncert 5 marca został wyprzedany w zaledwie trzy minuty.

Czy jesteście gotowi na szaleństwo z Miką? On z pewnością tak.

Brytyjski piosenkarz i autor tekstów wystąpi w Jamsil Arena w południowym Seulu 4 i 5 marca w ramach swojej „Revelation Tour”, która rozpoczęła się w zeszłym roku. To pierwszy raz w Seulu od 2016 roku, a organizatorzy koncertów musieli dodać datę do swojego pierwotnego harmonogramu po tym, jak bilety na pierwszy koncert wyprzedały się w ciągu zaledwie trzech minut. To już siódmy raz, kiedy Mika odwiedzi Koreę od 2009 roku.
Mika wydał swój piąty album „My Name Is Michael Holbrook” w październiku ubiegłego roku i jest to odważna i mocna kompilacja piosenek wypełnionych dowcipem i pomysłowością. Piosenkarz otrzymał pozytywne recenzje, zwłaszcza dotyczące utworów „Ice Cream” i „Tiny Love”, i rozpoczął swoją trasę koncertową w Londynie w listopadzie zeszłego roku, a następnie zatrzymał się w Australii i Azji.

„Bardzo się cieszę, że wracam” – napisał Mika w ostatnim wywiadzie emailowym. „Każdy z sześciu koncertów, które zagraliśmy w Korei, był dla mnie i mojego zespołu wyjątkowym doświadczeniem. Ciepło publiczności, głośny śpiew, niespodzianki, które wspólnie planują podczas koncertów. To bardzo szczególne miejsce do grania i zawsze mówię to w wywiadach, bez względu na to, gdzie jestem na świecie! ”

Mika odpowiadał na pytania koreańskiego dziennika JoongAng Daily za pośrednictwem poczty elektronicznej przed zbliżającym się koncertem. Poniżej zostały zredagowane fragmenty jego odpowiedzi.
P: Minęły cztery lata od twojej ostatniej wizyty w Korei. Jak się miewasz?
Przez ostatnie kilka lat bardzo dobrze. Ciężko pracowałem i podjąłem bardzo świadomą decyzję, aby skupić się na muzyce i kreatywności, odsuwając się od programów telewizyjnych, które robiłem. To mnie uszczęśliwiło i pomogło mi zrozumieć życie i to, co w nim ważne. To również czas, gdy pojawiają się bardzo duże osobiste wyzwania, zgony, choroby […] Jednak pisanie i kreatywność pomogły mi być silnym i pozostać szczęśliwym. To był dobry moment. W rezultacie moje koncerty mają bardzo, bardzo szczególną jakość.
Nadchodzi siódmy raz, kiedy przyjedziesz do Korei. Co sprawia, że lubisz występować w Korei i że tu wracasz?
To hojność ducha fanów Korei, która jest tak wyjątkowa. Rozumieją, że koncert ma być kolejką emocji. Prze dwie godziny pozostawiają prawdziwe życie na zewnątrz. To zrozumienie pozwala zarówno publiczności, jak i mnie, na odsłonięcie się. Stajemy się jednocześnie bardziej delikatni ale i więksi. To naprawdę niesamowite uczucie.
Wiele twoich piosenek dostarcza mieszanych emocji, takich jak szczęście i smutek na przykład w „Happy Ending” (2007) i „Lollipop” (2005). Dlaczego lubisz używać dwóch kontrastujących emocji w swoich utworach?
Kontrast jest bardzo przydatny. Stwarza napięcie. Jest to jednak coś więcej niż technika pisania. Odzwierciedla także to, jak radzę sobie z życiem. Zawsze mieszam te dwie emocje, to ułatwia radzenie sobie z rzeczami i patrzenie ponad smutkiem lub zaślepieniem radością.
Jak chciałbyś, żeby słuchacze przyjęli te piosenki?
Jak pojedyncze bąbelki. Każdy zawiera trochę powietrza i chwil lub części mojego życia, o których właśnie piszę. Dlatego moje albumy są tak różnorodne. To są różne historie, które wydarzyły się w okresie pisania albumu. Jedyną rzeczą, która je łączy, jest to, że dotyczą jednej osoby.
Czym jest muzyka dla Miki? Czy powiedziałbyś, że coś zmieniło się to od kiedy zacząłeś tworzyć muzykę?
To opowiadanie historii. Chodzi również o współpracę. Muzyka nie jest zajęciem dla samotnika. Nawet kompozytor muzyki klasycznej, który sam pisze muzykę przy biurku, nie może ożywić muzyki bez muzyków lub bez publiczności. To ta komunikacja sprawia, że muzyka żyje. Zdałem sobie sprawę z tego, jak jest to ważne. Kiedy byłem na studiach, chodziło o umiejętności i bycie tak dobrym, jak tylko potrafisz. Później zrozumiałem, że bycie dobrym nie wystarczy. Muzyka liczy się tylko wtedy, gdy wywołuje emocje.
W poprzednim wywiadzie nazwałeś siebie „podróżnikiem, który nigdzie nie należy”. Czy nadal myślisz tak samo o sobie? Czy to twoja wolność sprawia, że powstają twoje piosenki?
Należę do wielu miejsc. I dość szybko dostosowuję się do nowego miejsca. Teraz coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że ogólnie wolę południe Europy od północy. Ludzie są bardziej łagodni. Spędziłem czas w Niemczech i Holandii [-] i czułem się, jakbym cały czas był odrzucany! Jednak tak naprawdę wszystko sprowadza się do ciekawości. Jestem bardzo ciekawy. Brak jednego „domu” pomógł mi pielęgnować i wzbudzać tę ciekawość. Pewnego dnia może się to zmieni, a może nie. Naprawdę nie wiem.
Wspomniałeś również w swoim poprzednim wywiadzie, że jesteś zainteresowany koreańską sceną muzyki niezależnej. Czy uważasz, że koreańska muzyka ma to, czego potrzeba, aby przyciągnąć światowy rynek?
K-pop, koreańska kultura, film – to niezwykłe jak ich zasięg szybko urósł w ciągu ostatnich pięciu lat. Świat zmienia się tak szybko. Ludzie mogą podejmować własne decyzje dotyczące tego, czego chcą słuchać lub na jakie koncerty kupić bilety. Jeśli mieszkasz w Chicago, nie będziesz już decydować, czego będziesz słuchać na podstawie tego, co gra lokalna stacja radiowa. To niesamowite, ponieważ przez większość czasu stacje komercyjne przez cały miesiąc puszczają te same 10 piosenek. K-pop rozrósł się także dzięki temu nowemu sposobowi dystrybucji muzyki. Również jego wartości produkcyjne bardzo się podwyższyły. To wymaga dużo pracy i myślę, że publiczność to docenia. Niesamowite jest także to, że „Parasite” został tak dobrze odebrany na całym świecie. To zasłużony triumf.
Coraz więcej osób komunikuje się online i słucha tej samej muzyki. Czy kiedykolwiek czułeś, że bariery językowe między ludźmi wpływają na ich sposób, w jaki lubią muzykę?
Język nigdy nie był barierą! Dlatego możemy słuchać muzyki portugalskiej, arabskiej, francuskiej – nawet jeśli nie rozumiemy słów, możemy zrozumieć muzykę. Prawdziwym problemem są media i dystrybucja. O wiele rzadziej promują artystę z Wysp Zielonego Przylądka niż z Los Angeles. Internet to zmienia, dzięki Bogu. Jednym z najlepszych koncertów, jakie kiedykolwiek widziałem, była Cesaria Evora z Wysp Zielonego Przylądka, tuż przed jej śmiercią. Śpiewała boso, a publiczność w Londynie oszalała. Wszyscy byli tacy szczęśliwi, tak ciepło ją przyjeli. Była jak bogini lub kapłanka. A nie rozumieliśmy ani jednego słowa!
Co będziesz robić w tym roku?
W tym roku chcę zacząć tworzyć nową muzykę, nie album, ale serię różnych EPek, w różnym stylu, zarówno pod względem muzycznym, jak i wizualnym. Jestem bardzo podekscytowany. Podczas moich podróży zaczynamy także kręcić filmy dokumentalne o podróżowaniu i kulturze w miejscach, w których przebywam. Będziemy też filmować w Seulu, więc uważajcie!

I fragment innego wywiadu dla koreańskiego ZenithNews.com

P: Za każdym razem twój koncert jest niepowtarzaly, ale jestem ciekawy, jakiego rodzaju występ pokaże tym razem.

Ten show mówi o kolorach. Składa się z kilku rozdziałów, a każdy kolor i emocja mają swoje znaczenie. Jest to też historia o mojej rodzinie, zaczyna się od spotkania moich rodziców. Na scenie zostanie zainstalowane duże zdjęcie moich rodziców. Poprzez te szczegóły starałem się uchwycić równocześnie zarówno pop jak i osobiste uczucia. Taka harmonia jest rzadka u piosenkarzy pop. Moja siostra i ja pracowałyśmy nad sceną i efektami wizualnymi, a moja siostra Paloma pracowała nad kostiumami. Jesteśmy rodziną i zespołem. W ten sposób łączą się historie osobiste i rodzinne. Poza tym zaśpiewam „Tiny Love” i już jestem podekscytowany śpiewaniem z koreańskimi fanami. Zaśpiewanie „Tiny Love” z tysiącami widzów w tym samym czasie, będzie bardzo poetyckie.

P: Są piosenki, które zawsze dostarczają jasnego, ale ciężkiego przesłania. Gdzie znajdujesz inspirację do swoich piosenek i występów?

Muszę być sam, żeby pracować nad piosenką. Ale moje pomysły czerpię z otaczających mnie ludzi i chaosu. Dzielę swoje życie na dwie części: czas pracy i całkowitą samotność. W ten sposób mogę być bardziej kreatywny i mniej szalony. Staram się chodzić jak najwięcej i spędzać czas samotnie. Podczas mojej ostatniej wizyty w Seulu wędrowałem samotnie przez dwa dni. Jeśli jesteś sam, możesz dostrzec więcej szczegółów. Ja opowiadam historie. I w moich historiach najważniejsze są emocje. Być może pochodzi z czasów, kiedy uczyłem się muzyki klasycznej.

P: Czego oczekujesz od tego koreańskiego występu?

Koreańscy fani robili mi różne niespodzianki. Chwile z papierowymi samolotami są również niezapomniane. To było niesamowite i myślę, że było świetną inspiracją dla fanów w innym kraju. Tak wielu Koreańczyków jest dla mnie miłych. Są również hojni i troskliwi. Ciepło i troska Korei zaskakują mnie za każdym razem. To wydaje się być siłą napędową do dawania z siebie wszystkiego na scenie. Mam nadzieję, że fani czują to samo.

END

DNA 10/02/2020 – 10 PYTAŃ DO MIKI

Wiele się wydarzyło, odkąd Mika był ostatni raz w Australii.

Przede wszystkim Mika zrobił „coming out”! Ian Horner rozmawiał z piosenkarzem / autorem tekstów podczas przygotowań do trasy koncertowej.

  1. Dlaczego musiało minąć11 lat, żebyś znów tu wystąpił?

Bardzo zmęczyło mnie proszenie moich agentów o rezerwację daty w Australii. Ale wymieniłem mój zespół. Ten wyjazd został zarezerwowany dwa miesiące później.

  1. Co działo się u ciebie w ciągu tej dekady?

Miałem chwile triumfu i kilka upadków aż do całkowitego zwątpienia w siebie. Jedyne co się nie zmieniło to mój partner i pisanie piosenek.

  1. Jakie rzeczy ujawniasz podczas Revelation Tour?

Kawałki mojej duszy. Moje dobre i brzydkie strony. Sam na scenie i brak lęku przed odsłonięciem się.

  1. Ujawniłeś swoją biseksualność w 2010 roku, a bycie gejem w 2012. Czy wszyscy dobrze to przyjęli?

Nie było parady z konfetti. Coming out można zrobić głośno lub po cichu. Możesz zostać zraniony w nieoczekiwany sposób. Widzę jednak, że miłość ostatecznie wygrywa. Inni młodsi ludzie w mojej rodzinie stali się bardziej otwarci na temat swojej seksualności, a reakcja była bardziej spokojna.

  1. Wielu w branży próbowało cię zmienić, ale nauczyłeś się mówić „pieprzcie się!” Skąd wzięła się ta odwaga i wiara w siebie?

Z gniewu! Byłem tak zły na sztywnych korporacyjnych białych facetów, którzy działali jak „bramkarze”. Wybrałem muzykę, aby być wolnym i znalazłem się w rękach starszej wersji szkolnych łobuzów, którzy sprawili, że moje życie stało się piekłem. Powiedziałem więc „pieprzcie się” i zacząłem pisać, poruszać się i ubierać tak, jak to czułem w głębi serca.

  1. Ile kosztowało cię powiedzenie „pieprzcie się”?

Mój pop nie jest zbyt komercyjny! Ale tylko to umiem robić. Ma to sens, kiedy widzisz mnie na scenie. Dlatego powrót na scenę w Australii jest dla mnie tak ważny.

  1. Tytuł albumu „Nazywam się Michael Holbrook” to mocne potwierdzenie tożsamości. Sugerujesz, że „jestem czymś więcej niż tylko MIKA”?

Tak. Od urodzenia jestem nazywany MIKA. Jako nastolatek bardzo denerwowałem się, jeśli ktoś nazwał mnie Michael. Teraz staram się zrozumieć wszystkie strony mojej tożsamości.

  1. Miłość, którą opisujesz w Tiny Love, nie wygląda na malutką! Dlaczego nazywasz ją małą miłością?

To największa miłość na całym pieprzonym świecie !!! Ale nikt inny nie może tego zobaczyć ani poczuć. Dlatego od tysięcy lat tworzymy piosenki, sztuki teatralne i obrazy.

  1. Twoje radosne melodie często ukrywają ciemniejsze teksty, ale piosenki z tego albumu pozwalają nam o tym zapomnieć. Czy jesteś teraz szczęśliwszy, spokojniejszy?

Łatwiej jest mi wyrażać siebie kiedy jestem szczęśliwy. Jestem o wiele bardziej ciekawy życia teraz i w przyszłości. Jeśli to jest szczęście, to tak.

  1. Magazyn DNA kończy w tym roku 20 lat i jesteśmy z tego cholernie dumni. Co o tym myślisz?

To jest wielkie osiągnięcie. Rok w mediach to siedem lat w psim życiu, co oznacza, że faktycznie kończycie 140 lat. A to oznacza, że pokonujecie przeciwności losu. A to jest możliwe tylko wtedy, gdy macie emocjonalny kontakt i zaangażowanie ze strony odbiorców. Zasługujecie na wielkie uznanie, ponieważ zdarza się to coraz rzadziej.

Terminy Revelation Tour:

Sobota, 22 lutego, Auckland

Poniedziałek, 24 lutego, Brisbane

Środa, 26 lutego, Sydney

Czwartek, 27 lutego, Melbourne

Oryginalny tekst na stronie DNA:

10 Quick Questions With Mika

TETU 27/11/2019 -chciałem mieć swobodę kochania mężczyzn

Wywiad: Romain Burrel

Zdjęcia: Jules Faure

Stylista: Nicolas Dureau

Dawno go nie widzieliśmy. Mika wykorzystuje swój nowy album „My Name Is Michael Holbrook” aby swobodnie mówić o seksie, show biznesie i polityce. I mówi to głośno.

Trudno jest uciec od Miki. Dlaczego? Bo piosenkarz jest wszędzie. W The Voice na kanale TF1, w reklamach, w wieczornych wiadomościach, w metrze. Wszechobecny do tego stopnia, że staje się niewidzialny. Świadomy faktu, że może wtopić się w tło, piosenkarz zrozumiał, że musi wrócić do muzyki, odkładając na bok wszystkie inne sprawy. Ale czy dwanaście lat po swoim pierwszym albumie i po sześciu sezonach The Voice Mika wciąż ma coś do powiedzenia? Czy ma czego bronić? Czy ma wystarczającą ilość muzyki w sobie?

Trzy razy „tak”. Jego nowy album jest również najlepszy od czasu „Life in Cartoon Motion”. Ta płyta, która nazywa się po prostu „Nazywam się Michael Holbrook” (prawdziwe nazwisko brytyjskiego piosenkarza) jest jak obietnica przejrzystości. Ponieważ w rzeczywistości są dwie osoby o imieniu Mika. Ta która nie wie, jak powiedzieć „nie” pierwszemu programowi telewizyji francuskiej, mająca obsesję na punkcie bycia popularnym artystą. I ta, która chce być szanowanym twórcą piosenek.

W ciągu ostatnich lat zmieniła się twarz muzyki pop, wypychając na przód sceny całe pokolenie otwarcie queerowych piosenkarzy z ostrymi piosenkami i zaznajomionych z mediami społecznościowymi. W wieku 36 lat piosenkarz odczuwa teraz na karku oddech „Year and Years”, „Christine and The Queens” czy Troye’a Sivan’a. Wydaje się, że jest im obojętne, że to Mika (i oczywiście kilku innych artystów) zrobił swój „coming out” w amerykańskim magazynie „Instinct” w 2012 roku i otworzył im drogę, rozkładając czerwony dywan w stronę tęczowej muzyki pop i na szczyt list przebojów.

Piosenkarz ma już za sobą dziesięć lat kariery i przyjął kilka ciosów, ale wciąż jest gotowy na nowe, co udowadnia w tym szalonym wywiadzie, w którym odpowiadał na pytania z rzadko spotykaną otwartością.

Pytanie: Minęło sporo czasu, odkąd rozmawialiśmy o muzyce. Mogliśmy cię zobaczyć w telewizji w The Voice. Czy nie miałeś już ochoty śpiewać?

Mika: Moja muzyka wymaga wielkiej determinacji. Nie jestem artystą, który może pójść i kupić gotowe piosenki tu czy tam. Nawet jeśli tak się teraz robi w tym biznesie. Dziś płyty są tworzone przez zespoły z 14 akredytowanymi autorami. I jest wytwórnia płytowa w USA, Francji, Anglii … i wszyscy ci ludzie decydują o tym, co będzie na albumie. Jeśli chodzi o mnie, sam piszę moje piosenki. I muszę czuć pełne zaangażowanie. To uczucie odsunęło się ode mnie, to prawda. Aby napisać ten album musiałem odzyskać moje kolory, ducha i pewną szczerość. Musiałem się cofnąć.

Q: Czy telewizja zabierała ci zbyt dużo czasu?

Mika: Programy telewizyjne są drogie, więc powstają w krótkim czasie. Nagrywałem pewną liczbę odcinków w bardzo intensywnym okresie, a następnie były one emitowane przez kilka tygodni. Nie odczuwałem tego, że jestem wszechobecny. Ale chciałem wrócić do jedynej rzeczy, która naprawdę daje mi poczucie wartości: do muzyki. Gdybym pozwolił telewizji znaleźć się ponad muzyką, to bardzo bym się zmienił. Byłbym bardziej rozmyty. I to mnie przeraża. Artyści są jak kochankowie. Muszą być szczerzy. Jestem niezwykle świadomy bardzo brutalnej prawdy o mojej pracy. Jedyny sposób zachowania świeżości to pozostać zaangażowanym, ewoluować. Chcę zachować ciekawość, ale nie ma nic bardziej postarzającego, jak udawanie bycia młodym. Nie interesuje mnie, aby mieć znów 22 lata.

P: Na tym albumie odkrywamy kolejnego Mikę, prawie bojownika. Na przykład w teledysku „Sanremo” pokazujesz homofobię …

Mika: Film przedstawia Włochy pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy homoseksualizm nie był przestępstwem, ale gdzie nietolerancja była bardzo silna, że miało to straszne konsekwencje: mogłeś stracić rodzinę, pracę. Musiałeś prowadzić podwójne życie. Byłeś narażony na nienawiść, na zdradę. Chciałem opowiedzieć o historii, która miała miejsce nie tak dawno temu i której piętno trwa do dziś.

Tydzień przed wydaniem teledysku burmistrz Sanremo mówił wszędzie, jak dumny jest z tego, że poświęciłem piosenkę jego miastu. Potem ukazał się teledysk. Nie wiem co sobie pomyślał. (Wybucha śmiechem) Nie lubię robić filmów promocyjnych, ale pomyślałem, że mogę to zrobić, jeśli będę mógł przy okazji coś powiedzieć. Po co być upartym, jeśli 17-letnia Amerykanka może zrobić niezwykle skuteczny teledysk do muzyki pop? Myślę o Billy Eilish – którą uwielbiam. To co ona robi jest bardzo pop, ale nie jest to fałszywy grunge wyprodukowany przez dr Luke’a. Nowa generacja jest bardziej autentyczna i mniej „kardashiańska”

Dzisiejszy pop to Szwedzi, którzy piszą dla ludzi z Disney Clubu. To może być postrzegane jako wspaniałe – ja jestem pierwszym, który lubi te melodie – ale ten pop nie ma nic do powiedzenia.

P: Czy zaangażowana gwiazda pop może coś zmienić?

Mika: Każda osoba może coś zmienić. Kogo to obchodzi, czy jestem gwiazdą popu? Mam pewien głos, ale nie liczy się on bardziej niż inny. Tak samo jest, kiedy otwarcie mówię o związku, w którym jestem. Jestem z tym samym facetem od trzynastu lat. Dzięki miłości znalazłem siłę, aby zrobić „coiming out”. Wobec mojej mamy, która zawsze to wiedziała i której to kompletnie nie przeszkadzało. Wobec moich sióstr, którym znacznie trudniej było zaakceptować fakt, że jestem gejem. Wobec moich przyjaciół również. I branży, która nękała mnie, żebym zrobił to ze względu na media. Mój „coming out” wzmocnił mnie. To pozwala mi dawać koncerty w krajach, które jednak nie tolerują mojej seksualności.

P: W ostatnim wywiadzie opowiadałeś o dziennikarzach, którzy wywierali na ciebie presję, abyś dokonał „coming outu” …

Mika: To było okropne. Czułem się prześladowany. Uważam, że ściganie ludzi, aby zmusić ich do „coming outu”, jest bardzo przestarzałe. Dziś łatwiej jest zrozumieć, że takie rzeczy wymagają czasu. To, co wyrażasz poprzez przebudzenie seksualne, ma również wartość. I to, że w pewnym momencie kariery artysta nie jest jeszcze gotowy określić swojej seksualności wcale nie jest kłamaniem. Podążanie za nim, by wydrzeć mu z niego tę intymną prawdę, jest obrzydliwe. Tym ludziom zależy tylko na mediach i pieniądzach, nie przejmują się istotą ludzką.

P: Czy ten okres twojego życia był dal ciebie trudny?

Mika: Byłem przede wszystkim rozczarowany. Chciałem odnaleźć drogę, aby osiągnąć zgodę z samym sobą. Chciałem móc swobodnie kochać mężczyzn i wyrażać to pragnienie, które zawsze miałem w sobie. Zrozumiałem, że jestem gejem już w wieku ośmiu lat! Kiedy gejowskie media prosiły Jimmy Sommerville’a i Patricka Wolfa, aby skomentowali moją seksualność, poczułem głębokie rozczarowanie wobec ludzi, których podziwiam: „Tworzyliście moją młodość. Ukształtowaliście moje pragnienia i zainspirowaliście do znalezienia równowagi, której poszukiwałem każdego dnia mojego życia. A teraz mnie oceniacie, choć w ogóle mnie nie znacie? ” Nie jestem na nich zły. To był kontekst, który uznałem za wredny. Nie sądzę, żeby byli złośliwi. Z wyjątkiem może Patricka Wolfa. Dzisiaj, nawet jeśli jestem całkowicie otwarty na bycie gejem, nie oznacza to, że będę próbował udzielać lekcji innym.

P: W „Blue” śpiewasz „niebieski to kobiecy kolor”. Czy ma to wkurzać francuskich prawicowców, którzy demonstrują przeciwko małżeństwom homoseksualnym i gejowskiej rodzinie? (La Manif pour tous)

Mika: Całkowicie! Rzeczy nie są binarne. Myślę, że formalne etykiety seksualności to stare idee. Ale to nie znaczy, że musimy przestać bronić homoseksualizmu, transseksualizmu itp. Jest to przykład zaangażowania politycznego, na które możesz sobie pozwolić, gdy jesteś popularnym artystą.

P: Na płycie znajduje się również „Ice Cream”, bardzo erotyczna piosenka, w której opowiadasz o swojej niepohamowanej chęci ssania ch*** ...

Mika: Całkowicie! Ale z takim naiwnym podejściem. To oko puszczone do „Lollipop” z mojego pierwszego albumu. Wtedy wiele osób nie rozumiało tekstu: „Zbyt mocno ssąc twojego lizaka miłość doprowadzi cię do upadku” (śmiech). Jest to seksualna piosenka jak „Les sucettes” France Gall, którą kocham. Podczas koncertów publiczność nie zawsze zna znaczenie tekstu. I muszę wyznać, że to mnie bardzo bawi. Dobrze jest swobodnie rozmawiać. Dlaczego tylko heteroseksualni ludzie mieliby mówić o swojej żonie lub mężu? Dlaczego nie możemy rozmawiać o seksie? Co do mnie, kiedy pierwszy raz spałem z chłopcem, to była katastrofa! To było poniżające! Miałem 15 lat – tak mi się wydaje – i niczego nie rozumiałem. Ludzie powinni częściej mówić, że seks gejowski nie jest łatwy. Teraz mnie to śmieszy, ale nie zawsze tak było! Powinniśmy mieć możliwość rozmawiania o tym.

P: Jest piosenka zatytułowana „Dear Jealousy”. Czy jesteś z natury zazdrosny?

Mika: Jestem szalenie zazdrosny. To jest paranoja.. Wiesz, mam bogate życie, ale życie ze mną jest okropne. Zawsze jestem między dwoma samolotami i trzema krajami. Zawsze mam coś do powiedzenia, zawsze kradnę historie z życia moich bliskich i wrzucam je do moich piosenek. To powoduje konflikty. Naprawdę nie jest łatwo żyć z kimś takim jak ja. Dlatego jestem bardzo wdzięczny Andy’emu (jego partnerowi). Nie ma „ciemnej” strony Miki. Ale jest Mika wojownik. Chcę bronić mojego punktu widzenia. Nakręcam się. Nigdy się nie poddaję, nigdy. To jest wyczerpujące.

P: Czy łatwo jest być wiernym? Kiedy jesteś gwiazdą popu ścigają cię dziewczyny i chłopcy, prawda?

Mika: W przypadku Andy’ego, ufamy sobie nawzajem. Nasz związek narodził się w nietypowych okolicznościach. Tuż przed jego spotkaniem byłem w bardzo krótkim, ale bardzo intensywnym związku z facetem z Irlandii Północnej. To jak postać z „Trainspotting”. Był bardzo przystojny. Ciągle zrywaliśmy ze sobą. Szalałem za nim, ale on wcale nie szalał za mną. (Śmiech) Życie z facetem, który ma skoki nastroju, bierze narkotyki i tak dalej, jest bardzo okrutne … To było dla mnie bardzo trudne. Pewnej nocy wpadł w szał i wyrzucił mnie z domu o 4 nad ranem. Stałem w samych bokserkach w okolicy Shepherd Bush w Londynie, a on wyrzucił moje rzeczy przez okno. Byłem w takim szoku, że zwymiotowałem. Następnego dnia piłem piwo w małym pubie i był tam Andy. Zaczęliśmy rozmawiać. Spodobaliśmy się sobie. On mieszkał poza Londynem, więc zaproponowałem mu, że pojadę z nim razem taksówką na stację Victoria. Kiedy mieliśmy się pożegnać, powiedział do mnie: – „Chcę zostać z tobą” – „Masz na myśli dzisiejszą noc?” – „Nie, na całe życie”. Nie byłem zainteresowany. Co do niego, on był całkowicie pewny. Andy wierzył w naszą historię za nas dwojga.

P: Wychodziłeś w nocy do gejowskiego Londynu?

Mika .: Oczywiście. Jak tylko skończyłem 14 lat, kręciłem się w nocy w gejowskiej dzielnicy. W Earl’s Court chodziłem do szkoły. A w Soho były gejowskie bary, prostytutki, ludzie, którzy mówili mi, jak radzić sobie nocą. Był taki wspaniały klub nocny Astoria. Wszystkie te balony i konfetti na moich koncertach inspirowane są końcem wieczorów w Astorii. Znałem facetów przy drzwiach i nigdy nie płaciłem za wstęp. Od czasu do czasu czekali na nagrodę i wtedy musiałem uciekać, żeby tego uniknąć! To ukształtowało moje nastoletnie lata. W dzień śpiewałem Schuberta, Brahmsa w Westminster School, a wieczorem wychodziłem na miasto. Tak powstały moje pierwsze piosenki: „Love Today”, „Grace Kelly”, „Relax Take it Easy”.

P: Czy masz przyjaciół wśród zadeklarowanych gejów?

Mika: Nie bardzo. Uważam, że brakuje nam poczucia wspólnoty. W każdym razie jedno jest pewne, że nie należę do gangu Eltona Johna … (Milczy przez chwilę i uśmiecha się złośliwie) Ale dzięki Instagramowi artyści zaczynają ze sobą rozmawiać. Od kilku tygodni rozmawiam codziennie z Samem Smithem. Jednak nigdy się nie spotkaliśmy fizycznie. Jedynym, którego słucham, jest Ian McKellen. Bardzo mi pomógł. Nazywam go „moją babcią z Londynu”. (Śmiech) Często dzwonię do niego z prośbą o radę. Na początku mojej kariery powiedział mi: „Pewnego dnia zdasz sobie sprawę, że twoje preferencje seksualne nie ograniczają się tylko do twojej sypialni, ale stanowią tło inspiracji, która otworzy wiele przyjaźni. Nie tylko gejów czy osób biseksualnych, ale także także heteroseksualnych przyjaciół, którzy kochają życie ”. On miał rację. Pewnego dnia zadzwoniłem do niego, aby powiedzieć mu, że otrzymałem medal „Chevalier des Arts et des Lettres”. Powiedział mi: „O mój drogi, nie bądź taki wulgarny! Ja mam już wszystkie medale. Możesz je nosić z dumą, ale po wewnętrznej stronie marynarki”.

P: Niedawno zostałeś zaproszony do Pałacu Elizejskiego (siedziby prezydenta Francji). Czy masz okazję przekazywać komentarze politykom, kiedy ich spotkasz?

Mika: Próbuję. Ale kiedy rozmawiasz z mężczyzną takim jak Emmanuel Macron, rozmawiasz z profesjonalnym politykiem. To nie jest spotkanie, które wpłynie na pozytywną decyzję. Ale trzeba to robić. Doświadczenie, które najbardziej mnie poruszyło w dorosłym życiu, to wizyta w schronisku dla młodych uchodźców LGBT + w Bejrucie.

Pochodzili z Iraku, Afganistanu, Libanu, Syrii. Słuchając ich historii, zrozumiałem ich cierpienia. Na świecie istnieje ponad 70 krajów, w których homoseksualizm mężczyzn jest nielegalny, karany śmiercią, karami cielesnymi lub całkowitą dyskryminacją. Jeśli okaże się, że jesteś gejem, możesz stracić wszystko w ciągu jednego dnia. I jest to rzeczywistością w krajach, które czasami mają silne powiązania z Francją, takich jak Algieria, Maroko czy Liban. Ten ostatni jest dla mnie ważny, ponieważ tutaj mam swoje korzenie. Jestem uchodźcą, ale doceniam swoje przywileje.

P: Czy Francja powinna zrobić więcej dla migrantów LGBT +?

Mika: Myślę, że zapominamy o człowieczeństwie tych ludzi. Musimy opowiadać ich historie. Aby uchodźcy nie stali się statystykami. Dzisiaj mamy tak wiele informacji o ludziach, którzy zginęli w ciężarówkach, o ludziach zamkniętych w klatkach i tak dalej … Czy możemy powiedzieć prawdę o Kadhafim? Że dostał pieniądze z wielu rozwiniętych krajów, aby zabezpieczyć granice i zapobiec przybyciu uchodźców do Europy? Ci, których spotkałem w Bejrucie, byli w różnym wieku – był tam gej, który miał 65 lat i młoda dziewczyna trans, która miała 15 lat. Wszyscy zostali odrzuceni przez rodziny, ścigani przez ekstremistów, zdradzeni przez przyjaciół, przez własny kraj – ale także przez kraj, w którym szukali azylu – wyrzuceni na ulicę przez właścicieli, którzy nie chcieli „dziwaków”. Gdzie więc mogą udać się ci ludzie? Idealnie nadają się do wykorzystania w sieciach prostytucji lub przemytników. Nie mają pieniędzy, wsparcia, ochrony politycznej … Nie istnieją. Musimy opowiadać ich historie, aby przywrócić im człowieczeństwo.

Koniec

tv8 16/11/2019 „W SZWAJCARII ŁADUJĘ AKUMULATORY”

Wywiad ze szwajcarskiego tygodnika TV8

Q: Ten album dedykowałeś swojej mamie. Słyszymy ją w piosence „Tiny Love”. Czy trudno było ją przekonać do śpiewania?

Mika: To nie było ewidentne, ponieważ moja mama miała akurat poważne problemy ze zdrowiem (mama Miki ma raka mózgu). Ostatecznie ta rzeczywistość, ta słabość uchwycone na nagraniu są dla mnie bardzo cenne.

Q: Twoja mama jest wojowniczką. Czy wam również przekazała tę cechę?

Mika: Na pewno. Myślę, że to bierze się z siły całej mojej rodziny i ze sposobu patrzenia nie tylko na siebie samego, ale postrzegania tego co jest wokół. Na przykład: wyjechaliśmy z Bejrutu do Paryża, a potem do Londynu i to na pewno wpływa na nasze życie. Kiedy nie potrafisz określić dokładnie miejsca swojego pochodzenia, sam tworzysz sobie swój świat i musisz go bronić.

Q: Czy stąd może pochodzić ta otwartość umysłu? Na przykład to twoja mama doprowadziła do tego, że pogodziłeś się z twoim partnerem, kiedy rozstaliście się.

Mika: Absolutnie. Ten sposób patrzenia z dystansem jest ciągle obecny. Jesteśmy rodziną jednocześnie bardzo tradycyjną, jak również pełną wolności i szanującą innych. Jak każda rodzina doświadczamy bolesnych chwil. Przygotowując płytę zastanawiałem się, czy powinienem ukryć to, co wtedy przeżywałem ja i moja rodzina. Ale dla mnie było czymś oczywistym, żeby o tym opowiedzieć. Za to dla nich było to o wiele trudniejsze.

Q: Na przykład dla Palomy? To twoja siostra, która wypadła z balkonu i doznała poważnych obrażeń. Czy to prawda, że nie spodobała się jej piosenka?

Mika: To nie chodzi o to, czy piosenka jej się nie podobała. Ale ona w ogóle nie zareagowała, kiedy usłyszała ją po raz pierwszy. To było okropne. Jakby ją sparaliżowało. Po chwili zapytała: „Dlaczego o mnie opowiadasz”? Ja jej odpowiedziałem: „To jest twoja historia, ale moje wspomnienia. Widziałem to wszystko na własne oczy, a więc ta historia należy do nas obojga”. Tak naprawdę Paloma nie lubi, kiedy zwraca się na nią uwagę. Ale teraz już wszystko jest w porządku. Ona to zaakceptowała.

Q: Mało mówisz o swoim ojcu i bracie. Czy to dlatego, że kobiety odgrywają większą rolę w twojej rodzinie?

Mika: Miejsce, jakie zajmuje mój ojciec w tym albumie odpowiada temu, jak to wygląda w naszej rodzinie. Tytuł płyty nosi jego imię. Ja jestem Michael Holbrook junior. To jest obecność mająca bardzo dużą ale i łagodną siłę. Jeśli chodzi o mojego brata, to jest to wspaniały chłopak, artysta, grafik, architekt, ale który chce pozostać dyskretny. Z szacunku dla jego sposobu bycia, nic o nim nie mówię.

Q: Twoje trzy siostry i brat zajmują się sztuką wizualną. Ale tobie również zdarza się w niej zaistnieć. Na przykład dwa lata temu zaprojektowałeś zegarek Swatch.

Mika: To był mój pierwszy raz i bardzo mi się spodobało, że mogłem opowiedzieć historię poprzez ten zegarek. Moja siostra i ja mogliśmy zrealizować ten projekt samodzielnie od początku do końca. Pracowaliśmy przy stole w kuchni mojego domu. To była czysta przyjemność.

Q: Do piosenki „Sanremo” powstał teledysk mówiący o homoseksualizmie. Czy były reakcje homofobiczne?

Mika: Ten teledysk nie mówi o walce. Jest piękny, poetycki, łagodny i pełen niuansów. Nie, w mediach społecznościowych nie było reakcji homofobicznych. Natomiast odczułem nietolerancję w niektórych ekipach promocyjnych, z którymi pracowałem. Oni nie wiedzieli jak sobie z tym poradzić i próbowali mnie zniechęcić. Odpowiedziałem im: „Obrażacie inteligencję mojej publiczności”! I nie poddałem się. Ci ludzie myślą tylko o pieniądzach; są pod presją, że muszą mieć zysk. Na szczęście trzymałem się swojej opinii. Teledysk został dobrze przyjęty.

Q: Czy zdarza ci się przyjeżdżać do Szwajcarii nie tylko ze względu na pracę?

Mika: Tak. Ale nikt o tym nie wie. Przyjeżdżam niedaleko Montreux. Cztery razy w roku spędzam tam tydzień z moim włoskim przyjacielem Simone i trenuję. Co rano wstaję o godzinie 4 rano i godzinę później wychodzę i chodzę po górach. Później medytuję w centrum medytacyjnym razem z bretońskim trenerem, który przyjeżdża z Lozanny. W Szwajcarii ładuję akumulatory.

Q: Czy to prawda, że nigdy nie oglądałeś odcinków The Voice?

Mika: Ani jednego odcinka. Ponieważ nie chciałem zmienić mojego sposobu bycia, mojej spontaniczności. I zgodziłem się na udział w emisji tylko dlatego, że nie mieszkam we Francji. Przyjeżdżałem do studia prosto z lotniska, a potem wyjeżdżałem. Nie czułem więc żadnej presji, byłem wolny.

Rozmowę przeprowadziła Patricia Martin

ELLE 18/10/2019

ELLE 18/10/2019
ELLE 18/10/2019

Uśmiechnięty, zabawny, ciepły, elegancki, szczery… Ma się ochotę zasypać Mikę deszczem komplementów podobnym do kolorowego konfetti, które spada na widzów pod koniec jego koncertów. W aksamitnym garniturze w stylu „dandy” amerykańsko-libański piosenkarz zamawia lane piwo na tarasie kawiarni w 19ej dzielnicy Paryża. Jego widok wywołuje uśmiechy i pozdrowienia w stylu „witamy w naszej dzielnicy” ze strony mieszkańców, którzy rozpoznają byłego jurora The Voice. Jednak dziś Mika przyszedł, aby z nami porozmawiać o swoim nowym albumie „My Name Is Michael Holbrook”. To płyta bardzo autobiograficzna, która nawiązuje do radosnego popu z początków kariery artysty.

ELLE: Bardzo się otworzyłeś w wywiadzie w Paris Match (koniec września) mówiąc również o poważnej chorobie twojej mamy i pozując z rodziną do zdjęć…

MIKA: Okładka i wywiad w tym magazynie mógłby dać wrażenie, że szukam reklamy za wszelką cenę. Ale kiedy się go przeczyta, to się okaże, że chodziło o coś innego. Chciałem szczerze opowiedzieć o pewnych rzeczach, aby uwolnić się od czegoś, co mogło mnie zniszczyć. A w każdym razie było dla mnie bolesne. To było ryzykowne, ale się zdecydowałem. To pomaga wejść w kontakt ze swoimi emocjami.

ELLE: Ta płyta jest pełna emocji, na przykład w piosence „Paloma”, kiedy w ukryty sposób opowiadasz o wypadku twojej siostry, który mógł skończyć się tragicznie. Albo o miłości do swojej mamy w „Tiny Love”…

MIKA: Zanim wydałem płytę przestałem pisać piosenki ze względu na presję związaną z tym, że miałem opowiadać o rzeczach, na które moje serce nie było jeszcze gotowe. Co ciekawe, moja poprzednia płyta była bardziej melancholijna, mimo że moje życie osobiste było mniej skomplikowane. Ta płyta jest bardziej radosna, pełna kolorów i bardzo pop. Przypomina moją pierwszą płytę i to nie jest przypadek. W wieku 17 lat, kiedy pisałem piosenki do „Life in Cartoon Motion”, miałem problemy z otaczającym mnie światem. Dziś, kiedy mam 36 lat, mam problemy życiowe i znów piszę piosenki, które zamieniają to wszystko w coś dodającego sił i pięknego. I nie chodzi o to, by uznać te rzeczy za nic nie znaczące. Chodzi o uporządkowanie tego, przetrawienie i uznanie, że w smutku jest zawarte również piękno.

ELLE: To rodzaj uzdrawiania?

MIKA: Absolutnie. Za każdym razem, kiedy znajdowałem się na krawędzi, zaczynałem pisać piosenki. Dla mnie muzyka jest schronieniem, bańką, w której mogę się zamknąć. Może dlatego nie jestem nigdy sam? Mam moje pianino. Wszystko inne: promocja, media, przemysł muzyczny – to są tortury.

ELLE: Ale żeby się otworzyć w piosenkach, trzeba zapomnieć o naturalnym wstydzie…

MIKA: Tak. Jestem osobą dyskretną i wstydliwą. Ale wiem, że wstyd może mieć negatywną stronę. On może być przeszkodą w stosunkach międzyludzkich. Wspomniałem o piosence „Tiny Love” w mediach społecznościowych. Dostałem mnóstwo odpowiedzi. Ludzie opowiadali o sprawach bardzo osobistych, o problemach z narkotykami, o stracie dziecka. To było bardzo poruszające. Jestem obecnie na rozdrożu mego życia: zrobiłem bilans mojej przeszłości i zastanawiam się nad przyszłością. Wydając ten album mam wrażenie, że wiele rzeczy w sobie odblokowałem.

ELLE: Czy myślisz, że zawsze dobrze cię rozumiano?

MIKA: Nie wiem. W każdym razie ja nigdy nie próbowałem manipulować swoim wizerunkiem. Może właśnie dzięki tej formie odcięcia się mogłem odejść spokojnie z programu tak popularnego jak The Voice. Poza tym nie mieszkałem w tym czasie we Francji, przyjeżdżałem na nagrania prosto z lotniska i potem wyjeżdżałem. Przez te sześć lat nie obejrzałem ani jednego odcinka programu. To pozwoliło mi zachować pewien dystans i nie podciąć sobie skrzydeł. Najważniejsze jest to co piszę i co śpiewam. Cała reszta mnie nie obchodzi.

ELLE: Czy najważniejsze jest to, co jest trwałe?

MIKA: Tak. Telewizja, ludzie, to nie jest wieczne. Pieniądze też nie. To co trwa to są piosenki i historie, które opowiadamy o ludziach, których kochamy lub których nienawidzimy. Jednak na tej płycie nie mówię o ludziach, których nienawidzę, ponieważ pozbyłem się ich z mojego życia. Problemy, które przechodzę obecnie z moją rodziną, dały mi to poczucie potrzeby i odwagę, żeby posprzątać moje otoczenie: odciąć się od ludzi, którzy myślą tylko o pieniądzach i którzy chcieli mną kierować. Miałem syndrom Sztokholmski. Teraz już nie.

ELLE: Jakie są twoje wady?

MIKA: Jestem bardzo niecierpliwy. I uparty. I nie rozumiem koncepcji budżetu. Kiedy przygotowuję występ, wydaję wszystkie pieniądze. Na mój show w AccorHotels Arena (chodzi o koncert „Mika Loves Paris” z 2016 roku) wydałem wszystkie pieniądze zarobione w ciągu roku w The Voice. Jestem gotowy na wszystko, aby stworzyć coś pięknego i poetyckiego.

ELLE: Konfetti jest drogie?

MIKA: Konfetti jest drogie i niedobre dla środowiska. Ale znalazłem konfetti biodegradowalne z papieru z recyklingu. Tak naprawdę, w mojej ostatniej trasie koncertowej po Stanach Zjednoczonych nie było żadnych dekoracji na scenie, a mimo to publiczność szalała. Sprzedałem trzy razy więcej biletów niż na wcześniejszej trasie koncertowej cztery lata temu. To pokazuje siłę mediów społecznościowych i internetu. Instagram może zmienić twoją karierę.

ELLE: Czy twoje życie zmieniło się, kiedy zaakceptowałeś swoją homoseksualność?

MIKA: Wiedziałem, że jestem gejem, jeszcze kiedy byłem bardzo młody. Tego się nie wybiera. A mimo to negatywne uwagi wynikające z niewiedzy albo z dyskryminacji bardzo mi przeszkadzały w samoakceptacji. Bardzo łatwo jest rozwinąć w sobie nienawiść do samego siebie, wstydzić się siebie. I to może mieć konsekwencje psychologiczne, społeczne, emocjonalne. Aby się uwolnić zacząłem pisać piosenki, rysować, zainteresowałem się sztuką, modą. To mi pomogło wyrazić siebie i być bardziej tolerancyjny wobec siebie samego.

END

LE FIGARO 27/09/2019 „AUTOPORTRET EKLEKTYCZNEGO ESTETY”

Mika napisał „list” do Michael’a Holbrook’a”. Oto on:

Ty nazywasz się Michael Holbrook Penniman Jr., urodziłeś się w 1983 roku w Bejrucie. Dzieciństwo spędziłeś w drodze między krwistoczerwonym Libanem, pozłacanym Paryżem i fluorescencyjnym czarnym Londynem. Ja nazywam się Mika, urodziłem się w 2006 roku w Miami. Cztery piosenki wysłane do wytwórni muzycznych w kolorowych pudełkach, surfowanie po świecie. Ty jesteś tym dziwnym chłopcem wędrującym nocą po ulicach szesnastej dzielnicy Paryża. Tym niemym chłopcem, ofiarą sadystycznej nauczycielki, która uniknęła kary. Ja jestem tą psotną postacią, która rozkwita w pięknym i ciepłym burdelu. Tą wesołą postacią, która marzy stepując w salonie, zamienionym w jedwabny warsztat krawiecki. Kiedy byłem młodszy, nienawidziłem kiedy wołano na mnie Michael. Jednocześnie nigdy tak naprawdę nie straciłem cię z oczu … „Life In Cartoon Motion” to byłem ja, to już wtedy byłeś ty. Dla mnie to były kwaśne rytmy pop jak gumy do żucia z naszego dzieciństwa. Te gumy zostawiały swój zapach w torebce naszej babci. Dla ciebie były słowa o gwałtownym przejściu z okresu dojrzewania do dorosłości.

Ty zawsze uważałeś, że w smutku jest pewne piękno, pewna elegancja o zabarwieniu orientalnym. Ja zawsze walczyłem z tą osobistą melancholią, z tym niepokojem, który często mnie gryzie. Przesadzałem, byłem wiecznie niezadowolony, nie chciałem cię rozczarować, Michael. Kiedy wiosną nagrywałem ostatni album, straciłem nawet głos. Po podpisaniu pierwszego albumu cierpiałem na świnkę. Oto skutki uboczne wyzwań, które mnie uspokajają, i niebezpieczeństwo, które mnie biczuje. Czy jestem odpowiednio dobry? Czy mnie zrozumieją? Czy znów uda mi się przekonać moich wyimaginowanych sędziów? Za co się tak karam? Nawet w tym, co jest „dark”, można znaleźć „fun”. Jeśli czujesz, że chce ci się płakać, ja mówię „tańcz”.

„Albo będziesz sławny, albo skończysz w więzieniu” – powtarzała nasza matka. Czasami obie te rzeczy są do siebie podobne, więc aby cię uwolnić, tworzę. Artysta i rzemieślnik. Tworzyć to jak oddychać, jeść, pić. Commedia dell’arte dla mnie samego. Potrząśnij tą gigantyczną szklaną kulą pełną śniegu i muzyki. Tą hałaśliwą kochanką, kolorowymi kostiumami i absurdalnymi dekoracjami. Magiczny gabinet osobliwości, którego źródłem są walizeczki pełne kaset audio, sklasyfikowanych według emocji i kolorów, albo makiety scen teatralnych, które z pasją zbierałeś.

Tworzyć, aby rozwijać różnicę, podtrzymywać radość i dbać, aby demony nie wyszły z ciemności. Michael siedzący na czerwonej kanapie widział, jak komornicy opróżniają nasze duże mieszkanie. Michael w swojej muszce i różowych szortach, w którego głowę trafiały rzucane puszki i kamienie. Tworzyć, aby ukryć cię przed spojrzeniami tłumu. Przed tymi spojrzeniami na ciebie na scenie Royal Opera w Londynie, kiedy śpiewałeś w „Die Frau ohne Schatten” Richarda Straussa. Te spocone ciała, które krzyczą moje imię, gdy śpiewam „Grace Kelly” w Parc des Princes. Dałem temu tłumowi część twojej intymności. Nauczyłem się mu ufać. Od samego początku, poprzez drobne akcenty w moich utworach, broniłem się . „Nie chcę być zaszufladkowany, liczy się tylko moja muzyka” – brzmiała moja odpowiedź, gdy ciekawscy pytali mnie o twoją seksualność. Oburzało mnie ich naleganie, aby przypiąć ci na stałe etykietkę. Małymi kroczkami zgodziłem się oddawać im twój śmiech, łzy i zaangażowanie. Naszą jedyną tożsamością jest kultura. Kultowy kundel, jak mawiali nasi rodzice, stał się eklektycznym estetą. Ukrywasz się za malarstwem, muzyką klasyczną, literaturą, modą.

Karmię się tobą, Michaelem, ale też cię chronię. Nasze plemię nas chroni. Silne kobiety … Nasza waleczna matka, która wysyłała cię do parku i powierzyła rosyjskiej śpiewaczce operowej. W języku angielskim słowo „growing up” jest używane zarówno do człowieka jak i do kwiatu. Rosnąć, kwitnąć dzięki Joannie.

Nasze wspólne siostry.

Paloma cudem ocalona. O mało nie straciłeś jej w tę noc 2010 roku. Ona sprawia, że niemożliwe staje się możliwe.

Yasmine, najważniejsza malarka snów, która wkracza do twojego umysłu, aby przelać moją wyobraźnię na papier.

Zuleika, drogocenna jak kamienie, które szlifuje dla swojej delikatnej biżuterii.

Zaufani mężczyźni …

Nasz ojciec, obecny we wszystkich kluczowych momentach życia, który nauczył cię co to wolność.

Michael, były zakładnik, którego nazywałeś po imieniu po jego powrocie z Kuwejtu, ponieważ nie był już tą samą osobą.

Nasz brat, który wygląda tak jak ty. Fortuné, architekt zrodzony z kaprysów przeznaczenia.

Wreszcie nasz chłopak, Andy. Skromny, który daje mi stabilizację pomimo różnych zagrożeń.

Wszyscy oni są jak Archanioł Gabriel, który idzie żeby spotkać się z Dziewicą w „Zwiastowaniu” namalowanym przez Fra Angelico na ścianach klasztoru San Marco we Florencji.

Florencja, Londyn, Paryż, Los Angeles … Czy pamiętasz jak stałeś nad stawem Kensington Square i marzyłeś o zamienieniu się w kaczkę, w ptaka wędrownego, który potrafi latać i pływać. Dziś mieszkam od miasta do miasta, od kontynentu do kontynentu. Samoloty zastąpiły białą Toyotę Previa naszych rodziców. Nie oszukujesz już w hotelach, żeby spać w siedem osób w jednym pokoju. Raczej jestem sam w apartamencie, w którym cała rodzina i przyjaciele mogliby ucztować do wczesnych godzin porannych. Ale jeśli jutro wszystko się skończy, jeśli jutro wszystko zniknie, odrodzę się na nowo, jak linoskoczek, czując się równie swobodnie w pałacach, jak i na dnie. Mam 36 lat, kocham odcisk czasu na twojej skórze, ślady bólu na twojej twarzy. Przyszłość cię nie przeraża, bo ja zawsze czuję głód.

Z tym nowym albumem noszącym twoje imię, zostawiam ci ogromne miejsce, wracam na twoje ślady. Zaczynam od zera, podobny i inny równocześnie. Przez dwa lata nie mogłem nic napisać. Żyłem w mojej bańce, podróżowałem, obserwowałem, ale milczałem. Płyty, trasy koncertowe, promocje, programy telewizyjne tu i tam. Pozwoliłem Mice, gwieździe popu, zająć zbyt dużo miejsca w twoim życiu. Straciłem iskrę. Płomień ożył w momencie, gdy światło było słabsze … Było to białe światło z gabinetów medycznych, dla mojej mamy. To było ciemne światło ceremonii pożegnalnych. Najpierw śmierć Odette, naszej babci, którą nazywaliśmy mamą, ponieważ w wieku 34 lat uważała się za zbyt młodą, by mieć wnuki.

Ostatecznie czas wygrał. Zabrał także Bellę, która czuwała nad naszą rodziną w Londynie. „My Name is Michael Holbrook” urodził się z tego okresu introspekcji i strat. Moje teksty to twoje wspomnienia, twoje uczucia. Moje melodie, to twoje stare zdjęcia z Polaroidu, które zapełniają cały strych. Życie przesuwa się niczym krajobraz wyświetlany zza okna za nieruchomym samochodem w filmie w Technicolorze … Blond włosy Grace Kelly na wietrze … Radio samochodowe grające na maximum.

Więc wybrałem się w drogę na południe Stanów Zjednoczonych. Papa dorastał tam na swobodzie, był synem dyplomaty. Tam moja mama obudziła się pod koniec amerykańskiego snu w dniu krachu na giełdzie. W alejkach cmentarza Bonaventure w Savannah odnajduję wszystkich tych Michael’i Holbrook’ów Penniman, których nazwiska wyryto w kamieniu. Michael, imię zarejestrowane w Urzędzie Stanu Cywilnego, według tradycji ojcowskiej … Mika, imię nadane kilka godzin po urodzeniu z matczynej miłości. Mieszamy się jak topiące się na intensywnym słońcu kolorowe kulki lodów. A więc „enfant terrible” prosi Wolnego Człowieka: „Proszę, pozostań dziwny. „(Stay weird).

MICHAEL HOLBROOK PENNIMAN JR./MIKA

http://www.lefigaro.fr/musique/mika-par-mika-autoportrait-d-un-esthete-eclectique-20190927?fbclid=IwAR2SWDGtdGHS6QEoM7Yu7EUgT57uqEFu64PmhkWocRXAL05HjCoEIUQZNOs

PARIS MATCH 26/09/2019 „ma mere, ma force, mon hero”

Marc-Olivier Fogiel, wieloletni przyjaciel Miki przeprowadził ten jakże osobisty wywiad dla Paris Match.

„Moja mama, moja siła, moja bohaterka”.

Marc-Olivier Fogiel: Na twojej nowej płycie „My Name is Michael Holbrook”, co jest twoim oficjalnym imieniem, twoja mama śpiewa. Pojawia się na okładce, pojawia się w teledysku „Tiny Love” i na zdjęciu na scenie… Dlaczego jest tak obecna?

Mika: Moja mama mnie stworzyła. Miała w głowie „cel” i powiedziała sobie, że muszę go osiągnąć za wszelką cenę. Dziś jestem jej za to wdzięczny. Wcześniej nie czułem potrzeby okazywania wdzięczności za jej poświęcenie i intensywność naszej więzi.

Twoja mama chciała cię uratować?

Uratowała mnie. Ona widziała we mnie wiele cech, które mogły być dla mnie niebezpieczne. Zawsze mi mówiła: „Albo odniesiesz sukces i będziesz szczęśliwy, albo będziesz miał wiele problemów.” Dziwnie jest słyszeć coś takiego, kiedy jest się dzieckiem. Nie było innej alternatywy. Stąd ta ogromna presja.

Powiedziała ci to łagodnie czy stanowczo?

Stanowczo. Ale jednocześnie z pewnym dualizmem. Ponieważ równocześnie była wyjątkowo delikatna, macierzyńska, opiekuńcza. Zostałem usunięty ze szkoły, miałem problemy. Aby nie stać się ofiarą, musiałem dorastać szybciej.

Czy rozumiałeś wtedy, że to było dla twojego dobra?

Wydawało mi się to niesprawiedliwe. Dlaczego ja musiałem męczyć się przez trzy godziny dziennie ucząc się muzyki, podczas gdy moje siostry nie musiały tego robić? Wiele razy nie mogłem śpiewać przez pół godziny, ponieważ płakałem! Zmuszała mnie wtedy: „Poczekam tutaj, dopóki nie przestaniesz płakać i nie zaśpiewasz poprawnie tej piosenki ”.

Dzisiaj mówisz o potrzebie podziękowania jej …

Bardzo bym żałował, gdybym nie oddał jej hołdu, kiedy jeszcze żyje, kiedy jest przy mnie. Jedną z pierwszych piosenek, które napisałem na ten album jest „Tiny Love”. Opowiada o przechodzeniu samego siebie, o wspinaniu się jak najwyżej dzięki temu, co mamy, aby poczuć się wartościowym. I tego nauczyła mnie moja mama. Kiedy kończyłem pisać „Tiny Love”, dowiedziała się, że ma poważny problem z sercem. Musiała być operowana w ciągu 24 godzin. Tego samego wieczoru siedziałem w samolocie, aby dołączyć do niej w Dubaju. Kiedy usiadłem obok niej, poczułem się opanowany przez chaos związany z tym zbiegiem okoliczności:w dniu, w którym skończyłem tę piosenkę, wydarzyła się katastrofa. Pomyślałem: „A co, jeśli operacja się nie powiedzie?” Wszystko poszło dobrze, ale były komplikacje. Moja mama była przykuta do łóżka z otwartymi ranami na nogach. A jednak chciała walczyć, bo jej serce się nie zatrzymało. Postanowiła że znowu będzie chodzić i zrobić wszystko, aby się tak się stało. Miała zaprojektować kostiumy do programu telewizyjnego, który nagrywałem w Mediolanie. Kategorycznie zabroniłem jej przyjeżdżać. I oto w dniu pierwszej próby we Włoszech, ona się pojawia! Na wózku inwalidzkim w towarzystwie pielęgniarki i jednej z moich sióstr. I mówi do mnie: „Przyszłam do pracy”.

Nawet chora, musiała być przy tobie?

Nawet jeśli była mniej obecna, podejmowała ryzyko … Myślałem: moja mama przechodzi ciężkie chwile, życie jest trudne, więc poświęcę się pisaniu. Chcę stworzyć piękny album, rodzaj leku, nie tylko dla mnie, ale dla mojej rodziny.

Coś, co dodaje nadziei ponieważ byłeś trafiony w samo sercu?

Ponieważ dotknęła mnie świadomość kruchości życia.

Czy myślałeś o najgorszym?

Gdyby coś stało się mojej mamie, gdybym ją stracił, bałem się, że nie będę w stanie pracować. Powiedziałbym sobie: „To ja ją skrzywdziłem, wyczerpałem ją, to ja ją zabiłem.” Błagaliśmy ją, żeby przestała, a ona leci samolotem, przez pół świata. Dla kogo? Dla mnie.

Jak zdefiniowałbyś waszą relację?

Jest bardzo, bardzo intensywna. Łatwo się zapalamy. Kiedy ludzie nas słyszą, często są zszokowani naszą szorstkością: jesteśmy szczerzy, ponieważ nie mamy nic do ukrycia. Ale zawsze kieruje nami miłość.

Twoja mama w końcu wyzdrowiała, jeśli chodzi o problemy z sercem …

Tak i powiedziała mi: „Teraz wymienię sobie stawy biodrowe, więc nie będę już na wózku inwalidzkim i będę mogła być z tobą podczas następnej trasy koncertowej”.

Ona robi to dla ciebie czy dla siebie samej?

Ona chciała dalej pracować. Możliwość samodzielnego poruszania się była dla niej bardzo ważna. I wszystko szło dobrze. Życie toczyło się dalej. Do lata 2018 roku. Napisałem połowę albumu i znaleźliśmy dom we Włoszech, gdzie założyliśmy studio nagraniowe. Mama przyjechała zobaczyć, jak mi idzie. Zauważyłem, że stała się dla mnie trochę ostra, ale nie za bardzo, tylko trochę. No dobrze, robię swoje. Potem były moje urodziny i spotkaliśmy się wszyscy w hotelu na Sardynii. I zauważyłem, że jest bardzo zmartwiona, bardzo zmęczona. Moje siostry też zaczęły się zastanawiać. Pojechałem zagrać koncert. Siostry zabrały mamę na badania. Po odebraniu wyników ja dostaję on nich wiadomość: w jej mózgu jest dużo zmienionej tkanki i muszę natychmiast wrócić do Mediolanu. Rozpoczyna się nowa faza, nowa walka.

Twoja mama ma guza mózgu …

Bardzo dużego guza. Właśnie dlatego tak dziwnie się zachowywała. Zdecydowaliśmy, że będzie operowana w szpitalu La Pitié-Salpêtrière. Powiedziano nam, że cierpi na wyjątkowo agresywnego raka mózgu. Od tego momentu życie, album, wszystko jest zawieszone. Moje siostry, mój brat, mój ojciec i ja zamknęliśmy się , ukryliśmy się. Po operacji wróciliśmy do tego małego domu we Włoszech. Zamknęliśmy drzwi i przebywaliśmy razem. Potem we Francji rozpoczęła się chemioterapia. I życie musi toczyć się dalej. I ja muszę żyć dalej.

Czy to oznacza, że nadal komponowałeś, mimo że świat wokół się walił?

Tak, zdałem sobie sprawę, jak bardzo ona była częścią moich fundamentów … Nie zastanawiałem się nad tym wcześniej. Potem przerwałem pracę na chwilę, żeby odpocząć. Ale pewnego ranka dostaję e-mail od mojej mamy, która pisze [Mika wstrzymuje głos]: „Nie odpowiadasz. Sądzisz, że za bardzo się wtrącam do twojej pracy. Mylisz się. Komu najbardziej zależy na twoim sukcesie, jeśli nie mnie? Jestem już stara, niedługo umrę z powodu guza mózgu, ale mogę ci tylko powiedzieć, że nic nie robię dla siebie. Pragnę tylko, abyś zawsze był najlepszy. Nigdy nie uczyłam cię, jak być przeciętnym . Teraz martwię się o to, aby zbyt duża presja nie doprowadziła cię do banalności. Banalność prowadzi to do anonimowości i samozadowolenia. Porozmawiaj ze mną, póki nie jest za późno. Dlaczego mnie nie odwiedzasz”?

Jak zareagowałeś?

To było okropne, nie uważasz? Wpadłem w gniew. Starałem się być powściągliwy, byłem dla niej łagodny, okazywałem szacunek. Kilka dni później zdałem sobie sprawę, że ta furia, którą poczułem, nie była skierowana przeciwko niej, ale przeciwko mnie samemu, ponieważ się pomyliłem. Uświadomiłem sobie, że był to taki sam proces, jak wtedy, gdy ona mnie sprowokowała, abym mógł sobie poradzić ze sobą, kiedy miałem 10 lat.

Zamiast komponować, nie powinieneś był spędzać z nią więcej czasu, ciesząc się jej obecnością?

Ja myślałem o dniu dzisiejszym, a moja mama była przerażona przyszłością. Nie jej przyszłością, ale moją, naszą, naszej rodziny. Przerażało ją to, że wpływ jej choroby na ludzi, których kocha, powoduje, że ten czas poświęcamy jej, a nie budowaniu przyszłości.

I znowu wróciłeś do pracy?

Zmusiło mnie to do wejścia z desperacją w emocje zamiast ograniczania się do pewnego rodzaju niewłaściwego wstydu. Popchnęło mnie to do bycia jak najbardziej autentycznym.

Twoja mama przyszła do studia „The Voice”, widzieliśmy was na przyjęciu Christian Louboutin. Była tam, silna, piękna. Zwykle w przypadku tej choroby jest to niemożliwe …

Mama jest po szóstej sesji chemioterapii i pracuje nad trasą koncertową, nad stylizacją. Wychodzi z domu, idzie do opery, do teatru … Moja mama absolutnie chce żyć pełnią życia. I to jest niebezpieczne. Ta choroba powoduje złe samopoczucie. Jest to bardzo ryzykowne dla mózgu i serca. Próbujemy ją uspokoić, ale ona absolutnie chce wychodzić. Nic jej nie zatrzyma.

Ty też masz taką energię?

Ona mnie inspiruje. Punktem wyjściowym albumu jest choroba mojej mamy i mieszanka niepokoju i emocji, które się pojawiły. Ona sprawiła to, że czujemy potrzebę tworzenia.

W rzeczywistości poprosiła cię, żebyś stał się dorosły. Czy tak się dzieje od dwóch lat?

Stajemy się dorośli, gdy mamy do czynienia ze strachem przed utratą kogoś. W takim momencie musimy otworzyć oczy, otworzyć serce. Może się to zdarzyć w wieku 15 lat, może się zdarzyć w wieku 60 lat. Ta transformacja oznacza, że nieuchronnie przestajemy polegać na innych. Przeciwnie, to inni mogą na nas polegać.

I tak jest?

Tak, teraz tak jest.

Twój album emanuje radością. Ale śpiewa na nim także twoja siostra Paloma, która urodziła się z niepełnosprawnością, a następnie w cudowny sposób przeżyła upadek z wysokości w 2010 roku. I dowiadujemy się o następnych dramatach…

[Mika wstrzymuje głos] Tak, rzeczywiście były dramaty, które groziły dalszą destabilizacją mojej rodziny i mogły spowodować jeszcze większy smutek mojej mamy. Jednak w obliczu tych katastrof nigdy nie pozwalaliśmy się pokonać. Przeciwnie, stawaliśmy się jeszcze silniejsi.

To cała wasza historia …

Nasza rodzina została zbudowana w duchu wytrzymałości, aby podnosić się po każdej stracie, zniszczeniu. Moja mama nazywa to „wykluwaniem, rozkwitem”. Tego lata miałem właśnie dostarczyć finalną wersję albumu. Były moje urodziny i postanowiłem wziąć trzydniowe wakacje. Jestem w samochodzie, w drodze do mojego hotelu, kiedy mama dzwoni do mnie wściekła: „Nie chciałeś być ze mną, bo ciężko jest ze mną wytrzymać! Nie pomyślałeś, że byłoby miło wrócić na urodziny? ”Wkurzony krzyczę:„ Chciałem tylko odpocząć. Dlaczego mi to robisz? ” Pokłóciliśmy się. Docieram do hotelu, idę do swojego pokoju. A tam dziewięć bukietów kwiatów od niej! I znajduję rysunek mojej ukwieconej głowy i mały list, w którym napisała: „Pamiętaj, niech twoja głowa zawsze kwitnie”.

A potem …

Byłem przepełniona radością. Dzwonię do niej … nie odpowiada. Dzwonię bez przerwy. Telefon odbiera moja siostra. Krzyczy, podaje telefon ojcu, który włącza głośnik i woła: „Rozmawiaj z matką, rozmawiaj z matką.” Mama miała atak. I zamiast być przy niej, jestem w swoim pokoju hotelowym, próbując jej podziękować, uspokoić ją. Podano jej leki i zabrali do szpitala. Kiedy się rozłączyłem, patrzyłem na te wszystkie kwiaty … Ona pewnie przez cały dzień myślała tylko o tych kwiatach. Tego dnia podjąłem decyzję, by nigdy więcej nie reagować impulsywnie. Ponieważ teraz w naszych relacjach liczy się najmniejszy gest. Następnego ranka oddałem finalną wersję albumu i pomyślałem sobie: dobrze, że namówiłem ją, żeby zaśpiewała.

Dlaczego?

Ponieważ zwróciłem jej całą siłę. Postawiłem w pełnym świetle tę kobietę, która zawsze była w cieniu. Kiedy wiemy, że moja mama nagrała ten fragment zaledwie trzy tygodnie po operacji mózgu i dzień przed rozpoczęciem sesji chemioterapii, zdajemy sobie sprawę, jak jest silna. Ostatnie słowo należy do niej i do mojej siostry Palomy. Są do siebie podobne.

Dlaczego tak ważne jest dla ciebie, aby opowiedzieć o sobie w ten sposób?

W życiu liczą się tylko ludzie, których kochamy i historie, które o nich opowiadamy. Kiedyś wstydziłem się, gdy mówiłem o sprawach osobistych. Teraz rozumiem, że z tymi trudnymi rzeczami trzeba zmierzyć się i zrobić z nich piękne rzeczy. W piosence „Paloma” znajdują się dwa wersy: „I found you fighting in the dark”(„Znalazłem cię walczącą w ciemności”) „ And there was beauty in that too” („I było w tym także piękno”). Wydaje się to niewiarygodne: gdzie piękno w kimś, kto umiera? A jednak daję ci słowo, że jest w tym piękno. Piękno dzikie, mordercze, ale jednak piękno.

W chorobie twojej mamy także tkwi piękno …

Jest też piękno w sposobie, w jaki nasza rodzina, a zwłaszcza moja mama, radzą sobie z tak przerażającą sytuacją.

Czy nadal się boisz myśleć o przyszłości?

[Mika wstrzymuje głos] Tak, to nieuniknione. Ale ten strach rekompensuję wyzwalającym uczuciem wdzięczności za pragnienie życia, które choroba wstrzyknęła naszej rodzinie.

Czy twojemu chłopakowi trudno jest znaleźć miejsce w tym wszystkim?

Andy ma bardzo silne relacje z moją mamą. To razem z nim ujawniłem homoseksualizm mojej rodzinie. Siedzieliśmy wtedy w kuchni. Moja mama powiedziała do mnie: „W końcu, co to za różnica? Zawsze to wiedziałam. Jeśli ty nie wiedziałeś, to twój problem. ”[Śmiech] Był moment, kiedy Andy i ja na krótko się rozstaliśmy. Mama przez dwa miesiące walczyła o to, żeby wrócił.

Album nazywa się „My Name Is Michael Holbrook”. Moglibyśmy dodać „Son of Joannie and Michael”, prawda?

Tak, jestem Mika, syn Joannie i Michaela. I jestem dumny, że mogę być częścią tej linii.

KONIEC

His Name is Michael Holbrook, but You Know Him as MIKA 06/09/2019

Frank J. Avella dla EDGE Media Network

Zabawna, ale prowokująca osobowość alt-popowa, MIKA, nieustannie nurkuje w ciemnych wodach, pisząc zwodniczo tanecznie, ale zręcznie i niuansując nową muzykę swoim piątym albumem studyjnym „My Name is Michael Holbrook”, który ukaże się w październiku.

Mika niedługo rozpocznie też swoją najbardziej ambitną trasę koncertową, która rozpocznie się 13 września w Brooklyn Steel, a następnie zagra kilka koncertów w Ameryce Północnej, po czym rozpocznie występy w całej Europie.

Debiutancki album z 2007 r. „Life in Cartoon Motion”, który według MIKI nie miał odnieść sukcesu, był ogromnym sukcesem, a porywający singiel „Grace Kelly” był światowym hitem. Potem ukazały się trzy platynowe albumy, „The Boy Who Knew Too Much”, „The Origin of Love” i „No Place in Heaven”.

Często porównywany jest do Eltona Johna, Freddiego Mercury, George’a Michaela, a nawet Prince’a, MIKA jest niepowtarzalnym i wyjątkowym artystą, który zawsze rzuca sobie wyzwanie, mocno zagłębiając się w swoje życie i miłości, bóle serca i radości oraz dając nam muzykę, która może być grzesznie niewinna, słodko dekadencka lub uniwersalnie osobista – powoduje, że ogarniają cię sprzeczności i paradoksy.

Mika urodził się jako Michael Holbrook Penniman, Jr. w 1983 roku, a nowy album to „przegląd mojego życia, mojej rodziny i mężczyzny, którym się stałem”.

Disney spotyka Larsa von Triera


EDGE: W „My Name is Michael Holbrook” stworzyłeś te niesamowite piosenki, które są ostre i melodyjne, ale jest w nich wiele niepokoju i ciemności związanych z próbą wędrowania przez życie. To tak, jakby Disney spotkał Larsa von Triera …

MIKA: To zabawne … Pracuję z facetem o imieniu W.I.Z., który jest reżyserem moich teledysków. Nakręcił film „Tiny Love”, a teraz robimy kolejne wideo do piosenki „San Remo”, bazującej na homoseksualizmie w latach 60. Wszystko to będzie nakręcone jak prawdziwy film. I on powiedział coś bardzo podobnego do tego, co powiedziałeś: „to jest jak rodzaj bajki, naprawdę wyrafinowany, naiwny, vintage’owy Disney, a potem trochę apokaliptycznego sentymentu Larsa von Triera lub Gus Van Sant podczas słuchania muzyki”. … I ty mówisz to samo. To jest OK, ponieważ mój proces pisania jest rodzajem terapii … Piszę muzykę, aby zrozumieć rzeczy, które dzieją się w życiu, rzeczy, których nie rozumiem. To pozwala mi na znalezienie kontekstu do tego, co się dzieje. Mogę znaleźć się w nieciekawej sytuacji, a nawet w miejscu, które mi się nie podoba lub jestem tak bardzo zły na kogoś, że mógłbym ryzykować pójście do więzienia, aby go ukarać. Kiedy jednak w jakiś sposób wrzucam to do piosenki i przechodzę przez proces pisania, zmuszając się do patrzenia przez obiektyw, przez który musisz patrzeć, kiedy decydujesz się coś napisać, nagle wszystko nabiera sensu, a życie staje się trochę piękniejsze.

EDGE: Jest jakaś paradoksalna mieszanka w twoich utworach …

MIKA: W „Sanremo” wcale nie chodziło o San Remo, ale o dorastanie jako gej, o byciu 13-letnim gejem spacerującym po ulicach San Remo i czującym się kompletnie onieśmielonym wobec każdego mężczyzny, który wydaje się piękniejszy, szczuplejszy, bardziej heteroseksualny – po prostu fajniejszy i lepszy niż mogło by się wydawać. O tym jest ta piosenka. To nie jest oczywiste, ale to tam jest.

Jeśli chodzi o piosenkę „Paloma „…Opowiada o mojej siostrze i o nocy, kiedy znalazłem ją nabitą na ogrodzenie, kiedy spadła z okna z czwartego piętra jej mieszkania … I stałem tam boso w samych bokserkach . A ona umierała na tym ogrodzeniu. A ja patrzyłem na nią, na całą tę sytuację … kiedy zacząłem o tym pisać … znalazłem piękno w tej chyba najbardziej groteskowej sytuacji … ona przeżyła, dlatego łatwiej jest zobaczyć w tym piękno. Dlatego w procesie pisana nie bycie Miką było bardzo ważne. Chodziło o bycie Michael’em Holbrook’iem, tym facetem, który pisze piosenki o sobie, o swoim życiu, dzieciństwie, kobietach w rodzinie – i o lękach przed przyszłością … chodziło o włożenie całej swojej niepewności w coś, co nadal będzie atrakcyjne, strawne i dające pocieszenie… na tym właśnie polegał proces pisania tego albumu.

Otwartość na odmienność (seksualną)?

EDGE: Czy osiągnąłeś coś jak katharsis? A jeśli tak, to kiedy to się stało?

MIKA: Tak, osiągnąłem to. Odleciałem. Nie chodziło o katharsis, ale raczej o odnalezienie tego uczucia, kiedy zaczynasz pisać – masz 15 lat i zaczynasz pisać i dostajesz tego przypływu dopaminy i endorfin i czujesz się jak milion dolarów. Choć tak naprawdę milion dolarów nigdy nie sprawi, że poczujesz się tak, jak wtedy, kiedy napiszesz, coś co wydaje ci się dobre. I to jest naprawdę wspaniałe, kiedy znów odnajdziesz to uczucie. Szczególnie w branży muzycznej, która sprawia, że ​​przez większość czasu czuję się tak niesamowicie przygnębiony. Nienawidzę tego biznesu. Nienawidzę większości ludzi, którzy w nim pracują. Nienawidzę tego, że coś co tworzymy przez lata, jest konsumowane szybko i bez uwagi. Myślę, że to naprawdę niebezpieczne. Jednak teraz jeszcze bardziej kocham muzykę, koncerty i tworzenie. Tak więc katharsis powstało z rozdzielenia tych dwóch rzeczy.

To zadziwiające, że w branży muzycznej jest tak wielu ludzi, którzy po prostu nie dbają o muzykę. I to jest coś, z czym musimy się zmagać na co dzień i tak naprawdę nikt o tym nie mówi … Musiałem odnaleźć bezpieczną strefę, aby pisać bardziej ryzykownie. A kiedy mówię, o bardziej ryzykownym pisaniu, mam na myśli to, że najtrudniej jest przestać się martwić tym, co powiedzą inni, czy to się im spodoba czy nie. Czasami najtrudniejszą rzeczą na świecie jest pisanie o czułości. To sprawia, że ​​otwierasz się na atak, piszesz o swojej rodzinie, piszesz o sobie … A te rzeczy są naprawdę trudne do zrobienia, ale kiedy znajdziesz bezpieczne miejsce, wtedy jest ok. Znalezienie tego bezpiecznego miejsca zajęło mi sporo czasu – kilka lat.

EDGE: Jestem zwolennikiem teorii uniwersalności poprzez indywidualność i czuję, że twoja tożsamość, seksualna i nie tylko, jest bardzo obecna w twojej muzyce. Czy uważasz, że dzisiaj łatwiej jest nagrywać artyście o innej orientacji? Czy może nadal jest to tabu?

MIKA: Szczerze mówiąc, myślę, że teraz jest w porządku. Ale to nie znaczy, że jest łatwo. A to jest bardzo duża różnica … Od dziesięcioleci mówiono w mediach związanych z popkulturą o związkach heteroseksualnych, o piosenkach o miłości i polityce i wszystko w bardzo artykułowany sposób, ale również w bardzo tandetny sposób. Jeśli chodzi o miłość homoseksualną i homoseksualną intymność, po prostu nie minęło jeszcze tyle czasu.

Wydaje mi się, że należy to robić we właściwy sposób. I każdy ma na to swój własny sposób. To nie jest prosta rzecz, ale nie sądzę, aby był z tym jakiś problem. I to jest dla nas ogromnie ważne. Ale to oznacza, że ​​należy robić to w odpowiedni sposób, robić to dobrze.

Więcej pewności siebie

EDGE: Jak niektórzy artyści …

MIKA: Byłem tak niesamowicie ukształtowany i niesamowicie poruszony, słuchając autorów tekstów, którzy w okresie mojego dzieciństwa stawiali czoła tego rodzaju problemom z prawdziwą złożonością i wdziękiem. Kiedy słuchasz wczesnych płyt Rufusa Wainwrighta, są one tak ważne, jeśli chodzi o gejowską muzykę pop. To są bardzo ważne płyty. Ponieważ zawierają te wszystkie kolory, wszystkie niuanse. Są takie złożone. Rufus Wainwright opisuje świat, który jest głęboki i szeroki. Tam wszystko jest możliwe. W żaden sposób cię nie ogranicza. I na pewno ktoś taki jak on jest świetnym przykładem i kiedy byłem młodszy, bardzo ukształtował moją opinię o tym, jaką rolę odgrywa seksualność w pisaniu mojej muzyki i jak bardzo powinna ona być jej częścią. I wszystko odbywa się etapami. Myślę, że coraz więcej do mnie dociera. I jestem coraz bardziej pewny siebie i czerpię coraz większą przyjemność z wykorzystywania mojej seksualności w mojej muzyce, bez obawy o konsekwencje. Niezależnie czy chodzi o opinię moich fanów czy mojej rodziny. I to jest wspaniałe, że mogę to powiedzieć. I zdaję sobie sprawę, że to właściwie jest przywilej. A – ze względu na rodzaj muzyki, którą tworzę. B – bo jestem niszowym artystą. I głównie dlatego, że mieszkam w krajach, w których nie muszę ponosić tych konsekwencji … Ale nie zawsze tak jest w innych częściach świata.

Dlatego uważam, że to nie jest proste i trzeba więcej rozmawiać … Tyle jest do nadrobienia. Jeśli nadrabianie zaległości zaprowadzi nas do miejsca, w którym nie będziemy zauważać już różnic, a pierwszą rzeczą, która przyjdzie nam na myśl, nie jest czy ktoś jest heteroseksualny czy homoseksualny, ale zauważymy piękno gestu, to myślę, że dotrzemy do celu.

EDGE: Jako homoseksualny artysta, który podróżuje i występuje za granicą, czy miałeś do czynienia z formami dyskryminacji i nienawiści w krajach zachodnich, w których się tego nie spodziewałeś?

MIKA: Tak. Zdarzyło mi się to już wcześniej. Od wpisów w Internecie po plakaty z zamalowaną twarzą lub pokryte graffiti. Może to dziwne, ale zawsze jestem przygotowany na atak. I zdaję sobie sprawę, że to jest niezdrowe. To nie znaczy, że nie chcę walczyć. Smutne jest to, że czasami oczekujesz walki … Myślę, że żyjemy w bardzo dziwnym czasie. Jesteśmy na etapie tak dużej transformacji społeczno-politycznej, że za coś oczywistego – pod względem kultury zachodniej i porządku rzeczy – przyjęliśmy gwarancje, w których wyrośli nasi rodzice, czy to w Europie, czy w Stanach. Wiele z nich jest kwestionowanych. A w niektórych miejscach są one nawet podważone. I to wywołuje polaryzację postaw i polityki. A kiedy przechodzisz przez tego rodzaju polaryzację, ludzie złapią się wszystkiego, aby odróżnić „my” od „oni” …

Ambitna trasa koncertowa

EDGE: Porozmawiajmy trochę o trasie koncertowej. Zaczynasz w Nowym Jorku, masz kilka dat w Ameryce Północnej, a potem będziesz w całej Europie aż do lutego. Czy to dla ciebie najbardziej ambitna trasa?

MIKA: Jest dosyć ambitna. Ilość miejsc wynosi od 1800 w Brooklyn Steel do 19 000. Jest to więc duże wyzwanie dla mojego zespołu. Podjąłem świadome decyzje. Na przykład w Ameryce skupię się na muzyce i już. Pomyślałem, że mam te wszystkie piosenki i teraz jestem przy piątej płycie. Nie chcę, żeby sztuczki wizualne przeszkadzały w tym, co mam do powiedzenia. Chcę, żeby to była naprawdę czysta rozmowa. Nie tylko przedstawienie, ale faktyczna rozmowa z publicznością … Nazywam się Michael Holbrook. To moje oficjalne imię. Jestem również MIKĄ. I w ciągu półtorej godziny wyjaśnię wam, dlaczego robię to, co robię … To niezwykle klarowna trasa koncertowa. Muzycznie jest bardzo ambitna … czasami sprowadzając wszystko tylko do emocji możesz osiągnąć zaskakujące efekty. Bez tych wszystkich fajerwerków.

EDGE: Na każdym z albumów Miki mam swoje ulubione piosenki, które gram na okrągło. Takie jak „Billy Brown”, „Blame It On The Girls” itd. Na tym albumie to „Tomorrow” i „Platform Ballerinas”. A które są twoje ulubione?

MIKA: Moja ulubiona piosenka to „Blue”, ponieważ jest to najbardziej romantyczna piosenka. Podważa twoje uprzedzenia. I gra na tak wielu różnych poziomach. „Blue” jest o płci, seksualności. Jest o tym, że myślisz, że wszystko jest w porządku, jeśli jesteś cholernie optymistyczny i uśmiechasz się do wszystkich przez cały czas. Jednak czasami jest to największy znak, że wszystko spieprzyłeś. Jest to też list miłosny do ludzi, których kocham, mówiąc, że z głębi mojego serca zawsze będę kochał ten niebieski kolor w tobie. Ponieważ kolor niebieski jest najgłębszym kolorem i najgłębszą wersją ciebie … Piosenka zaczyna się jako jedna rzecz i kończy się jako coś zupełnie innego. I właśnie ten rodzaj piruetu sprawia, że jestem szczęśliwy jako pisarz i fajnie jest ją śpiewać, ponieważ zabiera cię w podróż.

Kolejny krok to Brodway?

EDGE: Piszesz teksty pełne paradoksów, sprzeczności, o wielu znaczeniach. Jedną z rzeczy, które tak bardzo podobają mi się w „Tomorrow” jest to, że czułem, że może to być opowieść o przygodzie na jedną noc, ale równie dobrze o dwóch osobach, które spotykają się już od jakiegoś czasu …

MIKA: A jeśli przyjrzysz się temu jeszcze bliżej, to może być o jednej nocy spędzonej z kimś, z kim byłeś od bardzo dawna, ale przysiągłeś sobie, że już nigdy jej nie spotkasz.

EDGE: Gdybyś musiał wybrać jednego artystę, z którym najbardziej chciałbyś teraz współpracować, kto by to był?

MIKA: Gdybym miał wybrać artystę klasycznego dziedzictwa, byłaby to… Joan Baez. Dla mnie ona jest na samym dole listy tych, który nie zyskują tyle uznania, na ile – tak uważam – zasługują. Ona jest wspaniała. I nie czuje się w niej zła.

A z młodszego pokolenia chciałbym pracować … Chciałbym napisać musical z Tegan i Sarą. To byłoby fajne.

EDGE: Myślałeś kiedyś o aktorstwie?

MIKA: Współpraca z W.I.Z. jest naprawdę interesująca, ponieważ on stara się, żebym grał jak najwięcej. On uświadamia mi, że mniej znaczy więcej i że oczami można przekazać więcej niż ciałem …

Chcę grać więcej. Chciałbym wystąpić na scenie w Ameryce. I wiem, że mógłby to nawet być Broadway … Chodzi przede wszystkim o odpowiednie przedstawienie. I zabawne jest, że kiedy W.I.Z. mnie naciska, dostałem dwie propozycje filmowe od pewnych reżyserów. Są tak zaskakujące, że nigdy nie myślałem, że mógłbym coś takiego zagrać … ale wygląda na to, że coś zmierza w moją stronę, więc kto wie? Może pewnego dnia?

Link to artykułu w wersji angielskiej

https://www.edgemedianetwork.com/entertainment/music//281448#.XXLrOpLXWkA

.

MIKA – The boy who knew too much is all grown up 29/08/2019

Wywiad przeprowadzony przez Richard Burnett dla kanadyjskiego „FUGUES” .

Kiedy po raz pierwszy spotkałem Mikę dziesięć lat temu, w 2009 roku, siedział przy fortepianie w Old Montreal. Odwrócił się do mnie ze skrzyżowanymi nogami i udając Freddie’ego Mercury udawał, że trzyma w dłoni papierosa.

„Tak, dahling” – powiedziała Mika à la Mercury. „Dzień dobry, dahring!”

Mika wyglądał wtedy bajecznie.

„I tak trzymał piwo” – kontynuowała Mika, naśladując Mercury’ego ze słynnego wywiadu dla brytyjskiej telewizji „Za kulisami: Queen – We Will Rock You: Live in Montreal 1981 DVD. „I prawie wcale go nie pił!”

„Ten wywiad jest jak wyjęty z ‚Absolutely Fabulous! ‚” Mika roześmiał się.

W sierpniu spotkaliśmy się ponownie, aby porozmawiać o jego nowy albumie i nadchodzących koncertach w Corona Theatre w Montrealu.

Twój nowy przebój „Ice Cream” to wspaniały hymn o lecie. Teledysk jest również bardzo fajny. Czy nadal lubisz kręcić teledyski?

Mika: To bardzo trafne pytanie, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, przez co teraz przechodzę. Niektóre teledyski lubię robić, a inne mniej. Wideo, które kończę teraz dla piosenki o nazwie „Tiny Love”, jest jednym z najbardziej niesamowitych doświadczeń wideo, jakie kiedykolwiek miałem. Całkowicie zmieniło to moje spojrzenie na to, czym jest teledysk, ponieważ obecne teledyski – jeśli weźmiemy stereotyp teledysku – to żałosne, bezużyteczne gówno. Jeśli mają tylko służyć do promocji, są do dupy. Czułem, że (moje) filmy są zbyt kojarzone z promocją i miałem tego dość. Podjąłem świadomą decyzję, aby tworzyć ciekawe teledyski i podążam w tym kierunku w moim nowym wideo „Tiny Love”. Od teraz chcę tworzyć teledyski, które nie są filmami promocyjnymi, ale małymi filmami eksperymentalnymi. Jako dojrzały artysta chcę tworzyć coś, pod czym w całości mogę się podpisać. W przeciwnym razie nie miałoby to sensu.

Nazywasz się Michael Holbrook Penniman Jr. Dlaczego zdecydowałeś się nazwać swój nadchodzący album „My Name Is Michael Holbrook”? Czy to oznacza reset?

Myślę, że to bardziej wyzwolenie i resetowanie parametrów. Zacząłem pracować, kiedy miałem osiem lat, i to zdecydowanie uformowało mnie w określony sposób. Pomyślałem, że to wymaga zmiany, jeśli chcę nadal być artystą, który ma coś do powiedzenia. Więc użycie mojego oficjalnego imienia, a nie pseudonimu, na moim nowym albumie, było rodzajem lustra, w którym mogłem na siebie spojrzeć.

Świat zmienił się od czasu, gdy po raz pierwszy pojawiłeś się na scenie muzycznej. Pojawiła się nowa fala gwiazd pop LGBT, takich jak Troye Sivan, Olly Alexander, Hayley Kiyoko, Janelle Monae i Brendon Urie. Czy uważasz, że łatwiej jest dziś zostać gwiazdą popu o innej orientacji seksualnej niż wtedy, gdy pojawiłeś się na scenie?

To zależy. Myślę, że pod pewnymi względami tak jest. W najbardziej cynicznej części tego biznesu, który jest bardzo komercyjny, jest teraz łatwiej. Ale nie zapominajmy, że może jest łatwiej tylko w pewnych specyficznych rodzajach muzyki. Inne gatunki muzyki zdecydowanie nie są tak tolerancyjne. I nie zapominajmy, że Ameryka Północna nie jest światem, a uznanie Ameryki Północnej za świat jest ogromnym błędem. Niebezpiecznie jest generalizować na temat jednostek. Każdy musi przeżyć własną podróż, przejść własną ścieżkę, własne wyzwania.

Wiem, że bardzo chronisz swoją prywatność, ale i tak zapytam: czy trudno jest ci poznawać nowych ludzi lub chodzić na randki?

Prawda jest taka, że ​​nigdy nie zapraszano mnie na randki! Ale tak naprawdę nie jestem do wzięcia. Jedyną osobą, która zaprosiła mnie na randkę raz w życiu, jest osoba, z którą jestem od ponad 10 lat. Ale nadal miło mi, że ktoś chciałby mnie zaprosić, ponieważ ludzie nie wiedzą, że nie jestem dostępny. Nie noszę obrączki na palcu. To oczywiście nie znaczy, że chcę iść na randkę. Jestem bardzo szczęśliwy z związku, w którym jestem. Ale flirt pomaga!

Kochasz Montreal, zwłaszcza po trzech wyprzedanych wieczorach w Maison Symphonique w 2015 roku, kiedy wykonałeś nowo aranżowane interpretacje swoich piosenek z Orchestre Symphonique de Montréal (OSM). Co lubisz w tym mieście i Montrealczykach?

Uwielbiam spędzać czas w waszym europejskim mieście ze względu na moje frankofońskie wychowanie. To połączenie współczesnej kultury amerykańskiej i głębokiej francuskości. W rzeczywistości poczułem ulgę, kiedy odkryłem Montreal, ponieważ to jest miasto pełne ludzi, którzy są tacy dziwni jak ja. W Ameryce mogę czuć się wyobcowany, ale w Montrealu nigdy nie czuję się wyobcowany. Montreal ma również najwięcej przystojnych ludzi na świecie, szczególnie mężczyzn!

Przez dwa wieczory wystąpisz we wspaniałym Teatrze Corona w Montrealu podczas zbliżającej się trasy koncertowej „Tiny Love Tiny Tour” po Ameryce Północnej.

To będzie bardzo intensywny show. Znam też dobrze ten teatr. To tam OSM zaoferował mi występy. Dla mnie to wyjątkowe miejsce, ponieważ przyniosło mi szczęście.

Mika wystąpi w Teatrze Corona 15 i 16 września 2019.
Nowy album Miki „My Name Is Michael Holbrook” ukaże się 4 października 2019.

Link do wersji oryginalnej:

https://www.fugues.com/254713-article-the-boy-who-knew-too-much-is-all-grown-up.html

Wired.it „Muzyka pop została wykastrowana w najgorszy możliwy sposób”19/06/2019

Ice Cream” odnosi się do popu z lat osiemdziesiątych, myślę o George’u Michale, Frankie Goes to Hollywood …

Mika: „Tak, to był wesoły pop, ale jednocześnie niebezpieczny, nie uważasz?”

Ale jest także bardzo sugestywny: możesz interpretować „Ice Cream” na wiele różnych sposobów …

Mika: „Nie tylko możesz, ale musisz zinterpretować to w najbardziej brudny sposób! To nieprzyzwoita piosenka. A równocześnie … w ogóle nie jest obsceniczna”.

Czy dostrzegamy jej nieprzyzwoitość lub niewinność zależy od tego, co jest w umyśle słuchacza …

Mika: „Dokładnie. Każdy ma swoje problemy psychiczne”.

Mówiąc o piosence, powiedziałeś, że chciałeś „odważyć się być zmysłowym mężczyzną, ośmielić się wyrazić jasno pragnienie, które zawsze miałeś w głowie. Fantazjowałeś o byciu mężczyzną, którym zawsze chciałbym być ”: czy własnie to dla ciebie znaczy „niezwykle seksowny mężczyzna”?

Mika: „Ale każdy marzy o byciu bardziej seksownym niż osoba, którą widzą nago w lustrze! Nieprawda?”

Czy nie czułeś się tak wcześniej? Czy broniłeś się przed tą częścią ciebie?

Mika: „Bardziej nie akceptowałem niż broniłem się przed tym. Nie korzystałem z tego. Trzymałem to w miejscu, które Francuzi nazywają „jardin secret” (sekretnym ogrodem). Ale kiedy wszedłem w tę nową fazę mojego życia i pracy, zdałem sobie sprawę, że ta część mnie zawsze była dla mnie największym źródłem inspiracji. Więc poszedłem do mojego ogrodu i wyjąłem to.

„Myślę, że to także moja reakcja na obecną aseksualność muzyki pop: pop został całkowicie pozbawiony seksu. A jeśli się pojawia, to jest obecny tylko jako ilustracja, jest uprzedmiotowiony, nie jest radosny. W popie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych mieliśmy bardzo wyrafinowaną, świadomą energię seksualną, to był dialog seksualny. Nie chodziło o wykorzystywanie seksu, ale była to wyrafinowana prowokacja, która sprawiła, że ​​czułeś się dobrze i wyjątkowo. Dlatego nawet dziś to działa, kiedy oglądamy na YouTube fragmenty „Princese Lovesexy Tour”. Ponieważ to jest wyrafinowane. To nie jest pornografia, to nie jest tylko ciało w kontakcie z innym ciałem, ale jest dialogiem , to jest taniec. Analizuję to, żeby w jakiś sposób wprowadzić to do moich występów. ”

Jaki będzie wyglądał show?

Mika: „Ten album jest rezultatem wielkiej zmiany. Zdałem sobie sprawę, że coś zostało we mnie odblokowane, coś się otworzyło, można to nazwać emancypacją, wyzwoleniem lub objawieniem. W rzeczywistości trasa będzie się nazywać „Revelation Tour”. Kiedy rozmawiałem o tym z moimi nowymi muzykami, opowiedziałem im o Mice i Michaelu Holbrooku, które jest moim prawdziwym imieniem. O człowieku ukrywającym się za artystą, a oni powiedzieli mi: „Cool! Pierwsza część koncertu będzie z Miką, a druga z Michaelem Holbrookiem, który mógłby siedzieć przy fortepianie. „Powiedziałem im: ” Nie! Ta część z Michaelem Holbrookiem musi być brudnym, pełnym seksu, fantastycznym, popowym show. A Mika może siedzieć na podłodze w pięknej eleganckiej sukni ”.

Czy nie boisz się, jak fani zareagują na ten zmysłową zmianę?

Mika: „Absolutnie nie. Ludzie dziś nie są przyzwyczajeni do takiej seksualności. W hip-hopowych teledyskach widzimy dziewczyny oblewające się szampanem. Seks stał się produktem. Kiedy rozpocznie się trasa koncertowa, moi fani będą mieli pełny obraz; zobaczą jak wszystkie elementy tej układanki znajdą swoje miejsce. A potem zrozumieją, że to jest taniec, że jest w tym myśl, a ja nie odgrywam roli heteroseksualisty. Nie mówię tego, bo się boję, ale ponieważ muzyka pop została wykastrowana w najgorszy możliwy sposób. Zmysłowość została usunięta i to jest prawdziwa zbrodnia. Zwłaszcza jeśli wiem, jak wyglądał najlepszy okres muzyki pop w przeszłości ”.

Którzy artyści zainspirowali tę zmianę?

Mika: „George Michael i Prince, oczywiście, ale nie tylko. Piosenki na płycie były inspirowane słodkim i delikatnym napięciem seksualnym, które brzmi od zawsze w „Antony and the Johnsons”. Antony teraz zmienia płeć, ale kiedy był Antony’m, zawsze uważałem go za pełnego zmysłowości, radości i poezji. Na mojej płycie jest piosenka „Blue”, której pierwsze słowa są: „Niebieski to kobiecy kolor”. Jest to list miłosny do kobiety od mężczyzny który seksualnie nie jest zainteresowany kobietami. Inną inspiracją jest Michael Hutchence; jego postawa, jego ładunek seksualny … Krótko mówiąc, jeśli usuniesz seks z lat dziewięćdziesiątych, pozostanie tylko polityka, gówniane stosunki międzynarodowe i cała masa złych filmów ”.

Jakie jest znaczenie poszczególnych obrazów, które składają się na kolaż na okładce „Ice Cream”?

Mika: „Pomysł na okładkę albumu polegał na tym, aby mój portret przeplatał się z fragmentami obrazów, które coś o mnie mówiły. Okładki kolejnych singli zostaną skomponowane z fragmentów innych obrazów, które odnoszą się konkretnie do piosenki i dlatego na przykład wśród obrazów na okładce „Ice Cream” znajdują się pszczoły, obecne w tekście ”.

