Wiedziałam, że to będzie kwestią czasu, kiedy Mika napisze coś na temat sytuacji w Libanie, w Bejrucie – mieście, w którym się urodził i spędził pierwsze półtora roku swego życia.
Mika zawsze podkreśla swoje libańskie pochodzenie. Odwiedzał ten kraj wielokrotnie. Nie tylko występował tam na scenie, ale także interesuje się życiem Libańczyków i uchodźców, którzy znaleźli tam schronie. Jego mama ma korzenie syryjsko-libańskie.
Możecie znaleźć więcej informacji na ten temat w zakładce „Działalność społeczna”
https://mikapopolsku.com/dzialalnosc-spoleczna/
Co roku Mika Fan Club organizuje zbiórkę pieniędzy dla organizacji UNHCR z okazji urodzin Miki. Pieniądze przeznaczone są na pomoc uchodźcom.
Podobnie jest w tym roku. Nadal możecie wpłacić nawet niewielką kwotę.
https://www.justgiving.com/fundraising/mikafanclub2020
Być może w tym roku, ze względu na szczególną sytuację, uda się przekierować fundusze na pomoc Libańczykom.
Mika zamieścił dziś w mediach społecznościowych list do Libanu, do Bejrutu. Dostępne są wersje w języku angielskim, francuskim i włoskim. Na włoskim kanale Sky/tg24 pojawił się film, w którym Mika czyta swój list w języku włoskim. Oto jego tłumaczenie.
„Mój drogi Libanie, mój drogi Bejrucie,
Po drugiej stronie Morza Śródziemnego jest jeszcze wcześnie rano, a ja czuję się tak blisko i jednocześnie tak daleko od ciebie. Tak blisko ciebie, zdruzgotany apokalipsą, nie mogę przestać wpatrywać się, oszołomiony, w zdruzgotane twarze moich braci i sióstr. W ich oczach wyczuwam strach, łzy. Wzdrygam się, gdy widzę rannego wyniesionego przez tylną szybę starego samochodu, młodą dziewczynę pokrytą krwią w ramionach ojca, zszokowanych mieszkańców biegających ulicami pełnymi gruzu, potłuczonego szkła i zniszczonych budynków… Tak daleko od ciebie, opustoszałego, słyszę w głowie ogłuszający huk dwóch eksplozji, które nawiedziły mieszkańców Bejrutu. Krzyki pogrążonych w żałobie rodzin i oszołomionych ofiar łączą się w środku nocy z wyjącymi syrenami karetek. Powiedziano mi również o ciszy, jaka panowała wczesnym rankiem, o woni dymiących ruin.
Stojąc w obliczu tego chaosu, przypominam sobie wers libańskiego poety Kahlila Gibrana: „Do świtu można dojść tylko drogą nocy”. Od kilku miesięcy znów zapadasz się w ścieżkę nocy. Są podziały, echa konfliktów na waszych granicach, korupcja, bezsilność waszych przywódców, kryzys monetarny, który pogrążył wasze rodziny w nędzy, a potem fala epidemii koronawirusa. Beztroska libańska natura, odpowiedź na dramaty z przeszłości, została zastąpiona złością i strachem. Z każdym dniem stawałem się coraz bardziej niespokojny, jakby moje rany, korzenie, które zostawiłem tam w wieku zaledwie półtora roku, w końcu mnie dogoniły.
A potem, nagle, we wtorek o 18:10, z portu uniosła się tragiczna szara chmura, ścinając z nóg wyczerpanych ludzi. Niebo w Bejrucie wypełnił gęsty pomarańczowy dym i zakrył odległe wspomnienia, tak często opowiadane przez moją matkę, o żółtym świetle, które zalewało nasze mieszkanie na czwartym piętrze z widokiem na morze przy Corniche. Nie mogę nie myśleć o tych dwóch eksplozjach jako o symbolu systemu, który się rozpada. Nie można nie usłyszeć wybuchu bomb, siejących śmierć na ulicach naznaczonych jeszcze śladami wojny. Premier Libanu Hassan Diab obiecuje, że osoby odpowiedzialne „zostaną rozliczone”. Ale osoby odpowiedzialne za kogo? Za co? Odpowiedzialni za 30 lat agonii, które zamieniły ziemię cedrów w krainę popiołów. Mówi się, że ta katastrofa to tragiczny wynik, który zakończy serię nieszczęść.
Po zmroku nadchodzi świt. Znam twoją odporność, siłę i solidarność, pielęgnowaną przez mieszankę kultur, przez to szczególne miejsce, które zajmujesz, w połowie drogi między światem arabskim a Europą. Jutro powstaniesz, jak zawsze wcześniej. Muzyka znów będzie płynąć z twoich okien. Ludzie będą tańczyć na twoich tarasach, a zapachy potraw będą unosić się z twoich kuchni. I ja tam będę.
Mika”






Mika nagrał włoską wersję swojego listu. Oto ona: