CHIETI – 16/07/2023

Koncert w Chieti odbywał się zaraz po koncercie w Materze. To było ostatnie miasto, które miałam odwiedzić w czasie moich „włoskich wakacji z Miką”.

Autobus z Matery był o godzinie 8:15 rano. Nie miałam więc wiele czasu na sen i spakowanie walizki. Jak już wspomniałam w relacji z Matery, zaraz po koncercie nie czekałam na Mikę z grupą fanów, ale specjalnym autobusem wróciłam do centrum miasta.

Rano następnego dnia udałam się na przystanek i usiadłam na ławce, żeby zjeść szybkie śniadanie – rogalik popity wodą z butelki.

Jakie było moje zdumienie, kiedy nagle zobaczyłam zbliżającą się Priskę – fankę ze Szwajcarii. Byłam przekonana, że podróżuje ona swoim samochodem, bo tak na ogół robi jeżdżąc na koncerty Miki. Moje zdumienie wzrosło jeszcze bardziej, kiedy dowiedziałam się, że dołączą do nas kolejne osoby – grupa włoskich fanek plus Ina z Bułgarii. Okazało się, że podróżowanie autokarem jest najpraktyczniejsze i najtańsze.

W ten oto sposób w moją podróż do Chieti udałam się Mika Tour Busem 🙂 Razem było nas osiem osób. Pięciogodzinna podróż minęła nie wiadomo kiedy.

Wysiadłyśmy na dworcu w Chieti o godzinie 13:00 i przeżyłyśmy szok termiczny. Było tak gorąco, że nie dało się wytrzymać na słońcu! W dodatku nie było taksówek. Chieti to mała miejscowość i nagły napływ gości na koncert spowodował, że zabrakło taksówek. Dobrze, że byłam z grupą włoską. Dziewczyny zaczęły dzwonić na radio taxi i wreszcie dostały prywatny numer taksówki, która po nas przyjechała. Jeszcze ustaliłyśmy z kierowcą, że wróci po następną grupę osób.

Ja mieszkałam w innym hotelu więc wysiadłam po drodze. Miałyśmy się spotkać przed koncertem za kilka godzin.

Dobrze, że miejsca były numerowane i nie trzeba było czekać godzinami przed wejściem do Arena la Civitella. W Materze nie wolno było wnosić wody w butelkach. Wszystkie napoje sprzedawano w wielorazowych kubkach z plastiku. W Chieti można było wnieść butelki, ale trzeba było zostawić zakrętki. Oczywiście bałam się, że woda mi się wyleje do torby, w której miałam plakat Miki z Cattoliki (do podpisu, jeśli uda się z nim spotkać po koncercie) i banner. Co prawda woda mi się nie wylała do torby, ale kiedy postawiłam ją koło krzesła, ktoś przechodząc przewrócił ją i część wody się wylała na ziemię. Te restrykcje związane z butelkami na koncertach są dla mnie jedną wielką zagadką.

Ale przejdźmy już do samego koncertu.

Mika zaczął od Lollipop i od razu zażartował z Vincenta, że „ten facet i tak nie rozumie, co ja teraz mówię. To jest Vincent i on mówi po francusku. Nie rozumie po angielsku, nie rozumie po włosku”.

Przez pierwsze dwa, trzy utwory podbiegaliśmy do barierki, a ochrona kazała nam wracać na swoje miejsca. No, oni nie wiedzą, jak wyglądają koncerty Miki!

W trakcie Origin Of Love Mika zachwycał się antyczną areną, na której kiedy zaczynasz śpiewać, to dostajesz w twarz dźwiękiem, który do ciebie wraca odbity od ścian.

„Jest gorąco, ale powoli zaczynam się rozkręcać – mówi Mika – a wy? Hmmm. Jeszcze nie? Nie martwcie się, to się zmieni. Kto już był na moim koncercie? (my w pierwszych rzędach wszyscy podnosimy ręce w górę, ale z tyłu chyba niewiele osób to zrobiło) Widzę, że cała masa ludzi nigdy nie była na moim koncercie! No cóż, to dobra okazja dla mnie! Bo na koncertach Miki zaczynamy bardzo elegancko, ze szklanką zimnego piwa, albo butelką wody w ręce. Ale to piękno i elegancja nie trwają długo. Ponieważ zasada numer jeden brzmi: tutaj śpiewa się o miłości, właśnie tak. Powtarzajcie za mną: Love love love love love you’re the origin of love”….

A potem przyszedł czas na Big Girl. Ale Mika najpierw zrobił wstęp. Inny niż zwykle.

„Korytarz prowadzący do mojej garderoby i ściany są zabytkowe. Dosłownie. Wyłożone jest antycznymi mozaikami. Po raz pierwszy w życiu mam garderobę wyłożoną prawdziwymi romańskimi mozaikami. To piękne miejsce. Nawet powiedziałbym magiczne. Ale chciałbym was zabrać w inne miejsce, prawie równie magiczne. Nie ma tam romańskich mozaik, ale śmierdzi piwem i potem”.

… i ciąg dalszy znamy. Chodzi o Butterfly Lounge, gdzie ludzie tańczą ze sobą, nawet jeśli się nie znają. I zaczynamy Big Girl!

I kiedy Mika powoli zaczął zbliżać się do schodków (wiemy po co), znów byliśmy przy barierce. I tym razem już tam zostaliśmy do końca koncertu 🙂

Oczywiście cała arena wstała ze swych miejsc i wszyscy tańczyli, śpiewali i obserwowali Mikę, który krążył wśród krzeseł, a nawet wspiął się na tylne rzędy tworzące półłuk amfiteatru.

Tiny Love – tym razem bez magicznego fortepianu.

Tym razem Mika zaśpiewał Good Guys ze sceny. Uwielbiam patrzeć jak pod koniec pozwala śpiewać publiczności 🙂

Za to przy Stardust Mika znów był w tłumie. Aż zaczęłam nagrywać, bo widok był przepiękny. Układ amfiteatru sprawił, że widziałam Mikę na tle publiczności, która śpiewała razem z nim. A piosenka zdawała się nie mieć końca. Mika powtarzał refren wielokrotnie. Może to tylko moje złudzenie, ale w Chieti to była chyba najdłuższa wersja tej piosenki. I bardzo mi się to podobało 🙂

Jak zwykle Mika czytał bannery przygotowane przez fanów. Po po dłuższej chwili zaczął rozmawiać z Michellą – fanką z Włoch, która na banerze napisała, że chciałaby przeczytać „Odę do Miki”, którą osobiście napisała. Mika długo nie mógł się zdecydować. Bał się, że usłyszy słowa, które go zawstydzą. A może zawstydzą jej autorkę? Ale Michella nie ustępowała. No i usłyszeliśmy „Odę do Miki”. W dodatku zażyczyła sobie podkładu muzycznego. „Nic podobnego nie zdarzyło się jeszcze na moim koncercie” – zawołał Mika. Vincent zaczął grać, ale Mika poprosił o coś mniej romantycznego, bo inaczej zrobi mu się niedobrze.

A jeśli Was to interesuje, oto włoski tekst „Oda do Miki”. Nie podejmuję się tłumaczenia. Mój włoski jest zbyt ubogi, by oddać wszystkie niuanse poematu. A Google translator kompletnie nie poradził sobie z tym pięknym tekstem 😉

Ode a Mika

Eccoti qui di nuovo sul palco

Tu che sei così alto, ma non solo di statura

Il tuo genio è senza misura 

Artista totale,

Sai cantare, ballare, intrattenere e disegnare

Sai creare con intelligenza e sensibilità

Leggerezza e profondità!

Puoi infiammare una piazza

Canti e la gente diventa pazza!

Spargi ovunque l’allegria

E come per magia la tristezza scappa via

La tua musica e potente

Scuote il cuore e accende la mente

La tua energia è incontenibile

Sei un performer incredibile

Nelle tue canzoni trovo tutto: gioia, dolore, difficoltà, resilienza, amore e libertà

Con te, il pensiero e la parola possono farsi materia e la fantasia vola 

(stasera non c’è il pianoforte non c’è però…) 

I tuoi abiti sono poesia

Racconto ed eleganza

E nei dettagli hanno importanza

Ormai da anni il tuo mondo colorato 

È da noi italiani approdato 

Ci hai stupito e meravigliato in un italiano un po’ stentato

Ora lo parli fluentemente, altra cosa in cui sei eccellente

L’Italia è un paese strano, ma qui c’è sole passione calore 

e si mangia a tutte le ore

A te piace mangiare quindi non ti puoi lamentare

Posso andare avanti per ore ma lo show può continuare 

Prima di andare però lasciamo dire, insieme al pubblico se mi segue, una cosa devi sapere

Ogni volta che tornerai qui avrai sempre il nostro: amore

Happy Ending w Chieti znów było bardzo wzruszające. Bez magicznego fortepianu, bez wsparcia Clement. Tylko my i Mika…

Ale żeby nie popadać w melancholię zatańczmy do Elle Me Dit!!! Zwróćcie uwagę, że od koncertu w Talence Mika pamięta słowa tej piosenki 🙂

Ale poezja na scenie to nie jedyny moment współpracy z widownią.

Fani zaczęli coś krzyczeć i Mika odniósł wrażenie, że słyszy jakiś obcy język. Portugalski? Nie. To był lokalny dialekt z Abruzji! Mika spytał, kto dobrze zna ten dialekt i zaprosił na scenę Williama, który nauczył Mikę kilku zdań 🙂

Zakończenie koncertu bez zmian: Grace Kelly, We Are Golden, Love Today i finał z remixem Yo-Yo.

Love Today z nowym intro. Po czym Mika pojawia się na tle oświetlonego tła i wygląda jak sylwetka z teatru cieni. Ubrany w czerwony garnitur, który pierwszy raz widzieliśmy w Talence i za którym zaczęłam tęsknić. Mika wygląda w nim jeszcze szczuplej!

I właściwie wiemy, co wydarzy się później. Czas na zmianę kostiumu. Mika schodzi ze sceny i powraca w zielonej pelerynie i z maską tygrysa. Tylko że…

Na widowni znajduje się drugi tygrys. I Mika zaprasza go na scenę.

To Melissa. Młoda fanka z Sycylii, która sama wykonała swoją maskę z papieru i kleju na bazie kasku kolarskiego.

I to jest wspaniałe zakończenie koncertu!!!!! To była radość, która ogarnęła całą publiczność. Mika zrobił piękne zakończenie, a Melissa wydawała się być kompletnie bez tremy tańcząc razem z Miką i imitując jego ruchy.

Czas na pożegnanie. Ale mały tygrys miał jeszcze bonus. Poszedł za kulisy razem z Miką 🙂

Po koncercie bardzo dużo osób czekało na Mikę. Po jakichś 30 minutach Mika przejechał obok nas nie zatrzymując się. Udało mi się jedynie nagrać, jak macha do nas ręką.

Instagram Marty, starszej siostry Melissy – tygrysa.

Oto zdjęcia, które zrobiłam Melisie przed koncertem.

Mika złożył autograf na masce Melissy 🙂 Love this. Love you. 2023. Mika. Chieti.

Ale żeby jeszcze lepiej zakończyć historię koncertu w Chieti, to jeszcze muszę Wam coś powiedzieć. Na drugi dzień rano miałam autobus do Rzymu. I jaka była moja radość, kiedy nagle zobaczyłam w drzwiach poczekalni Melissę z głową tygrysa zapakowaną w plastikową torbę, a zaraz potem weszła za nią jej siostra. Okazało się, że jadą tym samym autobusem. Niestety miejsca były numerowane i siedziałyśmy daleko od siebie. Zdążyłam tylko zamienić z nimi kilka słów, z których dowiedziałam się, że są siostrami ( anie mamą i córką jak myślałąm wcześniej) i wracają do Palermo.

I to są właśnie sytuacje, która mogą się przydarzyć, kiedy podróżujesz za Miką przez pół Europy 🙂

To był mój ostatni zaplanowany koncert. Teraz czekam na nowe wydarzenia jesienią i zimą tego roku. Bo mam nadzieję, że będzie jeszcze dużo okazji aby zobaczyć Mikę na scenie.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.