Zacznijmy od pszczół, a potem …

Mika: „Jest to związane z historią, która mnie zasmuca: skończyłem pisać album w małym domku, który moja siostra wynajęła w Toskanii. I kiedy siedziałem na zewnątrz, zdałem sobie sprawę, że ciała martwych pszczół, leżące wokół były wynikiem zwalczania szkodników, którego dokonano kilka dni wcześniej”.

Jest rzeźba Dawida Michała Anioła …

Mika: „Jest David, ponieważ żartowałem, że dzień w Toskanii był tak gorący, że jedynym człowiekiem, a raczej jedyną częścią ludzkiego ciała, która mogła pozostać chłodna w tym upale, był marmurowy tyłek Dawida (który zresztą uważam, za najpiękniejszy tyłek, jaki ludzkość miała ”.

Jest twój pastelowy portret.

Mika: „Został stworzony przez moją siostrę. Ale inspiracją była twórczość artysty, który kiedyś często przedstawiał Davida Bowie. Podoba mi się miękkość jego stylu i jego styl niepodlegający modzie”.

Jest tam też basen, który wygląda jak z obrazu Davida Hockneya

Mika: „Dokładnie. Inspiracją był jego obraz mężczyzny pływającego w basenie. Jest to dla mnie bardzo ważny obraz, ponieważ udaje się w nim bardzo dobrze zawrzeć zarówno frustrację, jak i pożądanie. Nie widzisz twarzy mężczyzny, nawet nie widać dobrze jego ciała, ponieważ jest pod wodą. Nie wiemy nic o tej osobie. Ale wywołuje ona pożądanie i czujesz przypływ energii ”.

Jest też zdjęcie nagich ciał …

Mika: „Hockney robił portrety, zestawiając setki zdjęć. Zainspirował mnie, więc zrobiłem kolaż, używając obrazów nagich ciał wyciętych z czasopism pornograficznych, z których usunąłem oczywiście pewne partie. Można tylko zobaczyć skórę, poczuć pociąg seksualny, ale nic nie jest pokazane wprost ”.

I oczywiście są lody.

Mika: „Tak, ale plastikowe, bardzo pop.”

Mówiąc o lodach, czy wiesz, że istnieje również słynna włoska piosenka, która opiera się na podwójnym znaczeniu lodów …?

Mika: „Oczywiście! ” Gelato al limon” Paolo Conte. Jedna z najpiękniejszych włoskich piosenek w historii”.

W rzeczywistości miałem na myśli piosenkę ” Gelato al cioccolato „, napisany przez Cristiano Malgioglio i zaśpiewaną przez Pupo …

Mika: „Och. Mój Boże. Masz rację! Znam to, ale … jak to powiedzieć … Wolę lody Paolo Conte”.

Link do tekstu włoskiego: https://www.wired.it/play/musica/2019/06/19/mika-ice-cream-intervista-revelation-tour/?refresh_ce=

Brainy Quote

Za każdym razem, gdy zaczynam i kończę płytę, przechodzę kryzys wieku średniego.

Wychowałem się w wielu różnych kulturach, podróżuję cały czas i odnajduję swoją tożsamość w moich piosenkach. W piosenkach, które tworzę Wymyślam moją tożsamość.

Zawsze mi mówiono, że jestem zbyt dziwny albo że jestem zbyt tandetny. Różne grupy ludzi, tak jak wytwórnie płytowe mówili, że jestem zbyt dziwny, a muzycy niezależni nawet nie wpuścili by mnie do swojego zespołu.

Kiedy nie należysz do żadnego klubu, to musisz znaleźć inny sposób na przetrwanie.

Nie potrafię słuchać muzyki idąc ulicą, chyba że mam ku temu powód. Nie potrafię po prostu słuchać muzyki jako szumu w tle. To doprowadza mnie do szaleństwa.

Mój związek z moją matką nie jest słodki.

Jeśli naprawdę podoba mi się jakiś zapach, to może być cokolwiek – kawałek smoły lub plastikowy kawałek lalki mojej chrześnicy – wkładam taki malutki kawałek do buteleczki z etykietą. Trzymam to wszystko w lodówce w mojej  łazience.

Nie jestem dobrym tancerzem. Wiem, o tym. Ale wiem, że umiem się ruszać. Mogę wykonać choreografię, ale nie w odpowiedniej kolejności.

Moje życie nie nadaje się do tabloidów.

Robię błędy. Mówię głupie rzeczy. Robię głupoty. I, szczerze mówiąc, jestem z nich dumny. Dlaczego nie popełniać błędów?

Za każdym razem, gdy wypuszczam coś nowego, słyszę obawy. Kiedy rozpoczynam trasę, ludzie zawsze mówią: „Oh, czy to się uda?” A kiedy rozpoczynam album: „Oh, czy to się uda?” Lub nowy teledysk. ‚No coś ty?” Tak jest zawsze – ale ja zawsze działam na zasadzie, że nie mam nic do stracenia.

W przeszłości mój homoseksualizm bardzo mi ciążył, ponieważ nikt w mojej rodzinie nie jest gejem. Nie miałem modeli do naśladowania, więc musiałem znaleźć własną drogę.

W moich starszych piosenkach chowałem się za fikcyjnymi postaciami, aby odwrócić uwagę od siebie.

Piszę piosenki, aby stać się kimś innym. I kiedy już nim jestem, to znowu chcę się zmienić w kogoś innego.

Zawsze mi mówiono, że jestem brzydki. Nadal uważam, że jestem brzydki. Wiem, że mam dziwną twarz i nie powiesz mi, że jest inaczej.

Część mnie widzi siebie jako utalentowanego, a druga część postrzega mnie jako coś dziwnego. Jak coś wejdzie ci do głowy to nic tego nie może zmienić. Nawet sława.

Stylista może powiedzieć ci, że wyglądasz wspaniale w czymkolwiek. Twoja rodzina zawsze powie ci, jeśli wyglądasz jak kompletny idiota.

Wszyscy ostatecznie jesteśmy jak żarcie na talerzu, to sposób sprzedawania się. Ale nie mam zamiaru być tanim chińskim bufetem, w którym jesz tyle ile ci się zmieści.

Moja pierwsza płyta opowiadała o moim dzieciństwie. Było tam wiele rymowanek i baśniowych odniesień; wszystko było takie naiwne.

Nigdy nie miałem idoli. Nigdy nie miałem plakatów na ścianie, kompletnie żadnych.

Wszystko, co robię, jest bardzo wizualne i bardzo dźwięczne. Nie umiem czytać nut , rysuję równie dużo co piszę teksty.

Mam opinię na każdy temat. Jestem uparty jak osioł. Największym moim problemem jest trzymanie buzi na kłódkę.

Muszę przyznać, że większość moich strojów jest zaprojektowana i wykonana przez moją mamę.

Z pewnością nie podążam za modą. Myślę, że moda, jeśli chodzi o branżę i cały świat, który ją otacza, jest ohydna i to mnie od niej odpycha.

Niektórzy mówią, że mam skalę głosu na pięć oktaw, co jest śmieszne. To by znaczyło, że mogę śpiewać jak Mariah Carey albo ta kosmitka w „Piątym elemencie”. Absolutnie nie przypominam tego niebieskiego kosmity. Mam zakres około 3 i pół oktawy.

Ciągle dzwonię do mojego lekarza, ponieważ nieustannie robię sobie krzywdę, kiedy jestem w trasie. A to zerwę sobie więzadło, albo uszkodzę sobie słuch, a to stracę głos. W dodatku jestem kompletnym hipochondrykiem.

Psychologies

Ogólnie nie lubiłem szkoły! Nawet jeśli tam przeżyłem moje pierwsze muzyczne doświadczenia śpiewając w chórze. Skończyło się na zawarciu umowy z dyrektorem, który powiedział mi: „OK, od czasu do czasu możesz przegapić zajęcia. Ale pod dwoma warunkami: odrabiasz pracę domową i śpiewasz w chórze „.

Muzyka pozwoliła mi radzić sobie z rzeczywistością, wprowadzając mnie w inną, tę z mojej wyobraźni. Od zawsze, kiedy śpiewam, mówię o sobie takim, jakim chciałbym być. Właśnie dlatego dobrze się czuję w muzyce, ona mnie „chroni”. Melodie dodają mi siły, są „mięśniami”, których nie mam. I czułem to bardzo wcześnie. Już w wieku 7 lat miałem „obsesję” melodii. Miałem walizkę wypełnioną kasetami, na których nagrywałem melodie sklasyfikowane według gatunku („ciekawy”, „silny”, „smutny” …). Kiedy chciałem coś powiedzieć koledze, który mnie denerwował albo mojej mamie, pisałem tekst. Towarzyszyła mu melodia, która miała podkreślać moje myśli.

Chociaż teraz jestem raczej szczęśliwy w swoim życiu, wciąż czuję się o wiele silniejszy i bardziej swobodny na scenie.

Najbardziej bolesny jest widok płaczących rodziców. Myślę, że utrata wszystkiego tylko nas wzmocniła. Od tego czasu unikam materialnego komfortu. Nauczyłem się, że stabilności należy szukać gdzie indziej. 

Moja mama nauczyła nas  jak ważna jest umiejętność robienia czegoś własnymi rękami: „Jeśli potrafisz tworzyć, zawsze będziesz przydatny i będziesz w stanie przetrwać wszędzie”. To nie przypadek, że dziś jej pięcioro dzieci to artyści. Trzeba też powiedzieć, że dorastaliśmy w domu pełnym muzyki, malarstwa, książek … i wolności.

Osoba, która choć raz czuła się wykluczona, nigdy tego nie zapomni.  Jestem uczulony na tych, którzy są odrzuceni, który czują się nic nie warci. Więcej, ja ich szukam, staję w ich obronie.  Właściwie to jestem dumny z tego, że byłem jednym z nich. Powinniśmy być dumni z naszej inności.

Wiem co to jest wrażliwość. Ale kruchość jest zbyt niebezpieczna: sprawia, że reagujesz na okoliczności i nie jesteś wystarczająco przewidujący. Trzeba się chronić. Trzeba mieć odwagę, by nie być kruchym. I nie wątpić w siebie. Dlatego pracuję jak szalony! Ponieważ w głębi duszy, nie ufam sobie. Jestem przekonany, że jeśli tylko pozwolę sobie na chwilę odpoczynku, wszystko się zawali.

Czego najbardziej się boję? Nietolerancji. Tego, że nie będę akceptowany przez innych. Sukces ułatwia relacje, ale nie chroni przed odrzuceniem.

Czy moja rodzina z łatwością zaakceptowała mój „coming out”? To nie prawda! Musiałem radzić sobie z bardzo ostrymi reakcjami! Czekałem, nie mówiąc nic, aby pokazać, że pozostałem tym samym, tym, którego zawsze znali i kochali. Niektórzy członkowie mojej dalszej rodziny wciąż mnie odrzucają. Doszedłem jednak do wniosku, że to ich problem, nie mój.

W rzeczywistości, aby się uspokoić, muszę stać nad urwiskiem albo na scenie. Innymi słowy, muszę czuć się zagrożony!

Po czym poznać, że kłamię? Kiedy zaczynam zdanie od „OK super!”, Oznacza to, że tak naprawdę nie zgadzam się z tym, co mi się proponuje.

BlackBook

W życiu prywatnym jestem dosyć zamkniętą osobą i nie byłbym w stanie powiedzieć nawet połowy tego, o czym mówię w moich tekstach.  Chyba dlatego kiedy byłem młodszy miałem wrażenie, że jestem małomówny.  Czułem się inny. zacząłem pisać piosenki, ponieważ mogłem w nich powiedzieć wszystko, co tylko chciałem. Robię tak do dzisiaj. 

Kiedy piszę piosenkę, to tak, jakbym przeglądał się w lustrze , muszę być równie szczery jak sam ze sobą. Jest w tym coś intymnego.  Kiedy zaczynam śpiewać ją na koncercie, coś się zmienia.  Mogę ją lubić albo nie – ale ona już nie jest moja.  Jest teraz czymś innym, czymś na co nie mam wpływu. 

TimeOut Shanghai

Kiedy byłem mały moja mama zawsze zabierała nas na wakacje w różne ciekawe miejsca.  Jeśli tylko mieliśmy wystarczającą ilość pieniędzy, nigdy nie spędzaliśmy wakacji na plaży. Pierwszy raz pojechałem do Chin w 1996. Moje trzy siostry  mówią biegle po mandaryńsku. Przez wiele lat mieszkały w Pekinie i to jest jeden z powodów, dlaczego spędziłem tam sporo czasu. Zawsze coś nas pchało do odkrywania nowych miejsc. Może dlatego, że tak naprawdę moja rodzina nie ma miejsca, do którego naprawdę przynależy.

Bardzo lubię pracować z moją mamą. To ona zaczęła pokazywać mi kreacje nowego zespołu z Maison Valentino. Nie było w nich tego sztucznego pretensjonalizmu, jaki jest obecny w modzie. Powiedziałbym w skrócie, że nie pachną, jakbyś się oblał całym flakonem perfum. 
Im zależy na tym, by strój opowiadał historię. Więc rozwinęliśmy temat i od kilku lat noszę Valentino. Noszę też Valentino Cuture, który jest linia męską i tak naprawdę nie istnieje. Nasze stroje opowiadają historie, a to odzwierciedla się również na okładce płyty („No Place in Heaven”), którą zaprojektowałem z moją siostrą i w dekoracjach scenicznych.

Nie raz jakiś podpity Irlandczyk chciał mi dać po gębie, bo myślał, że się z niego nabijam…. Ale ja już tak mam, że łapię akcent osoby, którą słyszę.  Co śmieszniejsze, jeśli jestem w dobrym nastroju łapię akcent z otoczenia. A kiedy jestem zły, mój angielski akcent staje się mocniejszy, a nawet przesadzony.

Moje relacje z matką są dosyć brutalne. Jesteśmy sobie bliscy, świetnie się rozumiemy, ale od kiedy miałem 12 lat bardziej przypominały relacje między dorosłymi ludźmi. Musiała być dla mnie twarda, bo przeczuwała katastrofę. Kiedy miałem 15 lat powiedziała mi: „Albo skończysz w więzieniu, martwy albo sławny”. 

Windy City Times

W szkole byłem nękany codziennie, godzina za godziną. To było okropne. Nienawidziłem szkoły i większości mojego okresu szkolnego. Zawsze mną poniewierali. O co im chodziło? Trzeba być głupim ignorantem, żeby tak robić. Zwłaszcza, jeśli chodzi o coś czego się nie wybiera, czego nie możesz zmienić. Jakim trzeba być kretynem, by to robić! A jeśli nauczyciele chcą ci pomóc, nigdy nie zajmą się tym, który nęka, nigdy nie powiedzą mu, co naprawdę o nim sądzą. Do dupy z takim podejściem! Dlaczego nie wstaną i nie powiedzą: „Jesteś skończonym idiotą, bo…” Zawsze wybierają łagodne sposoby. A nękanie nie jest łagodne. Całe to gówno sprawiło, że zapragnąłem stworzyć mój własny świat. Chciałem stać się kimś innym. Dlatego zacząłem pisać piosenki, w których mogłem być kim tylko chciałem.

Z jednej strony nienawidzę tej części mojego życia, ale z drugiej strony to ona sprawiła, że jestem tym, kim jestem. Lubię siebie takim jakim dziś jestem. Czy stałoby się tak bez tego doświadczenia?  Teraz to nie ma znaczenia, bo wszystko dobrze się skończyło. Miałem dobrą rodzinę i ich wsparcie. Gdyby nie to, byłbym skończony. 

Revolart

W dniu 11 grudnia 2013 roku Mika został zaproszony na Uniwersytet Ekonomiczny Bocconi w Mediolanie, gdzie wygłosił referat, który miał dotyczyć ogólnie pojętego marketingu. Oto co Mika powiedział:

Ostatnie dwa lata zmieniły moje życie, stałem się prawie ofiarą ludzi wykonujących wasz zawód, albo zawód, który chcecie w przyszłości wykonywać. O mało mnie nie zniszczyli.

Niektórzy z was znają mnie jako muzyka, inni jako jurora w programie telewizyjnym, a niektórzy z was w ogóle mnie nie znają. Nazywam się Mika i tak naprawdę nie jest to moje nazwisko, mam na imię Michael Holbrook Penniman Jr …  Mam 30 lat. W styczniu będę w Los Angeles, aby rozpocząć pracę nad moim czwartym albumem, i to jest naprawdę wszystko, co mam w życiu, to jest dla mnie najważniejsze.

Obecnie jestem sędzią we włoskim X Factor, jestem jednocześnie trenerem we francuskim programie i mam firmę projektową, którą założyłem z moją siostrą 8 lat temu: to dużo rzeczy na raz i o dziwo, nigdy nie byłem bardziej podekscytowany, aby wejść do studia i nagrać płytę. Na początku mojej kariery zrobiłem coś przeciwnego do tego, co wy powinniście zrobić. Byłem bardzo zamknięty i miałem własną wizję idealnej strategii marketingowej, aby chronić mnie przed oczami mediów i społeczeństwa. Myślałem, że to da mi jakąś wolność. Teraz zdałem sobie sprawę, że całkowicie się myliłem. Przez izolację, która, jak sądziłem, miała chronić moją muzykę, faktycznie o mało nie zrobiłem sobie krzywdy. Stałem się bardziej uzależniony od manipulacji mojej wytwórni płytowej. Uważam, że bardzo ważne jest, aby marketingowiec ochraniał osobę, która przechodzi transformację od nieznanego artysty do komercyjnego sukcesu. Mój pierwszy album został zrealizowany w 2007 roku, ale moja kariera w śpiewaniu rozpoczęła się, gdy miałem 11 lat. Zostałem wydalony ze szkoły i po roku nie robienia niczego poza treningiem z rosyjską nauczycielką śpiewu, która biła mnie, gdy nie robiłem czegoś poprawnie, dostałem pracę.

Miałem i nadal mam bardzo dużą dysleksję, która sprawia, że nie potrafię czytać muzyki. Jako chłopiec specjalizowałem się w dwóch rzeczach: grałem i nagrywałem muzykę współczesną, a równocześnie byłem specjalistą od nagrywania najgorszych reklam, jakie kiedykolwiek słyszeliście; naprawdę były gówniane, uwierzcie mi! Tego samego dnia, kiedy wychodziłem ze szkoły, nagrywałem japońską pieśń z dwiema różnymi orkiestrami, a potem dżingiel do reklamy mleka albo dla British Airways lub gumy do żucia Orbit. Fakt, że nie mogłem czytać muzyki sprawiał, że skupiałem się na robieniu obu rzeczy w ten sam sposób; mimo, że to były dwie różne prace. Zarabiałem trochę pieniędzy i nie ma nic brudnego w zarabianiu pieniędzy, jeśli tylko dobrze się przy tym bawisz.  Tylko ludzie, którzy zarobili bardzo dużo pieniędzy mówią ci, że zarabianie pieniędzy jest brudne.

W końcu przeszedłem mutację. Shit happens. I  dzięki Bogu, że to się stało! Po kilku tygodniach straciłem pracę i postanowiłem rozwiązać ten problem, pisząc piosenki i wysyłając dema jak szalony. Nie zaskoczyło mnie to, że zostałem kompletnie zignorowany, więc powiedziałem: „Będę śpiewakiem operowym”. Chodziłem na przesłuchania na każdą uczelnię muzyczną i byłem odrzucany na pierwszym castingu. Rozczarowany w końcu dostałem się do London School of Economics i poszedłem na mój pierwszy dzień.

