Kolejny festiwal za nami… Och, jeszcze tylko dwa razy tak napiszę w tym roku… Czas tak szybko mija…
Nawet Mika chyba myśli podobnie, bo po raz drugi mówi o końcu lata i sezonie festiwalowym… A przy okazji „dziękuje” nam po swojemu.
Posłuchajcie co powiedział:
Wiecie jak to jest, kiedy wyjeżdża się na wakacje po raz pierwszy od ostatnich 10-12 miesięcy?
Pierwszy dzień jest wspaniały.
Dwa tygodnie temu pierwszy dzień był dla mnie wspaniały.
A potem cały tydzień w Grecji był jednym wielkim gównem. Szczerze mówiąc ludzie byli wszędzie… I to wredni ludzie.
I szczerze, podczas gdy żyjesz w trasie kilka miesięcy, rok, otoczony taką energią jak tutaj. A potem jedziesz na wakacje… Nie martwcie się. Zrozumiałem tę lekcję. Podczas tego gównianego tygodnia miałem wszystko. Dosłownie wszystko: burze… no to jak każdy inny.
Był taki moment, kiedy byłem na lotnisku. Odwołali nasz lot. Ludzie przede mną walczyli o ostatnie lody w lodówce… Zamknąłem oczy i pomyślałem o jednym momencie z moich koncertów z ostatnich miesięcy i ostatnich tygodni.
A szczególnie o jednej melodii. I powiedziałem sobie. Pieprzyć lotnisko. Myślę tylko o tym.
(i zaczyna śpiewać la la la la la la la)
No czy to nie jest piękna deklaracja miłości do swojej publiczności??????
I jeszcze jeden fragment z koroną. Też z Jane Birkin.
Kiedy przechodziłem przez widownię, ktoś dał mi tę koronę.
Wiecie, czas festiwali prawie się skończył.
Nawet jeśli są jeszcze dwa: jeden w Hiszpanii i drugi w Paryżu (Essonne), ten jest ostatnim w sierpniu.
To dla mnie oznacza – nawet jeśli technicznie nie jest to w 100% prawdą – że to mój ostatni letni festiwal.
A my – festiwalowe stworzenia – będziemy spędzać czas pozostały do końca roku w supermarketach, na poczcie, w MONOP-ach(chodzi o sieć marketów) ubrani dokładnie tak samo. Ale dziś wieczorem patrzycie na mnie i mówicie – wszystko jest OK. Ale kiedy wpadniesz na mnie w Lidlu i będę tak ubrany, wtedy zapytasz zdziwiony: Czy u ciebie wszystko w porządku?
Widzicie, muzyka, tak samo jak festiwale, jest magiczna. To jak magiczny eliksir. Potrafi przemienić koronę zrobioną z plastiku w fabryce daleko stąd. I na 90 minut staje się ona prawdziwą (koroną).
Więc kiedy nadejdzie deszcz – a deszcz NADEJDZIE.
I kiedy przyjdzie g**ny czas powrotu do szkoły – pomyślimy o tym weekendzie na festiwalu Roi Arthur.
A żeby wam pomóc, dam wam magiczny przepis. Wystarczy zaśpiewać w autobusie, o 6 rano, w deszczu, a plastikowa korona stanie się złotą koroną.
La la la la la la la…
Oj, melancholijny zrobił się nasz Mika…..