Miałem pierwsze zajęcia i wydałem 495 funtów na podręczniki. Leżały przede mną, a ja myślałem, że to koniec mojego życia, jakie znałem odkąd skończyłem 11 lat. Moje marzenie o pozostaniu w biznesie muzycznym skończyło się. Miałem chwilę paniki i po dwóch godzinach zostawiłem książki na stole,  opuściłem LSE i już nigdy tam nie wróciłem. Poszedłem do Royal School of Music, gdzie przez cztery godziny stałem na zewnątrz i czekałem na szefa studiów wokalnych, który mnie kiedyś odrzucił. Poszedłem za nim do jego samochodu, a potem błagałem go, prawie płacząc, o drugie przesłuchanie. Potrzebowałam tego! Powiedziałem mu, że opuściłem LSE. Byłem elegancko ubrany, bo uważałem, że ludzie tak się ubierają pierwszego dnia w college’u, ale właściwie nikt inny się tak nie ubrał: byłem jedyny w garniturze i krawacie, myśląc, że to było coś, co robią normalni ludzie, kiedy idą na uniwersytet.  Ale oni wzięli mnie za dziwaka. W końcu zgodzili się na kolejne przesłuchanie, prawdopodobnie dlatego, że byłem taki dziwny i na koniec dali mi roczny okres próbny.

Gdy tylko dostałem roczny okres  próbny, zacząłem dostawać role muzyczne. Łapałem się wszelkich możliwych sposobów, aby nie zostać wyrzuconym, więc zrobiłem poszukiwania i odkryłem, że rząd chroni ludzi niepełnosprawnych. Dysleksja nie jest czymś, co możesz udawać. Możesz łatwo udowodnić, że jest prawdziwa, więc dostałem papier, który zaniosłem do dziekanatu i powiedziałem: „Teraz nie możecie mnie wydalić, ponieważ dałem wam  ten dokument”. Nie wyrzucili mnie, ale nie zdałem wszystkich egzaminów teoretycznych, ale dzięki moim papierom nie musiałem płacić za półtora roku studiów. Zamiast tego wykorzystałem te pieniądze, by polecieć do Miami.

Była tam dziewczyna, która chciała ze mną pracować i tworzyć ze mną muzykę. Miała na imię Jody. W Miami Jody i ja żebraliśmy o wypożyczenie nam studia nagrań, a w zamian dawaliśmy nasze głosy. Jody również tłumaczyła teksty. Ogólnie mówiąc Jody i ja prostytuowaliśmy się, żeby mieć wstęp do studia. Tak naprawdę nigdy nie mieliśmy pieniędzy, więc wchodziliśmy do studia od 8 wieczorem do 3 rano. Nie byłem w stanie prowadzić samochodu, więc zawarliśmy umowę z Jody, że będzie po mnie przyjeżdżać a  potem zostawiać na stacji benzynowej w północnym Miami na rogu ulicy, która nie jest zbyt przyjemna o trzeciej nad ranem.

To tu poznałem Caroline. Była prostytutką koło pięćdziesiątki. Całą noc czekała na klientów, ale tak naprawdę nie znajdywała ich wielu. Zafascynowałem się nią.  A właściwie fascynowała mnie jej niesamowita siła. Pewnego dnia zniknęła i nigdy więcej jej nie widziałem. Napisałem kilka piosenek jej dedykowanych, jedną z nich była „Love Today”. Kilka lat później dostałem nominację do Grammy za piosenkę, która została napisana o prostytutce. To nie jest zabawne, ale to szczera prawda. Prawda była taka, że Jody i ja prostytuowaliśmy nasze głosy i umysły dla pewnych okropnych firm. Nienawidziliśmy tego, ale musieliśmy mieć czas w studio. Różnica między moim życiem a życiem Caroline polegała na tym, że ja byłem na początku mojej podróży, a Caroline była wyraźnie na jej końcu. Caroline pozostanie dla mnie symbolem moich pierwszych lat. 

Wróciłem do Londynu z nowymi piosenkami, pewny siebie, bez wstydu, gotowy na bitwę. Miałem dość odrzucenia za brak odpowiedniego wyglądu czy brzmienia, które było zbyt inne.  Postanowiłem przejąć kontrolę i wraz z moją siostrą Yasmine stworzyłem swój własny świat. Moja idea była prosta: jeśli problem polegał na tym, że nie pasowałem do obecnego świata ludzi, to po prostu stworzyłem swój własny świat i zapraszałem ich do niego. Z tą estetyką pracuję do dziś.

Obecnie liczba artystów, którzy mogliby mieć możliwość większego wejścia na rynek, jest niewielka. Jestem teraz artystą w mniejszości, branża przeżywa kryzys. Jestem uzależniony od ilości emisji w stacjach radiowych i od sprzedaży na całym świecie: jestem sumą wszystkich moich rynków. Mój potencjał jest zagrożony bez większego międzynarodowego zaangażowania.

W zeszłym roku wydałem album zatytułowany „The Origin of Love”, który nie był zbyt dobry dla radia, ale mnie to nie obchodziło, ponieważ wiem, że kariera nie polega w 100% na bieganiu od jednej stacji radiowej do drugiej. Bez radia moja międzynarodowa promocja z Universalem zaczęła topnieć. Szybko rozpocząłem własną promocję, szukałem sponsorów; od pasty do zębów w Indonezji do logo stacji radiowych drukowanych na biletach na koncerty w Europie.

Postanowiłem, wspiąć się na Himalaje przy temperaturze -20 ° C. Podczas jednej nieprzespanej nocy, w mroźnym chłodzie, podjąłem decyzję, która faktycznie zmieniła mój rok 2013: obiecałem sobie, że nie dam się odsunąć na bok i będę pracował bardzo ciężko, ponieważ jestem dumny z muzyki, którą tworzę.

To jest pierwszy rok, w którym nie czekam, aż Universal powie mi, że mogę kontynuować i promować moją płytę.

Chcę dedykować ten wykład sile, którą miała Carolie, która przełożyła się na coś bardzo pozytywnego w moim życiu: na odwagę, brak wstydu, konsumpcję, kreatywność, popularność i wiarygodność. Te słowa nie są przeciwieństwami, mogą współistnieć, a jeśli chcecie nazywać mnie prostytutką, to mi to nie przeszkadza, ale wtedy wy wszyscy jesteście alfonsami.

Prostytutki zawsze były muzami dla artystów, od Traviaty po Roxanne. Freddy Mercury mówił, że wszyscy jesteśmy muzycznymi prostytutkami i całkowicie się z tym zgadzam. Ale najlepszy cytat o prostytucji pochodzi od Winstona Churchilla. Był kiedyś na przyjęciu koktajlowym i zapytał pewną kobietę o prostytucję: „Jeśli powiem, że dam pani 5 milionów funtów za przespanie się  ze mną, czy zgodziłaby się pani na to”? A ona mówi: „Cóż, za 5 milionów funtów moglibyśmy porozmawiać o warunkach”. A potem Churchill mówi:” Jeśli dam pani 5 funtów, to przespałaby  się pani ze mną”? , A kobieta na to: ” Za kogo pan mnie bierze”?!  A Winston Churchill odpowiada:” Już ustaliliśmy jakim rodzajem kobiety pani jest, teraz porozmawiajmy o cenie”.

http://revolart.it/in-honour-of-a-miami-prostitute-this-is-not-a-story-about-a-hooker-this-is-a-story-about-mika-and-life/

.

Paris Match

Wywiad z Paris Match z 4 grudnia 2015 na temat filmu animowanego „Prorok” („Prophete” – do którego Mika podkład głos w wersji francuskiej)

Jakie wrażenie zrobiła na tobie książka Khalila Gibrana „Prophete”?

Mika: Kiedy jako dziecko poznawałem „Proroka”, myślałem, że to opowieści kogoś z mojej rodziny; rodziców, wujka. W końcu zrozumiałem, że oni czerpali właśnie z tej książki. Przeczytałem ją ponownie w całości zanim zabrałem się do pracy nad filmem. Powiedziałem sobie: ciekawe, teraz wreszcie rozumiem to wszystko, co mi opowiadano przez całe moje dzieciństwo.

Podkładając głos, ożywiłeś swoją postać…

Mika: Żeby ożywić postać, potrzeba bardzo dużo dyscypliny. Miałem pozostać sobą, ale równocześnie stać się kimś innym. To było dziwne uczucie. Nie jestem aktorem, nie jestem kimś, kto wciela się w inną postać. Ale… nawet jeśli nie jestem aktorem, jestem kameleonem. Ponieważ muzyk, musi być również kameleonem. Musi się zmieniać, przystosowywać. Czytałem wywiad z Mickiem Jaggerem i on powiedział, najważniejszą rzeczą dla kogoś, kto występuje na scenie, to bycie jak kameleon. Trzeba zmieniać się przy każdej piosence, przy każdej publiczności.

Salma Hayek nie mogłaby ci pomóc w aktorstwie?

Mika: Salma mi nie pomogła. Powiedziała mi: słuchaj, chcę, żebyś zrobił ten film. A ja na to: czy ty zwariowałaś? Dlaczego mam to zrobić? W wersji oryginalnej, to Liam Nisson podkłada głos. Jak można mnie porównywać z Liamem Nissonem? W końcu zrozumiałem, że ona wcale nie chciała, żeby wersja francuskojęzyczna była idealną kopią oryginału. Ona chciała stworzyć coś kompletnie innego.

Jak rozumiesz ostanie zdanie, które wypowiadasz w filmie: „Kiedy żegnasz się z przyjacielem, nie powinieneś płakać”?

Mika : To przykład tej prostoty, tej mądrości, którą znajdujemy w książce. Prorok jest przekonany, że trzeba zniszczyć to wszystko wokół siebie, co zbudowaliśmy, żeby się chronić. Stąd ta myśl, że kiedy trzeba się rozstać, kiedy trzeba się pożegnać, powinniśmy cieszyć się i świętować to, co przeżyliśmy z tą osobą. To może być przyjaciel, to może być ukochana osoba, członek rodziny. To nie ma znaczenia. Kiedy tracimy kogoś, to czy zawsze myślimy o nim z melancholią, ze smutkiem, z bólem? Czy może powinniśmy wypełnić nasze dni radosnymi wspomnieniami.  Uważam, że ta druga opcja jest lepsza.

Zwiastun do francuskiej wersji „Proroka” z głosem Miki.

.

Vulture

V: Dużo podróżowałeś, kiedy byłeś młodszy. Czy muzyka zawsze była ważną częścią twojego życia?
Mika: Zawsze tak było. Od kiedy skończyłem 7 lat śpiewałem i nagrywałem taśmy ze składankami muzycznymi podzielonymi na emocje. Były taśmy radosne, smutne, do tańca. Nie ważne było, kto śpiewał. Chodziło tylko o to, jak się czujesz słuchając tej muzyki.

V: Twój styl wokalny był często porównywany do Freddiego Mercurego. Czy miałeś idoli muzycznych, kiedy dorastałeś?
Mika: Nigdy nie miałem żadnych idoli. Nigdy nie miałem żadnych plakatów na ścianie, nic.

V: Miałeś puste ściany?
Mika: Zawsze miałem puste ściany. Jako dziecko usuwałem wszystko ze ścian. Większość dzieci wiesza na ścianach różne rzeczy. Jako dziecko czyściłem swoje ściany. Moja rodzina uważała, że ​​to dziwactwo.

V: Nowy album jest hołdem dla dojrzewania. Jaki byłeś jako nastolatek?
Mika: Byłem dość introwertyczny. Nigdy nie czułem się na tyle pewnie, żeby komuś powiedzieć coś prosto w twarz. Jeśli spojrzysz na większość osób, które zajmują się muzyką pop, to okaże się, że często są to samotnicy – ponieważ idea populistycznej formy sztuki, którą możesz stworzyć, jest atrakcyjna dla kogoś, kto niekoniecznie był popularny, gdy był młodszy.

V: Opisałeś ten drugi album jako „dorastanie po raz drugi”. Czy możesz to rozwinąć?
Mika: Drugi album określa, jaka będzie reszta twojej kariery. A kiedy twoje życie zmienia się tak samo jak moje, szczególnie w związku z ilością koncertów, które robiłem, zmienił się kontekst tego, co robię. Jeśli robisz coś po raz pierwszy, nie masz żadnego kontekstu. Za drugim razem zaczynasz rywalizować z samym sobą. Zdecydowanie jest to jak dojrzewanie.

V: Na tym albumie odszedłeś od opowiadania historii i piszesz więcej w pierwszej osobie. Czy to była duża zmiana?
Mika: Było to dla mnie trochę trudniejsze, ale było to coś, co musiałem zrobić. Chciałem pisać o postaciach i mieć możliwość pisania w pierwszej osobie. Ale nawet kiedy piszę w pierwszej osobie, wyobrażam sobie siebie jako postać z kreskówki i piszę z tej perspektywy. I to pomaga. To wyolbrzymia prawdziwe życie, upraszcza emocje i sprawia, że ​​rzeczy stają się bardziej wyraźne.

V: Twoje utwory są dość obrazowe. Kiedy piszesz, wizualizujesz?
Mika: Absolutnie. Wszystko co jest tylko napisane nie ma dla mnie żadnego sensu. Bardzo źle szło mi w szkole, dopóki nie wymyśliłem techniki uczenia się wszystkiego z taśmy. Więc nagrywałem, albo dostawałem audiobooki z moimi podręcznikami. Albo nagrywałem lekcje i uczyłem się wszystkiego, słuchając. Nie używałem książek. I wtedy moje stopnie nagle wystrzeliły w górę. Wszystko, co robię, jest bardzo wizualne i bardzo dźwięczne. Nie umiem czytać nut ale dużo rysuję, kiedy piszę teksty.

.

Le Monde – Mika: W szkole byłem kosmitą.

Artykuł z dnia 9/02/2019

„Le Monde” co tydzień zamieszcza rozmowę pytając artystów o decydującym momencie ich życia. W tym tygodniu wokalista Mika opowiada, jak muzyka stała się niezbędna w jego życiu między Bejrutem, Paryżem i Londynem, i zawsze towarzyszącej mu rodziny.

Autor piosenek i wykonawca euforycznego popu, sprzedał ponad 10 milionów płyt na całym świecie od czasu sukcesu swojego pierwszego albumu „Life in Cartoon Motion”. 35-letni libański wokalista od 9 lutego po raz kolejny będzie jednym z członków jury TF1 „The Voice” i wkrótce wyda piąty album.

Nie byłoby mnie tutaj, gdyby …

Gdybym nie był lunatykiem. Od siódmego roku życia do początku okresu dojrzewania nocami przestawiałem meble w mieszkaniu. Wychodziłem nawet na ulicę, a moi rodzice nie zdawali sobie z tego sprawy. Kiedyś śmieciarze przywieźli mnie z powrotem do domu w piżamie i skarpetkach. Moja mama zaczęła blokować drzwi mojego pokoju. Ten somnambulizm był magią w moim codziennym życiu. Nie kontrolując niczego, pozwalając nieświadomości prowadzić mnie bez myślenia o konsekwencjach – tak stałem się osobą i artystą, którym jestem. Bycie nieprzytomnym jest mi potrzebne do przetrwania.

Zanim poznaliśmy Mikę, urodziłeś się jako Michael Holbrook Penniman w 1983 roku w Libanie w chrześcijańskiej rodzinie Maronitów, zmuszonej do schronienia się przed wojną we Francji w rok po twoim urodzeniu…

Życie codzienne w Bejrucie stało się bardzo trudne i niebezpieczne. Pewnej nocy połowa mieszkania została zniszczona przez bombardowanie. Moja matka jest Libanką, a mój ojciec jest Amerykaninem, który urodził się w Jerozolimie, wychował się w Kairze, w Waszyngtonie, w Londynie … Rodzice najpierw wyjechali na Cypr, a potem wybrali Paryż, ponieważ Francja współpracowała z Libanem. Moja mama nauczyła się francuskiego.

Jakie wspomnienia zachowałeś z okresu paryskiego?

Bardzo szczęśliwego dzieciństwa. Mieszkaliśmy w 16 dzielnicy, na placu Lamartine. Mój ojciec miał bardzo dobrą posadę w finansach. Uczęszczałem do małej prywatnej szkoły Cours Victor-Hugo. W domu był Paryż-Bejrut. Jedzenie było francusko-arabskie. Wiele osób przeczekało u nas do końca wojny. Żyliśmy w takim trochę zawieszeniu.

Moja mama szyła ubrania dla dzieci. Pracownia była w jadalni i w salonie. Ponieważ miała wiele zamówień z domów towarowych, nawet późno w nocy można było usłyszeć hałas maszyn do szycia. Mama zabierała nas ze sobą do Sentier (dzielnica tekstylna w Paryżu) i mieliśmy prawo wybrać sobie materiały, z których potem szyła nam ubrania. Moje szorty, koszule, moje muszki były sposobem na wyrażanie siebie, to była zabawa. W Boże Narodzenie musieliśmy zrobić prezenty własnoręcznie, a nie kupować – zresztą i tak nie mieliśmy kieszonkowego. Kreatywność była na porządku dziennym. Tak żyliśmy. A muzyka była częścią tego życia.

No właśnie, w jaki sposób narodziła się ta pasja do muzyki?

Miałem lekcje gry na fortepianie u bliźniaczek, starszawych pań, które ciągle jadły ciastka. Siedziały po obu moich stronach: jedna zajmowała się prawą ręką, a druga lewą ręką. Wszystko było w porządku, czytałem muzykę, zacząłem grać …

W naszym mieszkaniu, gdzie toczyło się intensywne życie, muzyka towarzyszyła nam od rana do wieczora. Moja mama, szwaczki, wszyscy śpiewali piosenki Niny Simone, Boba Dylana, Joan Baez, Georgesa Moustaki, Jeana Ferrata, Gainsbourga, Rolling Stones, Fairouza, Oum Kalthoum … Muzyka stała się dla mnie oczywistością. Miałem pudełka wypełnione kasetami, które nagrałem. Robiłem „playlisty” posortowane według emocji i kolorów – ponieważ czułem kolory muzyki: czerwony, zielony. Kiedy zaczęło źle się dziać, jeszcze głośniej słuchaliśmy muzyki.

Co się stało?

Mój ojciec został wysłany przez bank w podróż służbową do Kuwejtu. Akurat trafił na inwazję Saddama Husseina na Kuwejt podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej i był przetrzymywany w ambasadzie Stanów Zjednoczonych przez osiem miesięcy. Nie mieliśmy z nim kontaktu, tylko od czasu do czasu przychodził faks. Stabilność, którą znaliśmy z moimi siostrami, rozpadła się.

Kiedy mój ojciec wrócił, brodaty, wychudzony, jego oczy się zmieniły. Nie nazywaliśmy już go „tata”, tylko „Mike”. Nie wiem dlaczego. Po traumie, której doznał, miał kłopoty. Został zwolniony. Straciliśmy wszystko. Nauczyłem się jak postępować z komornikami: kiedy dzwonili do drzwi, mówiliśmy, że w domu nie ma dorosłych, że nie możemy otworzyć obcym. Ale podczas czwartej wizyty widziałem, jak zabierają wszystko z domu, nawet czerwoną kanapę, na której siedziałem. Nigdy nie wybaczę systemowi, który na to pozwala. Na inwazję świętego miejsca, jakim jest dom. Nic nie usprawiedliwia takiej krzywdy…

Jak zareagowali twoi rodzice?

Mój ojciec stawał się coraz cichszy. Moja mama, coraz bardziej zdeterminowana. Pewnej nocy spakowaliśmy się do Toyoty Previa i pojechaliśmy do Londynu. Wylądowaliśmy w hotelu typu bed & breakfast. Miało to trwać dwa tygodnie, spędziliśmy tam dwa lata. Kiedy mój ojciec nie zarabiał wystarczająco dużo, moja mama pracowała gotując.

W wieku 8 lat zacząłeś uczęszczać na zajęcia do Liceum Francuskiego w Londynie. Byłeś tam ofiarą nękania, o czym opowiadałeś pod koniec 2018 roku, podczas narodowego dnia przeciwko tej pladze (nękaniu w szkole) … (zajrzyj do zakładki „Działalność społeczna”)

Miałem problemy, ponieważ nagle stałem się dyslektykiem. Zapomniałem co to solfeż, a nawet jak czytać i pisać. Wszystko wyparowało! Mówiłem po angielsku z paryskim akcentem. Nosiłem moje różowe szorty, żółte ogrodniczki w kropki, muszkę uszytą z tego samego materiału. W Paryżu, kiedy towarzyszyłem mamie na pokazach mody, fotografowano mnie. W Londynie byłem kosmitą! Nauczycielka, która zawsze nosiła fioletowy płaszcz i czarny kapelusz, wybrała mnie wraz z dwoma innymi uczniami na ofiary swoich frustracji. Kazała mi wchodzić na krzesło i upokarzała mnie, mówiąc przed wszystkimi, że jestem głupi, leniwy, że wszystko, co chciałem, to bawić się – na szczęście, to mi zostało! Pisała okropne wiersze o nas, które musieli recytować inni uczniowie.

Przestałem mówić, chciałem stać się niewidzialny, zniknąć stamtąd. W domu też prawie nie mówiłem, nie słuchałem już muzyki. Moi rodzice nie rozumieli tego. Aż pewnego dnia moja siostra Paloma przyniosła mój tornister do klasy i słyszała, jak nauczycielka do mnie mówi. Mój ojciec przyszedł, powiedział nauczycielce, że wie o tym co powiedziała, a ona zasłabła. Zostałem zwolniony przez dyrektora. Wracałem do domu skacząc i śpiewając: „Wiedźma nie żyje”! Miałem na myśli obraz nikczemnej czarownicy z „Czarnoksiężnika z krainy Oz”, która topniała po zetknięciu z wodą.

Co robiłeś, kiedy nie chodziłeś do szkoły?

Szedłem do parku z trzema paniami: Hiszpanką, Libanką i Marokanką, które spędzały czas w domu, popijając herbatę i śpiewając. Potem moja mama sprowadziła nauczyciela fortepianu, który właśnie przyjechał z Rosji. Mówił niewiele i czuć było od niego pot, który pojawia się po godzinach gry na pianinie. Kiedy zdał sobie sprawę, że nie mogę czytać nut, jego twarz się zmieniła.

W następnym tygodniu przysłał swoją żonę, by go zastąpiła. To była śpiewaczka operowa, która wyglądała, jakby pochodziła z lat dwudziestych XX wieku, z wysokim, haftowanym kołnierzem. Miała mi dawać lekcje gry na pianinie, ale tak naprawdę nie robiła tego. Zaczęła śpiewać pieśni, a ja śpiewałam razem z nią. Melodie były coraz bardziej skomplikowane, aż skończyło się na pieśniach Schuberta, Brahmsa, Brittena.

Trzy miesiące później dostałem pierwszą pracę. Mając 9 lat byłem chórzystą w Royal Opera w „Frau ohne Schatten” Richarda Straussa. Teatr! Covent Garden! To magiczne pudełko pełne czerwieni, złota, gdzie ludzie śpiewają, gdzie ludzie nie pracują w banku, nie chodzą do szkoły, wchodzą na scenę i czas szybko mija. Zdecydowałem, że to właśnie chciałem robić.

Ale po kilku miesiącach musiałeś wrócić do szkoły?

Tak, ponieważ dzieci z małej szkoły, która znajdowała się obok mojego domu widziały mnie bawiącego się codziennie w ogrodzie z moimi dwoma królikami i słyszały, jak śpiewam. Poszły poskarżyć się dyrektorowi. To było nie do przyjęcia, że tylko się bawiłem! Dyrektor kazał mi przeliterować kilka słów i zobaczył, że mam z tym problem. Wróciłem do szkoły, ale moja mama wynegocjowała układ. Traktowali mnie łagodniej i mogłem kontynuować muzykę.

W bardzo młodym wieku zostałeś przyjęty do Royal College of Music. Jak udało Ci się przejść od muzyki lirycznej do muzyki pop?

Royal College był moim marzeniem. Tamtejsza kakofonia dźwięków przypominała mi salon mojej mamy w Paryżu. Ale zdałem sobie sprawę, że nie jestem tak dobry jak inni śpiewacy operowi. Musiałem więc napisać własny materiał. Za pieniądze, które zarobiłem jako kelner i z pomocą innych studentów, stworzyłem demo piosenek pop. Na przykład w „Happy Ending”, śpiewa Ida Falk Winland, która stała się wielką śpiewaczką operową. Pisałem, pisałem, pisałem.

Zacząłem nagrywać piosenki już w wieku 11 lat. W zamian za muzykę, którą stworzyłem dla reklamy, poprosiłem o kilka godzin dostępu do studia nagrań. Później poszedłem do biura Sony, EMI, Warner, z moim „ghetto blaster” (radio kasetowe z 1970-1980 słynące z ogromnych rozmiarów). Przekazałem moje piosenki sekretarce, która nie miała pojęcia, co z tym zrobić i wysłała mnie do innej sekretarki. Tak przeszedłem wszystkie piętra wytwórni. Zawsze jednak przychodził moment, kiedy otrzymywałem list odmowny od wytwórni z ich logo obok mojego nazwiska. Byłem wtedy dumny, istniałem!

Po tych wszystkich odmowach, jak zaczęła się twoja kariera?

Ponieważ nikt nie chciał podpisać ze mną kontraktu, wróciłem do głównego warsztatu: do domu. Moja mama uszyła mi ubrania, zmieniłem „C” w imieniu Mica na „K” bo to dodawało energii. Z moją siostrą Yasmine zrobiliśmy okładkę. Zrobiliśmy zdjęcia „Olympusem” mojej mamy, przeprowadziłem wywiad z samym sobą. Umieściliśmy to wszystko w wielkim czarnym kartonowym pudełku, obwiązanym czerwoną wstążką, jakby był to kolekcjonerski zestaw płyt. I wysłałem to do wszystkich głównych wytwórni.

Trochę to trwało zanim szef Universala w Anglii spotkał się ze mną w hotelu. Poprosił mnie, bym usiadł do fortepianu i zaśpiewał. Półtorej godziny później złożył mi ofertę. Mój pierwszy singiel „Grace Kelly”, to piosenka wyrażająca moją wściekłość na wszystkich tych ludzi w branży muzycznej, którzy mnie nie chcieli!

Wydany w 2007 roku twój pierwszy album „Life in Cartoon Motion” sprzedaje się w 7 milionach egzemplarzy na całym świecie, w tym ponad milion we Francji. A kończysz w Parc des Princes przed 50 000 widzów, w lipcu 2008. Jak sobie poradziłeś z tym olśniewającym sukcesem?

Śpiewałem i niczym się nie przejmowałem. Wciąż wykonywałem swoją pracę, którą zacząłem wcześnie. Z tą samą drużyną, rodziną i przyjaciółmi. Mniej się bałem w Parc des Princes niż w operze: bo to była moja własna muzyka, to było święto!

Twój ostatni album „No Place in Heaven” pochodzi z 2015 roku. Czy wydasz w tym roku swój piąty album?

Tak. Zajęło mi to rok dłużej niż poprzednie płyty. Piszę teksty, muzykę, współprodukuję, robię plakaty z moją siostrą, wszystko jest robione ręcznie. Przemysł muzyczny bardzo się zmienił w ostatnim dziesięcioleciu wraz z trendami miejskimi. Bardziej niż kiedykolwiek, muszę podążać za moimi pragnieniami, pracować nad melodią, opowiadać na mój własny sposób historię obrazami, postaciami, kolorami. Historie czasami bajkowe, czasami wyjątkowo ciemne, brudne, bolesne … Chcę stworzyć świat, w którym można się zagubić przez półtorej godziny.

Jesteś jurorem programu „The Voice” od 2014 roku. Co daje ci telewizja?

Podoba mi się ten sposób mówienia o muzyce. Tak jak w pubie, kiedy rozmawiamy z przyjaciółmi o tym, czego słuchamy. Interesuje mnie także rozwijanie czyjegoś potencjału przez krótki i intensywny okres. Gdyby tego rodzaju show istniał, kiedy próbowałem się przebić, byłaby to dla mnie opcja. Ale nie jestem pewien, czy poradziłbym sobie. Podczas wszystkich przesłuchań, które przeszedłem, byłem zawsze jednym z pierwszych, którzy odpadali. Nie jestem wystarczająco dobry, aby interpretować piosenki innych.

Twój syryjski dziadek ze strony matki wyemigrował do Stanów Zjednoczonych w 1918 roku. Twoi rodzice przybyli z tobą z Libanu … Co sądzisz o losie syryjskich uchodźców próbujących dotrzeć do Europy?

To najważniejsza ludzka historia naszych czasów. Widzieć, że ci ludzie są zredukowani do statystyk, bardzo mnie boli. Nie znam nikogo, kto nie wyciągnąłby ręki do tonącego. Jednak to właśnie robią politycy używając słów.

Mika, Soprano i Jenifer – zdjęcie z The Voice sezon 8

.

„W poszukiwaniu zagubionego światła”- artykuł dla Corriere della Sera, 14/02/2019

Urodzony w Bejrucie i wychowany między Paryżem a Londynem,Mika opowiada o tym, jak Europa stała się jego ojczyzną i dlaczego trzeba jej bronić.

„Nie pozwoliliśmy na to, aby nasze cierpienie nas definiowało, ale nasz opór”. Moja ciotka wyjaśniła mi to, gdy siedzieliśmy w naszym mieszkaniu w szesnastej dzielnicy Paryża. Zapach kawy z dodatkiem kardamonu, z pianką i cukrem, którą piła, mieszał się z zapachem jej oddechu, gdy opowiadała mi o Bejrucie, mieście umęczonym wojną domową, w którym się urodziła. Miałem 7 lat, ona miała 64 lata. Był rok 1990, rok zawieszenia broni. Moja rodzina przeniosła się do Paryża w 1985. Ona dołączyła do nas rok później. Paliła papierosy i powiadała mi historie o Bejrucie „Paryżu Bliskiego Wschodu”, o meczecie na końcu ulicy, o klubie na plaży, gdzie poznała swojego męża i o zakładzie fryzjerskim, gdzie raz uczesali ją w kok a la Elizabeth Taylor. „Był tak piękny, jak Paryż, ale bardziej kolorowy. Zawsze gdzieś wychodziliśmy. Nawet w czasie bombardowań. I tak wychodziliśmy. „

Przez większość mojego życia nigdy nie zadawałem sobie pytania, dlaczego moi rodzice wybrali Francję. Oboje byli obywatelami USA. Ojciec, WASP (biały anglosaski protestant, to termin używany w Stanach Zjednoczonych w odniesieniu do bogatych białych, głównie pochodzenia brytyjskiego) pochodził z Savannah w stanie Georgia, a moja mama była z pierwszej generacji Amerykanką pochodzenia syryjsko-libańskiego. Oboje wybrali Paryż po wcześniejszej ewakuacji na Cypr w środku libańskiej wojny domowej. Nie byli uchodźcami, a ponieważ wszyscy mieliśmy amerykańskie paszporty, mogliśmy z łatwością wrócić, aby tam mieszkać. Dopiero niedawno, kilka lat temu, kiedy przekroczyłem trzydziestkę, zacząłem rozumieć ich wybór. Zrobili to dla nas, dla swoich dzieci, dla mnie.

Opuszczając Bejrut, chcieli mieć inne życie niż to, jakie oferowały im Stany Zjednoczone. Czuli pociąg do pewnego rodzaju kultury, do innego sposobu życia. Mama powiedziała mi, że w Bejrucie jest inne światło, i że chciała, aby część tego światła pozostała w nas, w jej dzieciach, nawet kiedy już tam nie mogliśmy żyć. Wolała światło Paryża od światła Stanów Zjednoczonych.

Rozumiem teraz, że moi rodzice nie wybrali Francji, wybrali Europę, a czyniąc to, uczynili ze mnie Europejczyka. Rozumiem teraz, że światło, które ich przyciągało zrodziło się bezpośrednio z aktu woli stworzenia silnej Unii w latach 50-tych. Ale jej definicja powstała dużo wcześniej, zbudowana na filarach uniwersalności, pokoju i wolności. Od czasów Renesansu artyści i pisarze wspólnie budowali koncepcję Europy.

Artyści z różnych krajów kontynentu podróżowali za pracą, inspirowani ich wzajemną kulturą i siłą artystycznej wymiany. Dzięki swoim pomysłom, nieświadomie powstała kanwa Unii krajów europejskich. Od czasów rzymskich i greckich, wolność nie znająca granic stworzyła najlepszy okres naszych dziejów. Szekspir zainspirowany włoską poezją i literaturą, Ibsen, który mieszkał w Rzymie i zadebiutował swoimi pracami w Niemczech.

„Przenoszenie z kraju do kraju, poprzez języki i wszystko inne, dało mi możliwość zmierzenia się bez lęku, ale z ciekawością i pragnieniem, z kulturami, które nie są moje”.

Woląc Europę od Stanów Zjednoczonych, moi rodzice kierowali się marzeniem, obietnicą. Europejską duszą. Ta europejska dusza jest uniwersalna. Należy ona nie tylko do tych, którzy żyją w Europie, ale do każdego mężczyzny i kobiety na świecie. Oto dlaczego, kiedy jest naprawdę zjednoczona, Europa pomaga nie tylko Europejczykom, ale całej ludzkości. Uniwersalność Europy wykracza poza jej obecny obszar geograficzny.

„I przez Unię , z jej wolnością, braterstwem ludów, zrodzi się empatia dusz, produkt potężnej przyszłości, narodzi się uniwersalność życia ludzkości, a co nazwiemy pokojem Europy” .Victor Hugo, pisarz francuski.

Urodziłem się w Bejrucie, wychowałem się w Paryżu, otrzymałem wykształcenie i zostałem ukształtowany artystyczne w Wielkiej Brytanii. Ogromnie skorzystałem z tej kulturalnej wymiany i możliwości rozwoju i uczenia się w Europie. Przenoszenie z kraju do kraju, poprzez języki i wszystko inne, dało mi możliwość zmierzenia się bez lęku, ale z ciekawością i pragnieniem, z kulturami, które nie są moje. Teraz mieszkam w co najmniej trzech krajach, ale moja tożsamość jest europejska. Technicznie, jak mogę to udowodnić? Nie mam dokumentów. Mam tylko paszport amerykański, ale moja świadomość patriotyczna i moja kultura są związane z Europą.

Nie chcę zaakceptować, że ideologia i Unia, na której zbudowana jest moja filozofia kulturowa i moja tożsamość, może zostać zniszczona lub zdewaluowana. To jest mój patriotyzm, to ja chronię swoją przyszłość i zastanawiam się nad znaczeniem mojej przeszłości. Właśnie to zagrożenie dla mojej tożsamości skłoniło mnie do ponownego rozważenia, czym jest Europa i do ponownej oceny mojej własnej wiary w jej przyszłą wartość. Czuję, że skłaniamy się ku czasom post-nacjonalistycznym.

Muszę przyznać, że sam nie raz podążałem za tym, co nazwałbym antyeuropejską tendencją. Chociaż kocham wiele narodów, które tworzą nasz kontynent, wzdrygam się na zimną i biurokratyczną technokrację reprezentowaną przez Brukselę. Na jej alienujące wewnętrzne mechanizmy polityczne. Oczywiste jest, że sprawy muszą się zmienić, a nierobienie niczego, tylko po to, by zachować ideologię europejską, nie wchodzi w grę.

Europa działa teraz lepiej dla jednych Europejczyków, gorzej dla innych. A czasami nawet nie jesteśmy w pełni świadomi tego, co Europa ma do zaoferowania. Dlatego nigdy wcześniej nie było tak wielkiej potrzeby dokładnego zbadania, czym jest Europa, co ona robi i czego nie robi, co może zrobić i czego nie powinna robić.

Czuję się onieśmielony przez Brukselę i jej biurokrację. I nawet jeśli nie mogę głosować w maju, moja europejska tożsamość chce wiedzieć, czego naprawdę powinniśmy bronić. Obawiam się, że nacjonalizm po prostu zniszczy naszą ideę uniwersalności, redukując ją do zwykłej ideologii.

Wojna określiła część historii mojej rodzinny. Wojna nadal rozdziera nasz świat i rozdziela nas, ludzi. Pojednanie Europy po drugiej wojnie światowej jest niczym niezwykłym. Było to możliwe tylko dzięki odwadze i pewności siebie Europejczyków w latach 50. i 60. XX wieku. Dzięki zaufaniu, które wyleczyło rany i świeciło jak światło. Jest jak to Światło, o którym mówi Todorov i to jest to światło, które łączy Europę.

Światło, które świeciło w epoce Renesansu, w Oświeceniu, w boomie i w optymizmie lat 60-tych, jest światłem narodów, które czuły się pełne mocy, odporne i pewne siebie. Dzisiaj czujemy się mniej pewni siebie i mniej dobrze, niż w ciągu ostatnich sześćdziesięciu lat. Może nie lśnimy tak bardzo, ale nie musimy się skłaniać ku najciemniejszej części naszej europejskiej historii, lat dwudziestych i trzydziestych. W ten sam sposób nie możemy pozwolić nikomu na wykorzystywanie naszych lęków lub braku zaufania. Pokój, jak powiedział Roberto Saviano, „jest największym dziedzictwem tej Europy”. Ja sam, w wieku 35 lat, wyrosłem w Europie pokoju, otoczony słodką i radosną łagodnością, ponieważ pokój, za który inni tak ciężko walczyli, stał się teraz kulturą pokoju, w której żyjemy.

Nasz dom rodzinny, kiedy będąc dzieckiem mieszkałem w Paryżu, znajdował się na trzecim piętrze paryskiej dzielnicy w stylu Haussmanna. Podłogi były nierówne, a ściany białe z gipsowymi listwami, które straciły swój pierwotny kształt i stały się nieostre, pokryte dwudziestoletnimi warstwami białej farby. Architektura całkowicie paryska. Ale w powietrzu unosiły się zapachy i odgłosy odległej kultury, która znalazła dom w Europie. Kawa, kardamon, dym papierosowy zmieszany z aromatem świeżo wyciśniętej pomarańczy i meble pachnące oliwą i cytryną. Wszystkiemu towarzyszy ostry dźwięk strun ze starych kaset Feiruzy, rytm arabskiego bębna i piosenki Houda.

Wypowiadane szeptem rozmowy polityczne miedzy mężczyznami, śmiech kobiet. Ich włosy błyszczące w świetle. Wszyscy połączeni tym światłem, wszystko było w nim zawieszone. Światła, które było w tym mieszkaniu , nie można było znaleźć gdzie indziej. To światło przybywające z innego świata, przynoszone przez tych, którzy nas odwiedzali, miało swoją siłę. Światło pełne mocy, ciepła i delikatności dopełniało całości.

Moja ciotka, nasi przyjaciele, nasi kuzyni, przybyli po to światło, aby je znaleźć, pokazać, ożywić, ale przede wszystkim, w tym czasie walki, wszyscy zebrali się razem, aby ono nie zanikło. To światło, które nas jednoczyło i które znalazło się we mnie, zanim jeszcze dowiedziałem się, czym ono jest i co zrobiło, jest tym samym światłem, o którym mówi Todorov. Światło, które było we mnie i w tobie, w najlepszych momentach historii, to światło, które łączy nas wszystkich jako Europejczyków. Zmiana jest konieczna, ale równie ważne jest zrozumienie tego, czego mamy bronić.

Poniżej link do strony włoskiej, gdzie znajdziecie również zdjęcia rodzinne Miki.

https://www.corriere.it/elezioni-europee/100giorni/mika/

2 myśli na temat “cytaty

    1. Mika nie był łatwym dzieckiem. Jego mama bała się, że Mika albo sobie coś zrobi (przez problemy z rówieśnikami i nauczycielami), albo się stoczy i trafi do więzienia, albo…. i to był plan mądrej matki… wyrośnie z niego artysta! Jak to dobrze, że była konsekwentna i pilnowała lekcji fortepianu, śpiewu, kontroli oddechu itp. Mika sam przyznał, że bardzo bał skończyć w więzieniu i myśl o tym, że może być sławnym artystą i używać sztuki jako broni, pomogła mu przetrwać najtrudniejsze chwile.

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.